![Marek Kowalski wypowiada się podczas spotkania w ratuszu](https://d-pt.ppstatic.pl/kadry/k/r/1/80/9b/55f3c91203f61_o,size,445x270,q,71,h,6d46ca.jpg)
Marek Kowalski wypowiada się podczas spotkania w ratuszu
(fot. fot. Krzysztof Kubasiewicz)
- Byłam zbulwersowana po przeczytaniu artykułu w "Gazecie", same kłamstwa - powiedziała kobieta. Ponieważ byłem autorem tych "kłamstw" poprosiłem o szczegóły, gdzie mijam się z prawdą. Przypomnę, iż relacjonowałem jedynie spotkanie w ratuszu, podczas którego przedstawiciele PKO, prokuratury, policji oraz burmistrz dziękowali M. Kowalskiemu za ujęcie sprawcy napadu. On zaś powiedział kilka słów przekazanych przeze mnie w druku. Same konkrety.
- Było tak, że gdy kobieta wyskoczyła z ajencji i zaczęła krzyczeć, to pojawili się chłopcy, którzy zaczęli biec za złodziejem i oni go złapali - stwierdziła czytelniczka. - A ten policjant na emeryturze, owszem, jechał, zatrzymał się, a potem zadzwonił po policję i zebrał laury. Chłopcy mieli po 19-20 lat, było ich czterech...
Policja potwierdza
Zadzwoniłem na policję, chciałem rozmawiać z patrolem, który przyjechał do tego zdarzenia. Sulechowski komendant skierował mnie do Małgorzaty Stanisławskiej, rzecznika prasowego komendy powiatowej w Zielonej Górze.
- Policjanci potwierdzają wersję oficjalną - przekazuje po zbadaniu tematu M. Stanisławska. - W notatce jest zapisane, że ta osoba dokonała zatrzymania, choć policji przy tym nie było. Lecz nie sadzę, żeby pan Kowalski chciał wyciągać ręce po cudze laury. Może ktoś z zawiści tak zareagował?
- Była 15.40, nagle huk za ścianą; pomyślałem, trzeba zajrzeć do sąsiadki - opowiada Adam Janczewski z punktu finansowego za ścianą agencji PKO. - Potem krzyk: napad, łapać złodzieja. Wyskoczyłem. Widziałem tylko plecy, zdaje się dwóch ludzi. Biegli. Przede wszystkim zająłem się sąsiadką, panią Danutą, która była w szoku, więc nie obserwowałem co się działo na ulicy. Zresztą dosłownie po dwóch minutach była policja i karetka. Zrobiło się zamieszanie, trudno coś zapamiętać. Fakt, kręcili się przy samochodach na parkingu 30-letni panowie, ale co potem zrobili - nie wiem.
Było zamieszanie
- Nie umiem powiedzieć jak było - stwierdza ofiara napadu, Danuta Leśniak, prowadząca agencję PKO. - Ponoć wyszła z poczty blondynka i niby to ona krzyknęła, żeby łapać złodzieja. Już później zjawił się pan, który wcześniej chyba pił piwo przed sklepem. Powiedział, że w tym zdarzeniu brali udział jego synowie, ale żeby ich do tego nie mieszać, są za młodzi. Bo zapytałam go o nazwisko, mówiłam, żeby podać policji. Pojawiło się też mnóstwo gapiów.
- Gdy złapałem faceta, to oczywiście dołączyli inni, po chwili wokół zrobił się wręcz tłum, jeden znajomy pomógł potem przytrzymać złodzieja - mówi Marek Kowalski. - Ale w chwili złapania byłem sam.
- Po tym zdarzeniu wróciła mi wiara w ludzi, że jednak nie jesteśmy jako społeczeństwo tacy obojętni - puentuje Janczewski.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?