Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wystrzałowe dziewczyny

Tomasz Krzymiński
- Mamy w domu mnóstwo trofeów myśliwskich, z niektórych mąż robi na przykład lampki nocne - mówi pani Genowefa
- Mamy w domu mnóstwo trofeów myśliwskich, z niektórych mąż robi na przykład lampki nocne - mówi pani Genowefa fot. Tomasz Krzymiński
Łowiectwo - wydawać by się mogło, że to typowo męskie zajęcie. Jednak nie do końca tak jest.

Myślistwem parają się głównie panowie, ale nie brakuje też pań, które w lasach tropią zwierzynę.

Zwykle na kilkudziesięciu myśliwych trafia się jedna czy dwie kobiety. Ale choć jest ich mało, to są zdecydowanie lepiej przygotowane do łowiectwa od swoich kolegów. Wytrawni myśliwi twierdzą, że panie po prostu wkładają w każde zajęcia jak najwięcej wysiłku.

Wszystko w rodzinie

Joanna Przybyś z Głogowa od miesiąca jest pełnoprawnym myśliwym. Na polowaniu poświęconym patronowi łowów św. Hubertowi złożyła uroczyste ślubowanie. Wcześniej przez dwa lata musiała się szkolić. Teraz należy do wojskowego koła łowieckiego Wilk z Głogowa.

- Od zawsze pociągała mnie broń - zdradza głogowianka. - Poza tym to, że poluję, to kontynuacja rodzinnej tradycji. Mój tato zaraził łowiectwem brata i mojego męża. A teraz wciągnęli też mnie. Ale nie jestem w rodzinie jedyną polującą kobietą, myśliwym jest też moja siostra.

Także mężczyzna do łowiectwa wciągnął sławiankę Genowefę Badowską. - Na początku jeździłam z mężem do lasu żeby się dotlenić. Żeby odreagować stres - opowiada. - Zresztą do teraz polowania i przebywanie w lesie są formą relaksu. W pewnym momencie w kole łowieckim stwierdzili, że powinnam zostać dianą (kobieta polująca - red.), bo spędzałam w łowisku więcej czasu niż niejeden myśliwy.

To było 21 lat temu.

Są bardzo pracowite

Nie jestem jedyną polującą kobietą w rodzinie, myślistwem zajmuje się też moja siostra - opowiada głogowianka Joanna Przybyś
Nie jestem jedyną polującą kobietą w rodzinie, myślistwem zajmuje się też moja siostra - opowiada głogowianka Joanna Przybyś fot. Tomasz Krzymiński

Genowefa Badowska i jej mąż Adolf zawsze na polowania jeżdżą ze swoim psem - Kropką. - Ale w lesie każde nas idzie w swoją stronę - mówi sławianka.
(fot. fot. Tomasz Krzymiński)

Myśliwi, którzy mieli do czynienia z polującymi paniami bardzo je chwalą.
- Kobiety na ogół niełatwo uczy się strzelać, ale pani Przybyś bardzo mile mnie zaskoczyła - wyjaśnia Andrzej Rogowski. - Była bardzo zdyscyplinowana i pojętna. A do tego na końcowym egzaminie, wspólnie z inną panią, osiągnęły najlepszy wynik z 60-osobowej grupy.

Także Badowska doskonale strzela. A to dlatego, że w szkole pielęgniarskiej obyła się z bronią. A teraz jest jedną z najlepszych w kole łowieckim "Ryś" ze Sławy. Najczęściej rywalizuje ze swoim mężem w ilości odstrzelonej zwierzyny. - W ubiegłym roku ja wygrałam, ale w tym, póki co mąż jest lepszy - dodaje.
Sławianka poluje nie tylko lepiej od małżonka, ale też od innych myśliwych ze swojego koła. Przed rokiem dostała na przykład pierwszą nagrodę za odstrzał drapieżników.

Nie czują strachu

Do lasu najczęściej jeździ z mężem i psem. - Na miejscu każdy z nas idzie w swoją stronę - dodaje sławianka.

- Gdy na przykład upoluję dzika, dzwonię po męża. Ale nie po to, by wyręczył mnie z pracy, a podstawił auto. Kiedy on dociera do mnie, dzik jest już przygotowany do transportu. A krwi się nie boję, bo jestem pielęgniarką.
Panie przekonują, ze nie boją się zwierzyny. - jestem początkująca, ale z pewnością sobie poradzę - twierdzi J. Przybyś. - Wiele razy brałam udział w polowaniach indywidualnych i zbiorowych. Jestem z tym obyta.

Myśliwe nie mają też problemów z odnalezieniem się w lesie. Choć nie od dziś wiadomo, że kobiety mają gorszą orientację w terenie. - Mam swoje ścieżki i zawsze umiem trafić tam, gdzie chcę - mówi sławianka. - W lesie bywam prawie codziennie więc doskonale znam okolice. A gdyby przyszło mi pojechać w obce strony, też bym sobie poradziła. Szukałabym charakterystycznych znaków. Nie boję się też zostać sama po ciemku w lesie.

Żadnych perfum

Nie jestem jedyną polującą kobietą w rodzinie, myślistwem zajmuje się też moja siostra - opowiada głogowianka Joanna Przybyś
(fot. fot. Tomasz Krzymiński)

Panie, chodzące na łowy nie mają specjalnego sprzętu dla siebie. Używają podobnego do mężczyzn. Mają tylko inne kapelusze. A idąc na polowanie muszą nieco zmienić swoje codzienne upodobania. - Można zapomnieć o lakierach do włosów czy perfumach - wyjaśniają. - Je zwierzyna z daleka zwietrzy i ucieknie. Zresztą odzież, w której się poluje trzeba regularnie prać i wietrzyć. Jeśli chodzi o makijaż, to można sobie pozwolić na pomalowanie ust i co najwyżej upudrowanie nosa.

Dziczyzna to rarytas

Na ogół to, co upolują myśliwi trafia do skupów. Jeśli chcą zatrzymać mięso dla siebie, muszą za nie zapłacić. G. Badowska przyznaje, że robią tak z mężem. - Bo dziczyzna to prawdziwy rarytas - mówi.

Szczególnie, że sławianka potrafi ją doskonale przyrządzić. - Niekiedy niewielkiego dzika przygotowujemy na imprezę imieninową - opowiada Adolf Badowski. - Jest przyprawiany i zawozimy go do zakładu mięsnego w Kaszczorze, gdzie jest pieczony w całości. Oczywiście wcześniej mięso jest badane.

Sami też gotują potrawy z dziczyzny. - Korzystamy z przedwojennych przepisów - mówi G. Badowska. - Jeśli jest to mięso z dzika, to robimy podobne potrawy, jak z wieprzowiny. Ważne, żeby takie mięso dobrze przyprawić. Trzeba dodać do niego dużo ziół, jałowca czy czerwonego wina.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska