Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Za rzekomy dług wywieźli go w bagażniku do lasu i pobili

Paweł Kozłowski 95 722 57 72 [email protected]
archiwum GL
Pięciu chłopa zabrało Adama z klatki schodowej, wrzuciło do bagażnika i w samych laczkach wywiozło do lasu. Najbardziej agresywny był Manul, który kopał mężczyznę i bił pałką teleskopową. Ale wyrok dostali wszyscy.

Do napadu i pozbawienia wolności doszło 25 stycznia 2010. Adam 2,5-kilomterowy odcinek z lasu do swego mieszkania w Drezdenku przeszedł w kapciach i bluzie. Przy trzaskającym mrozie, bo tego dnia było prawie minus 20. Pierwsze zeznanie w komisariacie: o 16.15 zadzwonił Manul. Powiedział Adamowi, by zszedł. Przed mieszkaniem czekał z czterema mężczyznami. Adam od razu dostał dwa ciosy w twarz.

Z rozbitą wargą wepchnięto go do beemki. Po drodze musiał wejść do bagażnika. W lesie pod miastem został pobity pałką i skopany. Manul kazał mu przywieźć telewizor plazmowy na stację PKP w Starych Bielicach. - Krzyczał: "Zabiję cię ch...". Nie wiem za co. Nie mam zatargów, nie jestem winny pieniędzy - przekonywał na policji pokrzywdzony.

Manul dobrze znał się z Adamem. Można powiedzieć, że byli prawie rodziną. Siostra pobitego to matka chrzestna dziecka napastnika i kuzynka jego konkubiny. Ale w tym przypadku bliskie więzy okazały się dla Adama feralne.

Dzień wcześniej mężczyzna, na prośbę Manula, zawiózł jego i jego znajomych do Krzyża. Oprócz kierowcy, wszyscy byli pijani. W trakcie podróży Marcinowi S. wypadł portfel. Adam zauważył to dopiero w Drezdenku. Zgubę od razu oddał Manulowi. Ale na drugi dzień ten stwierdził, że brakuje 700 zł. Pod dom Adama Manul, Marcin S. i trzech innych mężczyzn przyjechało, by odzyskać kasę.
10 tysięcy i sprawy nie ma

Manul - trzydzieści parę lat, cztery tatuaże, dwoje dzieci, konserwator w szpitalu, wcześniej karany za włamanie i handel narkotykami - na początku przyznał się tylko do pobicia na klatce schodowej. Twierdził, że był sam i nikt do lasu nie został wywieziony. Próbował się wybielić. Przekonywał, że rodzina Adama chciała od niego 10 tys. zł za wycofanie sprawy i szantażowała go, bo "jeśli nie zapłaci, to znajdą się świadkowie i go upier...".

Ale szybko wyszło na jaw, że pieniądze Adamowi za wyciszenie proponowała konkubina Manula i jego matka. Śledczy nie dali także wiary napastnikowi, że był sam. Dwa dni po napadzie usłyszał zarzuty, m.in. pozbawienia wolności. Z obawy o mataczenie trafił do aresztu, w którym - jak się później okazało - spędził prawie 11 miesięcy. Policjanci bez większych problemów namierzyli też pozostałych sprawców.

Na ławie oskarżonych - oprócz Manula i Marcina S. - usiedli Artur B., Mateusz K. i Paweł K., do którego należało ciemne bmw. Wszyscy w wieku od 24 do 28 lat, pochodzili z Krzyża lub okolicznych wsi. Chcieli odsunąć od siebie winę, twierdząc, iż nie wiedzieli, że dojdzie do napadu. Prokurator oskarżył ich o stosowanie przemocy i pozbawienie wolności w celu wymuszenia zwrotu 700-złotowej wierzytelności (żądanie wydania plazmy, o której mowa na początku, miało dodatkowo zastraszyć Adama).

Oto przebieg wydarzeń, jaki ustalił sąd na podstawie dowodów i zeznań: 25 stycznia po południu Paweł i Mateusz jechali do Drezdenka do apteki. W międzyczasie zadzwonił do nich Marcin i poprosił o podwózkę. Po drodze zabrali jeszcze Artura. W samochodzie dowiedzieli się od Marcina, że pojadą odzyskać pieniądze. W Drezdenku dosiadł się Manul. W zajściu czynnie brał udział tylko ten ostatni (bił i kopał) oraz Marcin S. (siłą wyciągnął Adama z samochodu). Wszyscy zgodnie twierdzili, że to Manul był "przewodnikiem stada".

10 listopada 2010 w Sądzie Rejonowym w Strzelcach Kraj. zapadł wyrok - winni. Manul usłyszał, że czeka go 2,5 roku więzienia (jego sytuację pogarszał fakt, że nie tak dawno był karany). Pozostali dostali kary w zawieszeniu. Na korzyść Marcina S. świadczyło to, że powstrzymywał Manego od bicia.

- Gdyby S. go nie odciągnął, to pewnie by mnie zabił. Manul śmiał się przy tym, jak mnie bił - opowiadał Adam. Z kolei kierowca Paweł K. chciał, by Adama odwieźć do domu, a nie zostawiać w lesie na mrozie. Sąd stwierdził: - W końcowej fazie okazali ludzkie odruchy. Co ważne, sąd uznał, że napastnicy działali w przekonaniu, że egzekwują 700 zł, a nie działają w celu osiągnięcia korzyści majątkowej.

Dlaczego skazani zostali wszyscy, choć trzech nie brało czynnego udziału w zajściu? - Mieli świadomość wspólnego wykonywania czynu zabronionego. Widzieli krew, jak jest ubrany poszkodowany oraz to, że nie wsiadł dobrowolnie do samochodu. Dlatego są współsprawcami - orzekł sędzia.

- Ich zachowanie nie było całkowicie obojętne w stosunku do Adama, bo swą obecnością, liczebnością zwiększali zagrożenie na klatce schodowej i w samochodzie.
Obrońcy i prokurator zaskarżyli wyrok, ale sąd apelacyjny utrzymał go w mocy. Manul nie trafił od razu za kratki. Ze względu na sytuację rodzinną - m.in. podczas jego pobytu w areszcie mieszkanie zostało zadłużone - sąd odraczał mu dwukrotnie karę o pół roku. W czerwcu Manul miał się zgłosić do zakładu karnego.

PS. Imiona niektórych bohaterów zostały zmienione.
Od 7 sierpnia nasza gazeta ma dodatkowy adres: www.gazetalubuska.pl/premium. To nowa, a wkrótce płatna część naszego serwisu. Do systemu sprzedaży najciekawszych materiałów przystępujemy razem z innymi 41 portalami, które powiązane są z najpopularniejszymi gazetami i czasopismami w Polsce. Jeszce tylko dziś można korzystać z systemu za darmo, od poniedziałku za dostęp do wszystkich tytułów wystarczy zapłacić 19,90 zł miesięcznie.
Rejestracja i szczegóły na www.gazetalubuska.pl/premium

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska