Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Woodstock dał Kostrzynowi kopa

Jakub Pikulik 95 722 57 72 [email protected]
Przystanek Woodstock w tym roku może odwiedzić nawet ponad 300 tys. osób. Na zdjęciu jedni z pierwszych tegorocznych woodstockowiczów.
Przystanek Woodstock w tym roku może odwiedzić nawet ponad 300 tys. osób. Na zdjęciu jedni z pierwszych tegorocznych woodstockowiczów. Jakub Pikulik
W 2004 r. mieszkańcy na czas Woodstocku wysyłali dzieci do rodzin w innych miastach. Inni ze strachu przed woodstockowiczami pilnowali marchewek na ogródkach. Co po tylu latach zmienił Woodstock w Kostrzynie?

Przystanek Woodstock rusza już w czwartek i potrwa do soboty. To już 18. polska edycja Woodstocku i dziewiąta kostrzyńska. Przed pierwszym festiwalem powstał w Kostrzynie komitet przeciwny organizacji tej imprezy. Były kłótnie, zbieranie podpisów i wizje, że miasto nie przetrwa "najazdu". Przetrwało. - W mieście po Woodstocku jest mniej zniszczeń niż czasem po Dniach Kostrzyna. Wiadomo, jest dużo śmieci, ale nikt nie demoluje koszy, nie rozbija ulicznych lamp, nie wyrywa drzewek. A tak robią sami kostrzynianie po każdej większej imprezie - mówi Tomasz Gadmowski, który w Kostrzynie mieszka od pięciu lat. Taką opinię potwierdzają policjanci. - Woodstock, jak na tak ogromny festiwal, jest naprawdę bezpieczny. Nie notujemy tu żadnych poważniejszych zdarzeń. Pewnie dlatego niektórzy przyjeżdżają tu całymi rodzinami - mówi Sławomir Konieczny, rzecznik lubuskiej policji. W zeszłym roku policjanci odnotowali kilkanaście drobnych kradzieży, u 14 osób znaleziono śladowe ilości narkotyków. Nie było bójek, ani żadnych innych niebezpiecznych incydentów.

Gdy Woodstock gościł w Kostrzynie po raz pierwszy, niektórzy mieszkańcy wystawiali na swoich posesjach stoiska handlowe. Nieważne, czy była to główna ulica miasta, czy boczna alejka. Wielu na tym straciło. Podobnie jak żądni zysku restauratorzy w samym mieście: kupili za dużo jedzenia, które potem się zepsuło. W kolejnych latach było już tylko lepiej. Jeśli handel, to tam, gdzie chodzą woodstockowicze: na trasie z dworca PKP na woodstockowe pole. Zarabiają też właściciele dużych marketów i mniejszych sklepów. Ostatnio plany pokrzyżował im nieco polowy market, który w tym roku, podobnie jak w zeszłym, stanie na festiwalowej łące. Przez to wielu woodstockowiczów nie opuszcza pola, bo wszystkie potrzebne zakupy może zrobić na miejscu. Ale tragedii nie ma. - Mimo wszystko jestem zadowolony. W czasie kilku dni festiwalu zarabiam tyle, co w dwa, trzy tygodnie, a nawet lepiej - mówi właściciel sklepu niedaleko centrum. W lokalnych marketach sprzedają się palety piwa, pieczywo, napoje.

Co jeszcze się zmieniło? - Tolerancja. Mam wrażenie, że mieszkańcy miasta, ale też okolicznych miejscowości, teraz tak naprawdę poznali, co znaczy to słowo. Są bardziej otwarci. Myślę, że Woodstock dał miastu i mieszkańcom takiego pozytywnego kopa - mówi Marzena Karoniak, 19-latka z Kostrzyna, która studiuje w Poznaniu. Mateusz Szewczak dodaje, że festiwal to przede wszystkim masa dobrej muzyki. - No i spotkań ze znanymi ludźmi w ramach Akademii Sztuk Przepięknych. Największa zaleta jest taka, że to wszystko za zupełną darmochę - mówi.

Władze miasta podkreślają promocję. - Pokazujemy nie tylko Polsce, ale i całemu światu, że Kostrzyn i całe Lubuskie to piękne miejsce, które tak naprawdę nie zostało jeszcze do końca odkryte przez turystów. Traktujemy turystykę jak ważną gałąź miejscowej gospodarki. Nie znam miasta, które dobrowolnie zrezygnowałoby z organizacji tak wielkiej imprezy - mówi burmistrz Andrzej Kunt. Kostrzyn promuje się też na bilbordach, które w całym kraju reklamują Woodstock. Jurek Owsiak w radiowej "Trójce" co tydzień prowadzi swój godzinny program, poświęcony festiwalowi. W nim też bardzo często przewija się nazwa Kostrzyna. Podobnie jak w radiowej "Jedynce", gdzie w każdy czwartek po 15.00 szef WOŚP opowiada o festiwalu.

Do tego dochodzą jeszcze tzw. miękkie czynniki decydujące o lokalizacji inwestycji. Jeśli firma chce gdzieś zainwestować, porównuje oferty z wielu miast. Liczą się niby twarde fakty: cena działki, podatki, ulgi, dojazd. Sęk w tym, że w różnych miastach często są niemal identyczne. - Wtedy inwestorzy patrzą na czynniki miękkie: jak będą mogli wypoczywać ich pracownicy, jaką miasto ma ofertę sportową, kulturalną. W takim momencie Woodstock to w naszych rękach duży argument - tłumaczy Kunt. Podkreśla, że sporo zmieniło się też w mentalności samych kostrzynian. - Pamiętam głosy sprzeciwu przed pierwszym przystankiem. Tymczasem już pierwszego dnia festiwalu można było spotkać starsze panie, które częstowały kanapkami woodstockowiczów. Podobnie było z działkowcami. Kupili krótkofalówki i ustalili dyżury, żeby pilnować swoich ogródków. Potem się z tego śmiali. Nikt nie wyrządził im żadnej szkody - wspomina burmistrz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska