Przed trzema laty adwokaci Piotr Żyłka i Włodzimierz Sawicki zostali zatrzymani przez częstochowskich funkcjonariuszy CBŚ. Polecenie wydała katowicka prokuratura. Sąd natychmiast aresztował obu adwokatów.
Zarzucono im przyjęcie łapówek w zamian za obietnicę załatwienia uchylenia aresztów trzech osób. Od Mariusza Ch. mieli przyjąć 200 tys. zł. Tomasz R. miał im dać 300 tys. zł, a Andrzeja H. 50 tys. zł.
Adwokaci dziwili się zatrzymaniu. Ich klienci nie trafili do cel, ponieważ nie było ku temu podstaw. - I potrafiliśmy to udowodnić wybraniając ich - tłumaczą adwokaci.
W rezultacie zatrzymania i aresztu obaj mecenasi spędzili w celach 45 dni.
Już podczas posiedzenia aresztowego w sądzie pomylono Sawickiego z inną osobą. - Przeczytano akta innej sprawy i wpisano tam moje nazwisko. Błąd potem poprawiono, ale to był jakiś absurd - mówi Sawicki.
Sąd areszt w końcu uchylił. Już wtedy nie dopatrzył się przestępstwa adwokatów. Sprawą zajęła się prokuratura apelacyjna w Katowicach. - Potrzebowała trzech lat, żeby stwierdzić, że nie popełniliśmy żadnego przestępstwa - dziwią adwokaci.
Teraz adwokaci mają już postanowienie z 30 grudnia ub.r. o częściowym umorzeniu śledztwa w ich sprawie. Prokuratura Apelacyjna w Katowicach stwierdziła, że nie popełnili oni zarzucanego przestępstwa.
Teraz adwokaci zapowiadają pozwanie skarbu państwa. Mówią, że wywalczą olbrzymie odszkodowania. - Trzy lata, jako czynny adwokat musiałem tłumaczyć klientom, że zarzuty wobec mnie są bzdurą - mówi Sawicki.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?