Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wstrząsający widok. To były strzępy nędzy ludzkiej

Anna Białęcka 76 833 56 65 [email protected]
Tadeusz Telicki właśnie czyta książkę "Dziewczynka w zielonym sweterku”. Dostał ją z dedykacją od tłumaczki Beaty Dżon. Planuje też wyjście do kina na film "W ciemności”.
Tadeusz Telicki właśnie czyta książkę "Dziewczynka w zielonym sweterku”. Dostał ją z dedykacją od tłumaczki Beaty Dżon. Planuje też wyjście do kina na film "W ciemności”. Anna Białęcka
Agnieszka Holland napisała do Tadeusza Telickiego ze Wschowy: "Wszyscy bardzo wzruszeni i podnieceni faktem, że żyje świadek, który widział i opisał to zdarzenie. Mam nadzieję spotkać się z panem".

Kiedy zobaczyłem w telewizji reklamę filmu Agnieszki Holland "W ciemności", od razu ożyły wspomnienia - mówi nam Telicki. - Wiedziałem, że opowiada on o wydarzeniach we Lwowie, których 68 lat temu byłem świadkiem.

Gdy Telicki widział wynędzniałych Żydów, wychodzących z kanałów, miał 21 lat. Kilka miesięcy wcześniej trafił do transportu wiozącego Polaków ze wschodu na roboty do Niemiec. Niedaleko Lwowa, w miejscowości Brody, nadarzyła się okazja do ucieczki.
- Kiedy byłem na wolności, najpierw pomyślałem o powrocie do Zdołbunowa, mojej rodzinnej wsi. Ale nie było szans na przejście frontu, który zatrzymał się w Dubnie - wspomina.

Razem z Dominikiem Stankiewiczem, kolegą i uciekinierem z transportu, postanowili przeczekać złe czasy we Lwowie. - Miałem tam siostrę, więc mogłem liczyć na jakąś pomoc - wyjaśnia. Udało się, znaleźli pracę w firmie hydraulicznej jako monterzy pomocnicy, wynajęli malutki pokoik.

Zamurowani widokiem

Naloty na Lwów rozpoczęły się w Wielkanoc 1944, front się cofał. W mieście coraz częściej było słychać strzały i wybuchy bomb. - To był zadziwiający przypadek, na ulicy spotkałem znajomą z sąsiedniej wsi - opowiada Telicki. - Okazało się, że jest dozorczynią w dużej kamienicy przy placu Bernardyńskim, zamieszkanej przez Niemców. Zaproponowała, żebyśmy razem z Dominikiem przyszli i przeczekali naloty w schronach pod kamienicą.

Spędzili w piwnicach kilka dni, a kiedy wszystko ucichło, wyszli na podwórze. Był 28 lipca 1944. - Było cicho i pusto - dodaje Telicki. - Na podwórku zobaczyłem mężczyznę z jakimś prętem w ręku. Dziś wiem, że był to Leopold Socha. Powiedział, żebyśmy podeszli, jeśli chcemy zobaczyć cud.
Socha prętem zapukał kilka razy w pokrywę włazu kanalizacyjnego. Odciągnął ciężką metalową płytę. - Zobaczyliśmy wynurzających się stamtąd ludzi. To były właściwie strzępy nędzy ludzkiej. Szarzy, w szmatach, trudno było określić, czy to mężczyźni, czy kobiety. Dzieci miały stopy poowijane szmatami. Staliśmy jak zamurowani tym widokiem - pamięta Telicki.

Był w takim szoku, że nawet nie pomyślał, by pomóc tym ludziom przy wychodzeniu, by podać im rękę. - Dopiero po chwili zaczęliśmy ich pytać, dlaczego byli w kanałach, jak długo, jak się czują... To była grupa kilkunastu Żydów. Wszyscy pokazywali rękami na Sochę i mówili, że to wybawiciel, że żyją dzięki niemu, że uratował ich od zagłady, schował w kanałach i pomógł przetrwać - opisuje Telicki. - To, że przeżyli, to faktycznie był cud. Ci ludzie mówili, że narodzili się po raz drugi.

Ktoś z kamienicy zaprosił wszystkich do środka. - W jakimś pokoju stał stół, a na nim jedzenie, wręcz luksusowe jak na tamte czasy: kiełbasa, chleb, była też wódka - wylicza Telicki. Każdy jadł ze smakiem, ale pamiętam, że wszyscy Żydzi przestrzegali się, by jeść mało i powoli. Wiadomo, przez tyle miesięcy głodowali, ich żołądki odzwyczaiły się od jedzenia.

Niech się dowiedzą

Po cudzie na podwórku kamienicy przy pl. Bernardyńskim Telicki ruszył w drogę powrotną do rodzinnej wsi, do Zdołbunowa. Potem osiadł na stałe we Wschowie. - Życie miałem ciekawe i dobre, mam szczęśliwe małżeństwo, troje dzieci, doczekałem się wnuków i prawnuków. Nie sądziłem, że spotka mnie jeszcze coś tak niezwykłego - nie ukrywa.

- Kilka dni temu mój wnuk Błażej był w kinie - opowiada Telicki, który dziś ma 89 lat. - Po powrocie, pod ogromnym wrażeniem, opisywał mi sceny z filmu "W ciemności". Sięgnąłem wtedy po moje wspomnienia "Dalekie lata", wydane w 1997 roku.

Błażej przeczytał i był zszokowany. - To niemal jak scenariusz filmu "W ciemności" - mówił do dziadka. - Nie możemy tego tak zostawić, trzeba, by i inni się o tym dowiedzieli. Tu pomocny okazał się internet. Błażej dotarł do Beaty Dżon, tłumaczki książki "Dziewczynka w zielonym sweterku". To dramatyczna historia Krystyny Chiger, Żydówki, której życie w czasie wojny ocalił wspomniany już Socha, polski kanalarz ze Lwowa, przez 14 miesięcy pomagał i dawał schronienie ukrywającej się w kanałach grupie żydowskich uciekinierów z getta. Na podstawie tej właśnie książki powstał film "W ciemności" w reżyserii Holland, nominowany do Oscara.

Wnuk Telickiego napisał mail do Beaty Dżon, która nie tylko przetłumaczyła książkę, ale też zbiera informacje o losach ludzi uratowanych wtedy we Lwowie. Kobieta, która mieszka w Wiedniu, zadzwoniła do Wschowy jeszcze tego samego dnia. - Powiedziała, że jest właśnie w Polsce - dodaje Telicki. - Zaproponowała spotkanie we Wschowie.

Telicki czekał z niecierpliwością. Mimo swoich 89 lat, wciąż jest dziarskim, pełnym życia mężczyzną. - Lubię podróżować, sam załatwiam ważne sprawy, sam kieruję swoim starym autem, choć najbliżsi denerwują się i mówią, że powinienem odpuścić. Ale dlaczego?! - uśmiecha się. - Lubię dobrze zjeść i czasami wychylić kieliszeczek albo dwa dobrej wódki. A obok pięknych kobiet nigdy nie przechodzę obojętnie...

A latem do Lwowa!

Cała rozmowa Telickiego z Beatą Dżon została nagrana i utrwalona kamerą. - Pani Beata zapewniła, że zrobi wszystko, by o moich wspomnieniach nie zapomniano. Ja i Krystyna Chiger jesteśmy już jedynymi żyjącymi świadkami tamtych wydarzeń - podkreśla.
O świadku mieszkającym we Wschowie Beata Dżon powiadomiła grono ludzi, w tym bohaterkę i autorkę książki Krystynę Chiger, reżyserkę Agnieszkę Holland, producenta filmów dokumentalnych Sławka Grunberga.

- Pan Sławek zadzwonił do mnie z Nowego Jorku, bo robi film dokumentalny o losach dziewczynki w zielonym sweterku - mówi poruszony Telicki. - Pani Agnieszka Holland napisała do mnie mail: "Dzięki za e-mail. Informacje, fragment książki... Rozsyłam to natychmiast do wszystkich zainteresowanych, wszyscy bardzo wzruszeni i podnieceni faktem, że żyje świadek, który widział i opisał to zdarzenie. Mam nadzieję spotkać się z panem przy najbliższej okazji".

Ta okazja może nadarzyć się już latem. - Beata Dżon opowiedziała mi o planowanym spotkaniu we Lwowie, w którym mają wziąć udział wszyscy w jakiś sposób powiązani z tamtą historią. Ja też zostałem zaproszony. Zrobię wszystko, by w jak najlepszej formie doczekać tego zjazdu - obiecuje Telicki

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska