MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Stanowczo protestuję!

Andrzej Flügel 68 324 8806 [email protected]
Archiwum
Chciałbym gorąco zaprotestować przeciwko atakom na sekretarza generalnego PZPN, którego nawalonego wyproszono z samolotu relacji Wrocław - Warszawa.

Dziwię się, że nikt nie wierzy w wersję podaną przez działacza, a reporter jednej z telewizji nawet bezczelnie chichotał, kiedy ten ją podawał. Czemu odrzucamy to, że był zmęczony po meczu Polska - Gruzja? Przecież cała operacja nie kończy się wraz z ostatnim gwizdkiem sędziego. Kiedy gasną jupitery, a piłkarze odpoczywają, walkę zaczynają działacze. Kto wie czy wytrzymanie całego bankietu, przyjęcie wielkiej ilości ,,schłodzonej", pochłonięcie golonek i kotletów nie jest większym wysiłkiem niż bieganie przez 90 minut na boisku? Niech ktoś to sprawdzi, a przekona się, że sekretarz generalny wiedział, co mówi opowiadając o zmęczeniu. Tym bardziej, że nawet do centrali powoli wdziera się nowe i młodzi nie potrafią dochować tradycji, sącząc jakieś lekkie drinki zagryzane owocami morza.

Działacz piłkarski bez bombki, popchniętej schabowym? To przecież dramat. I kogoś takiego, kto trzyma się sprawdzonych wzorców, daje radę do końca, wytrzymuje wszystkie toasty, prawie nie śpi, by bankietowi goście byli zadowoleni, wystawia się pod pręgierz? Stanowczo protestuję!
Albo czepianie się kilku małych lufek w saloniku dla VIP-ów na lotnisku i jakichś ostrych wypowiedzi pod adresem prezesa. Zamiast pochwalić gościa za odwagę, śmiałość i chęć podjęcia dyskusji o stanie polskiej piłki, wali się go po kostkach. A już zupełnym skandalem jest wyprowadzenie sekretarza z samolotu za chrapanie. Zamiast uszanować człowieka, który z przerwą na krótki sen stale jest na posterunku, okryć jakimś kocykiem, podłożyć coś pod nogi, wywalono go z samolotu. Tak się nie postępuje i ja się z tym nie zgadzam.

Nie wiem czy pan Zdzisław wytoczy procesy oszczercom. Uważam, że powinien. Choć nie byłem ani na lotnisku, ani w samolocie mogę być świadkiem oskarżenia. Jak trzeba to stanę przed sądem i opowiem ile czasem muszą wypić działacze piłkarscy, jak się poświęcają, jak niszczą wątroby. A wszystko dla naszego futbolu. Oczywiście, w terenie jest bardziej przaśnie niż na bankietach po meczach reprezentacji, czy w saloniku dla VIP-ów. Czasem nawet wypije się flaszkę w klubowym biurze tylko pod ogórka i zapitkę. Jednak idea owych działań jest taka sama. Wszystko dla dobra ukochanej dyscypliny.

Wspomniałem o zanikaniu tradycji. Atak na pana Zdzisława powiększy tę tendencję. Może ci, którzy flekują sekretarza generalnego zapytają ile korzystnych spraw dla naszego futbolu, dogodnych terminów spotkań eliminacyjnych, sparingów z atrakcyjnymi rywalami zostało załatwionych nie podczas oficjalnych negocjacji, które są czasem tylko ściemą, ale nad ranem, przy kolejnej flaszce, kiedy ci młodzi reformatorzy dawno już spali w pokoju hotelowym, a przy stole zostali najsilniejsi? Takie atakowanie to także fatalny przykład dla terenu. Zresztą już trucizna abstynenctwa powoli rozlewa się w naszym lokalnym futbolu. Kiedyś, gdy w niedzielny wieczór po ostatniej kolejce dzwoniliśmy po wyniki, nierzadko słyszeliśmy od żony prezesa klubu: - Panie, ta cholera jak poszła w sobotę w południe na mecz, to do tej pory nie wróciła. Dziś panowie odbierają telefony i choć kilku jeszcze trzyma fason, czasem rozkosznie bełkocząc, reszta jest obrzydliwie trzeźwa.
Mam nadzieję, że wraz ze mną nie przyłączycie się do tej nagonki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska