MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Skazany na niezgodę

(hak)
Kiedyś kultura, sztuka, kino - to wszystko było ważne. I rozmowy o tym były ważne. Dziś kulturą zawładnął język handlu. Film czy książka to taki sam towar, tyle że z różnych półek...

- Dawno, dawno temu, u schyłku poprzedniego systemu, Łagów kojarzył się z ofensywą krytyki. Krzysztof Mętrak, Andrzej Milczarkiewicz (Klub Kultury Filmowej w Zielonej Górze - dop. red.), Waldemar Chołodowski, Rafał Marszałek - wtedy młodzi chłopcy, dyskutowali zawzięcie. Ale cechą tych spotkań było poczucie ważności tego, o czym się mówi. Ważności kina! - wspomina na Forum LLF dyrektor programowy festiwalu Tadeusz Sobolewski. I dodaje, że wtedy - w czasach cenzury, tajnej policji - było jakieś porozumienie między twórcami i odbiorcami. Dziś obserwujemy rozwój współczesnej choroby kultury: skazujemy siebie nawzajem na nieważność. O tym, czy coś jest "dobre", warte przeczytania czy obejrzenia, decyduje aspekt handlowo-reklamowy.
Czy trzeba przywrócić cenzurę, by to zmienić?

Skazany na niezgodę

Niezależny reżyser Jacek Nagłowski (autor pokazywanej w konkursie LLF "Katatonii") uważa, że z systemem trudno walczyć. System jest zły, operuje kultem pozoru, fałszu, prowadzi do rozwarstwienia społecznego, rozpadu więzi... I nic dziwnego, że powstaje coraz więcej nisz - miejsc, w których ludzie mogą się spotykać i pielęgnować wypierane przez system wartości. Cóż jednak z tego?
- System jest doskonale elastyczny. Może wchłonąć i przetworzyć wszystko. Jakiekolwiek pragnienia, potrzeby zamieni na popyt i podaż, przetłumaczy na reguły handlu - mówi młody reżyser. - Chcecie miłości? Chcecie wolności? Proszę bardzo: "bądź sobą, wybierz pepsi!"
Filmowiec zauważa, że dziś można zamówić sobie nawet rewolucję. Są firmy, które mają patent na "spontaniczne zrywy narodowe" w rodzaju ukraińskiej Pomarańczowej Rewolucji.
A co z niszami, w których kryją się buntownicy? Co z lukami w systemie? - Nie jesteśmy żadnymi lukami w systemie, ale wpisanymi w system wentylami bezpieczeństwa - uważa Nagłowski. - Przyjedziemy sobie do Łagowa, pogadamy i będzie fajnie. Mam poczucie, że jestem częścią systemu i nic w nim jako twórca nie zmienię. Pozostaje mi cały czas pielęgnować w sobie swoją niezgodę i dbać, żeby nisze pozostały niszami. Żeby się za bardzo nie rozrosły i nie wchłonął ich system. Hip-hop był kiedyś taką niszą - autentyczną i szczerą. Dziś jest towarem, produktem z gadżetami.

Klocuszek w machinie

- Dziś nie chodzi o to, żebym ktoś komuś o czymś za pomocą książki czy filmu powiedział, ale żeby przepuścić przez maszynkę kolejne 90 minut jakiegoś tam filmu - twierdzi Paweł Bravo, człowiek mediów, kiedyś dystrybutor. - Na półkach nie ma już książek. Są produkty... Ze zgrozą myślę o tym, jaką cenę musi zapłacić dziś pisarz czy reżyser, by zaistnieć. Musi opowiadać banialuki w "Kawie czy herbacie", czytać o sobie jakieś idiotyzmy w kolorowej prasie. Musi się sprzedać i być postrzeganym jako klocuszek w machinie.
A jak twórca nie przyjmie takich reguł gry? - Ludzie, którzy mają coś do powiedzenia o sobie, swoim życiu, świecie, zaczną się realizować, ale obok. Pokażą film pięciu osobom, usłyszą, że to fajne... - dodaje.

Powrót do Lenina

Sławomir Sierakowski, redaktor naczelny "Krytyki Politycznej", współprowadzący program "Lepsze książki" w TVP Kultura, wie, jak rozwalić system. Proponuje "powrót do Lenina". Skoro system robi z nas wariatów, wpycha do kolorowej niszy i pozwala tam trwać, trzeba odpowiedzieć skutecznie. W jakim języku, skoro system językiem zawładnął? Skoro nawet bunt zamienił w towar?
Trzeba upolitycznić sztukę!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska