Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W bananowym domku

Danuta Kuleszyńska
- Ten dom to również inwestycja w nasze dzieci Mateusza i Dominikę, którzy kiedyś przejmą ten biznes - mówi Iwona Imiłkowski.
- Ten dom to również inwestycja w nasze dzieci Mateusza i Dominikę, którzy kiedyś przejmą ten biznes - mówi Iwona Imiłkowski. fot. Bartłomiej Kudowicz
Miał to być zwykły dom, w którym kiedyś spędzą starość. - Ale chcemy zapraszać ludzi, którzy szukają spokoju i chcą się czuć swobodnie - mówi Iwona Imiłkowski.

Żeby wejść do Oazy trzeba pociągnąć za sznur. Wtedy odezwie się stary dzwon i w bramie zjawi się Norbert Waszkiewicz. A w środku, jak w prawdziwej oazie - cisza, spokój, przyjazna atmosfera.

Oaza leży na skraju Datynia. Tak nazywa się gospodarstwo agroturystyczne. Niespełna rok temu otworzyli je Iwona i Jerzy Imiłkowscy.

- Początkowo nie mieliśmy takich zamiarów - przyznaje Iwona. - Dom kupiliśmy, żeby dożyć w nim starości. To jednak odległa perspektywa. Aby nie stał pusty, któregoś dnia wpadliśmy na pomysł, żeby otworzyć agroturystykę.

Na co dzień Imiłkowscy mieszkają i pracują w Niemczech. Do Oazy wpadają na weekendy, tutaj spędzają urlop. A gdy ich nie ma, gospodarstwem kieruje N. Waszkiewicz.

Z dala od ludzi

Datyń jest niewielką wsią. Na pierwszy rzut oka mało atrakcyjną. Skąd zatem pomysł, by się tu osiedlić? - Ja pochodzę z Mazur - przyznaje pani Iwona. - Mąż jest obywatelem Niemiec, tam się poznaliśmy. I ustaliliśmy, że jak już będziemy na emeryturze, to wrócimy na stałe do Polski. Myśleliśmy o jakimś spokojnym zakątku, z dala od ludzi.

Dom w Datyniu był wystawiony na sprzedaż. Pan Jerzy akurat przejeżdżał przez wieś. Nie zastanawiał się długo. - Kupiliśmy go, bo o taką chałupę chodziło - mówi. - Żeby było cicho, spokojnie. Z dala od wielkich miast.

- A okolica bardzo atrakcyjna - dodaje pani Iwona. - Jest lasek, są grzyby. A w niedalekich Brodach są zabytki. Można wsiąść na rower i pojeździć. Jest co zwiedzać.

Ważne są pomysły

Miejscowi o Oazie mówią "bananowy domek". Bo ma żółtą elewację. I wyróżnia się z daleka. Przy wejściu informacja w języku niemieckim, że to gospodarstwo agroturystyczne. I że można tu wypocząć w luksusowych warunkach.

- Nastawieni jesteśmy na gości z Niemiec - mówi N. Waszkiewicz. - Ale coraz częściej przyjeżdżają do nas krajanie. Niedawno gościliśmy myśliwych, była grupa dyrektorów. Latem turyści zatrzymywali się na grzyby. Chcemy, by ludzie czuli się u nas swobodnie.

Atrakcją gospodarstwa jest jego wyposażenie. Pokoje z kominkami, tarasami, aneksami kuchennymi, łazienki z wannami do hydromasażu. Jest sauna wybudowana na wzór ruskiej bani. I amerykańskie jacuzzi w specjalnym namiocie, czynne cały rok. Turyści do dyspozycji maja rowery, quady i bryczkę.

- Będziemy rozszerzać ofertę - planuje pan Jerzy. - Otworzymy stadninę koni.
Imiłkowscy są zadowoleni. Pomysł wypalił. - Bo przecież w życiu ważne są dobre pomysły - dodaje pani Iwona.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska