MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Radość nie dla wszystkich

(flig, eska, dob, zico, af)
Dwa zwycięstwa, dwie porażki oraz remis - oto bilans futbolowych drużyn z naszego regionu w minionej kolejce trzecioligowych rozgrywek. Lech Zryw Sulma Zielona Góra przed własną publicznością okazał się lepszy od bytomskiej Polonii, a Chrobry Głogów pokonał na wyjeździe Miedź Legnica. Świebodzińska Pogoń podzieliła się punktami z Inkopaksem Wrocław. Czarni Żagań wrócili na tarczy z Knurowa, gdzie nie sprostali miejscowemu Górnikowi, zaś Lubuszanin Drezdenko musiał uznać wyższość Piasta Gliwice.
Szczęśliwe trzy punkty

LECH ZRYW SULMA ZIELONA GÓRA - POLONIA BYTOM 1:0 (0:0)
Zwycięskiego gola strzelił Cierniak w 83 min.
LECH ZRYW SULMA: Stasiak - Winograd, Adamczak, Rosiak, Stacewicz - Grysiewicz (od 68 min. Thórz), Pochylski, Wabno (od 68 min. Korszun), Cierniak - Bandosz, Wysocki.

Zwycięzców się nie sądzi, ale gospodarze wygrali szczęśliwie. Polonia, która dotąd jeszcze nie zaznała goryczy porażki, nastawiła się na triumf w Zielonej Górze.
Goście znaleźli sposób na dokładne krycie miejscowych, potrafili szybko przejść z obrony do ataku i mieli więcej okazji do zdobycia bramek. Gospodarze nie mogli znaleźć recepty na sforsowanie ich obrony, razili niedokładnością i popełniali błędy. Kibice dziwili się więc, jak Lech Zryw Sulma wygrywa mecze wyjazdowe, strzelając tyle bramek, i obawiali się o wynik.
W 26 min. Polonia nie wykorzystała doskonalej okazji, kiedy po rzucie rożnym, egzekwowanym przez Mirosława Kmiecia, Sławomir Zachnik uderzył w poprzeczkę, a w poprawce Dietmar Brehmer trafił w boczną siatkę. Przez długie minuty drugiej połowy gra nie zmieniała się. W 48 min. gospodarze mieli okazję, nie wykorzystaną przez Dominika Wabnę, lecz później tylko przeszkadzali bytomianom, którzy kilka razy byli bliscy zdobycia zwycięskiej bramki.
Wszystko odmieniło się w 83 min. Maciej Wysocki pięknym podaniem uruchomił Krzysztofa Cierniaka, ten minął dwóch obrońców, w pełnym biegu strzelił. Uderzenie było znakomite i piłka zatrzepotała w siatce tuż pod poprzeczką. Dopiero od tego momentu Lech Zryw Sulma zaprezentował się jak lider. Zielonogórzanie wreszcie zaczęli rozstrzygać na swoją korzyść indywidualne pojedynki, grali znacznie lepiej i mogli podwyższyć na 2:0, kiedy strzał Janusza Bandosza w 87 min. trafił w słupek.

Miedź przetopiona

MIEDŹ LEGNICA CHROBRY GŁOGÓW 0:1 (0:0)
Bramkę zdobył Helwig w 68 min.
CHROBRY: Cuper Radliński, Buczek, Machaj, Goliasz Gródecki, Sienicki (od 46 min. Helwig) Dopierała (od 46 min. Wojnarowski), Trznadel (od 85 min. Siciński), Żmudziński, Gryszczyński (od 75 min. Dutkiewicz)

Nie sprawdziły się pogłoski o odejściu z Chrobrego Jarosława Helwiga. Popularny Helas nie tylko zagrał, ale poprowadził zespół do trzeciego z rzędu zwycięstwa.
Pierwsza część spotkania była wyjątkowo bezbarwna, a podbramkowe sytuacje, stworzone przez oba zespoły można było policzyć na palcach jednej ręki. W 6 min., po akcji Roberta Sienickiego, niecelnie uderzył Sławomir Dopierała. Dwie minuty później strzelał Radosław Grelewicz, ale Sławomir Cuper stał na posterunku. Ten sam zawodnik zatrudnił jeszcze raz głogowskiego bramkarza w 20 min.
Ciekawsze widowisko piłkarze stworzyli po przerwie, co było zasługą m.in. wprowadzonego po przerwie J. Helwiga. Szybsza gra zaowocowała większą ilością akcji, po których mogły paść bramki. W 50 min. przed polem karnym błąd popełnił Paweł Żmudziński, lecz na szczęście dla Chrobrego strzał Zbigniewa Antosiewicza przeszedł obok słupka. Po dziesięciu minutach minimalnie piłkę nad poprzeczką przeniósł Adam Goliasz. Najlepszą okazję do zdobycia gola gospodarze zmarnowali w 62 min. Pozostawiony bez opieki pięć metrów przed bramką R. Grelewicz uderzył mocno głową, jednak S. Cuper nie dał się zaskoczyć.
Rozstrzygnięcie padło w 68 min. J. Helwig otrzymał dokładne podanie z prawej strony od A. Goliasza i strzałem w długi róg pokonał Sebastiana Szymańskiego. W końcówce Chrobry cofnął się pod własną bramkę, szukając swej szansy w kontratakach.

Remisowo

POGOŃ ŚWIEBODZIN - INKOPAX WROCŁAW 2:2 (2:2)
Bramki: Malinowski w 19 min. i Iwanowski w 36 min. dla miejscowych oraz Ulatowski w 13 min. i Chodorowski w 24 min. dla gości.
POGOŃ: Merda - Olejnik, Zieziula, Król, Iwanowski - Jarymowicz, Warchoł, Malinowski, Kopyść - Puchacz (od 4 min. Andrzejkowicz), Obuchanicz.

Ciekawy i prowadzony w szybkim tempie mecz obejrzeli kibice w Świebodzinie, gdzie miejscowa Pogoń podzieliła się punktami z Inkopaksem Wrocław.
Gospodarze przystąpili do meczu osłabieni brakiem kontuzjowanego Dariusza Oczkowskiego. Jak na złość już w 4 min., wskutek urazu mięśnia, boisko opuścił Andrzej Puchacz.
Pechowa dla miejscowych okazała się 13 min. W środku pola karnego piłkę otrzymał Marcin Jakubik, odegrał do Krzysztofa Ulatowskiego, który położył Łukasza Merdę i bez problemów zdobył gola. Szybko, bo już po 6 minutach, Pogoń wyrównała. Z prawej strony dośrodkował Janusz Obuchanicz, a Maciej Malinowski z siedmiu metrów bez problemów pokonał Marcina Foltyna. W 24 min. ponownie prowadzili goście. Na strzał z około 40 m zdecydował się Jacek Chodorowski. Piłka skozłowała przed bramkarzem miejscowych i ku zaskoczeniu wszystkich wpadła do siatki. Cztery minuty później, po dośrodkowaniu Piotra Zieziuli z rzutu wolnego, bramkę głową zdobył Sławomir Warchoł, jednak arbiter dopatrzył się faulu na jednym z zawodników Inkopaksu. Jednak w 36 min. sędzia nie miał już wątpliwości. Ponownie z rzutu wolnego centrował P. Zieziula, w polu karnym najwyżej do piłki wyskoczył Tomasz Iwanowski i strzelił wyrównującego gola.
W drugiej połowie Pogoń zaciekle atakowała, zaś przyjezdni ograniczali się do groźnych kontrataków. Mimo wielu podbramkowych sytuacji, końcowy rezultat nie uległ zmianie.

Rozpoczęli od protestu

LUBUSZANIN DREZDENKO - PIAST GLIWICE 0:2 (0:0)
Bramki zdobyli: Mazur w 70 min. i Kolasiński w 75 min. (karny).
LUBUSZANIN: Cierzniak - Posmyk, I. Fotek, Kalinowski - Mucha, Staszak, Brauza, Pastwa (od 83 min. A. Wojcieszak), Danielik (od 53 min. Romańczuk) - Muskała, Ryżyk.

Debiut Ferdynanda Kanasa w roli trenera Lubuszanina okazał się nieudany. - Czeka nas wiele pracy... - rzekł tuż po meczu.
Spotkanie rozpoczęło się z dziesięciominutowym opóźnieniem, co było formą protestu piłkarzy Lubuszanina wobec polityki finansowej zarządu miasta.
Przez pierwsze 25 min. przeważali gliwiczanie, jednak bez efektu. W 27 min. bramce gości zagrozili drezdenecczanie, ale strzał Jacka Muchy z woleja minął słupek. Gospodarze grali z kontry, a największe niebezpieczeństwo pod bramką Piasta stwarzał ruch-liwy Artur Ryżyk.
W 46 min. akcję gości silnym strzałem z dziesięciu metrów w górny róg bramki zakończył Krzysztof Kolasiński, ale dobrze ustawiony Radosław Cierzniak pewnie chwycił piłkę. W 51 min. główkował z 12 m Paweł Posmyk, lecz i Andrzej Jarkiewicz pokazał, że zna bramkarski fach. W 70 min. Piast zaskoczył obronę Lubuszanina szybką kontrą, a zamykający akcję Krzysztof Mazur uderzeniem z dziesięciu metrów umieścił piłkę w dolnym rogu bramki. W 71 min. gospodarze mogli wyrównać, jednak Włodzimierz Pastwa z 13 m posłał piłkę nad poprzeczką. W 75 min. Ireneusz Fotek wpadł w narożniku pola karnego na Piotra Bajera i sędzia podyktował rzut karny, wykorzystany przez K. Kolasińskiego. Od 77 min. Lubuszanin grał w osłabieniu (Jarosław Staszak po drugiej żółtej kartce musiał opuścić boisko), a w 89 min. mógł nawet zdobyć bramkę, jednak 18-letni Bartosz Romańczuk przegrał pojedynek z bramkarzem Piasta.

Zabrakło skuteczności

CONCORDIA KNURÓW CZARNI ŻAGAŃ 1:0 (1:0)
Bramkę zdobył Warzecha w 39 min.
CZARNI: Przykłota Hebda, Murat, Mruk Romać, Opałka (od 80 min. Fiedorowicz), Wrona, Ruziński (od 46 min. Dzwończyk), Iskrzak Aksamitowski, Wawrów.

Nie udał się trenerski debiut nowemu szkoleniowcowi Czarnych Janowi Kudybie, gdyż jego podopieczni musieli uznać wyższość przeciętnej drużyny z Knurowa.
Warunki, w jakich odbywał się mecz, bardziej nadawały się do grania w piłkę wodną niż nożną. W pierwszej części spotkania nad stadionem Concordii przeszła ulewa, co spowodowało, że boisko było nasiąknięte wodą niczym gąbka.
W początkowej fazie pojedynku gra z reguły toczyła się w środkowej strefie pola. Goście mogą mówić o pechu, bowiem wypracowali dwie wyborne sytuacje, lecz piłka po uderzeniach Jana Wrony i Mariusza Wawrowa minimalnie mijała światło bramki. W 39 min. padł, jak się później okazało jedyny w tym meczu, gol. Piotr Piecha idealnie zagrał do Piotra Warzechy, a ten, pomimo asysty dwóch piłkarzy Czarnych - Grzegorza Murata i Tomasza Mruka, zdołał pokonać Marka Przykłotę.
W drugiej połowie niepodzielnie dominowali goście. Cóż z tego, że byli częściej przy piłce, kiedy ich ataki nie okazały się groźne i nie stwarzały klarownych sytuacji strzeleckich. Raz po raz obrońcy Concordii wybijali piłkę poza boisko. Rzutów rożnych w tej części pojedynku Czarni wykonywali dziesięć, zaś miejscowi tylko jeden. Najlepsze sytuacje na zdobycie goli przyjezdni mieli w ostatnim kwadransie gry, gdy dwukrotnie Mateusza Smudę próbował pokonać Andrzej Hebda, jednak bramkarza miejscowych wychodził z tych sytuacji obronną ręką.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska