Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śmierć 15-letniego Mikołaja podzieliła ludzi

Marek Białowąs 68 324 88 53 [email protected]
fot. Mariusz Kapała
Chociaż w miejscu, w którym zginął Mikołaj nie ma już zniczy a ziemię pokrywa gruba warstwa śniegu, pamięć o tragedii jest ciągle żywa. - Nie dalej jak wczoraj rozmawialiśmy o tym, co się tu stało - mówi pan Stanisław.

Pan Stanisław mieszka w Nowej Soli. Opowiada, że w okolicy miejsca tragedii na os. XXX-lecia, głównie wieczorami zbierają się koledzy zabitego Mikołaja. Właśnie tam 15 lipca ub. r. wieczorem doszło do bójki między grupą nastolatków a pijanym 40-latkiem, znanym jako Fred. Wczoraj młodzieży nie było w Nowej Soli. Pojechali na proces do Zielonej Góry.

- Oni zbierali się tu i wcześniej, przed bójką. Nie powiem, żeby to była wzorowa młodzież. Byli agresywni - mówi nowosolanin pokazując miejsce śmierci Mikołaja. - Prawdą jest jednak, że akurat dostało się chłopcu najmniej winnemu, który nic nie robił, stał z boku.

Słowa nowosolanina potwierdzają informacje od prokuratora, który już miesiąc po zabójstwie powiedział ,,GL'' - Z zeznań świadków wynika, że mężczyzna (Fred - od red.) mógł być nawet sprowokowany przez grupę młodzieży - poinformował wtedy ,,GL'' prokurator Jacek Buśko z prokuratury okręgowej w Zielonej Górze.
- Fred zwrócił tylko uwagę chłopakom, którzy tu ciągle wystawali, że się źle zachowują - powiedział wczoraj ,,GL'' mężczyzna, który odmówił podania swojego nazwiska. - Oni odpowiedzieli agresją. Po wymianie ostrych słów doszło do bójki. Fred był pijany i za obiekt ataku wybrał sobie najspokojniejszego, Mikołaja.
Inną wersję wydarzeń przedstawiają nastolatkowie, których reporter ,,GL'' spotkał na os. XXX-lecia. - Nas tu wtedy nie było, ale z opowiadań naszych kolegów wynika, że stanęli jedynie w obronie kolegi. Wszyscy mają żal, że teraz zostali pociągnięci do odpowiedzialności, jak sprawca śmierci - powiedzieli.

Tu również nikt nie chce podać nawet swoich imion. Obawiają się, że zostaną jakoś wplątani w sprawę.
- Większość dorosłych boi się tych szczeniaków. A nuż któremuś przyjdzie do głowy dać po mordzie osobie, która powie za dużo. A ludzie wiedzą duże więcej, niektórzy są światkami, widzieli na własne oczy co się stało - opowiada inny przechodzień.

Panowie z pobliskiej knajpy, gdzie pewnie siedział Fred nie jeden raz przy piwie, potwierdzają: - Młodzi sami są sobie winni. Zaczepiali często spokojnych ludzi. Chuliganili.
- A gdzie są rodzice tych nastolatków? Jak ich wychowali? - pyta retorycznie inny starszy pan z baru. - Jak można pozwolić młodemu, żeby się nie zjawił na noc w domu? Nie interesować się, co on w tym czasie robił? A z tego co wiem, to takie rzeczy się zdarzały. Tu policja musiałaby być non stop.
- A w ogóle to nie chcemy już o tym rozmawiać, bo tylko mogą być z tego jakieś przykrości - mówi zdenerwowana sprzedawczyni z baru piwnego. - Ja już miałam problemy...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska