Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zbudujcie nam tutaj śluzę, bo rzeczka nas zalewa - apeluje wójt Maszewa

Tomasz Czyżniewski [email protected]
Cofające się wody Zaszewki zalały wybudowana przed rokiem schetynówkę i kilkanaście gospodarstw
Cofające się wody Zaszewki zalały wybudowana przed rokiem schetynówkę i kilkanaście gospodarstw fot. Wojciech Waloch
- Po cholerę chcą mi prostować Maszewkę! Lepiej niech wybudują śluzę, to ludzi nie będzie zalewało - mówi wójt Maszewa Dariusz Jarociński. Chodzi o cofające się wody Odry wdzierające się do gospodarstw w Połęcku.

Nowa schetynówka biegnie przez Połęcko równolegle do Odry. Bardzo ułatwiła komunikację. Teraz przegradzają ją biało-czerwone taśmy. Za nimi długie na 100 m rozlewisko. - Chwilami się zastanawiam, czy przyczepy w poprzek nie postawić, żeby ludzie ciągnikami przez wodę nie jeździli. Przecież nie wiadomo, co się dzieję z podłożem i jeszcze nowiutką drogę rozwalą - skarży się wójt Jarociński. Rozlewisko jest atrakcją dla dzieci, wody trochę powyżej kolan, można pobrodzić czy przejechać rowerem.

Mniej zadowoleni są mieszkańcy sąsiednich domów, których pola, ogrody i piwnice zalała woda. Kilkanaście gospodarstw. Wszyscy spoglądają na przeprawę promową. To koło niej jest słup, na którym czarną farbą zaznaczono dokąd woda sięgała w 1997 r. Brakuje ok. 40 cm. Na szczęścia rzeka już opada.
Antoni Zawadzki stoi przed domem. Patrzy na rozlewisko Maszewki. - Pole mam zalane. Piwnicę również. A niech mnie zalewa - macha ręką. I tłumaczy: - W 1997 r. to była powódź. Żeby nie zatruć otoczenia wypompowaliśmy szambo. Po paru dniach patrzę a tu po podwórku pływa metalowy zbiornik. Wypłynął.

Chociaż Zawadzki jest spokojny, (inny ludzie mają o wiele większe problemy) to rozlewisko pod domem go denerwuje. - Powinni coś z tym zrobić żeby drogi nam nie zalewało - dorzuca.
Do rozlewiska przyzwyczaiła się Wanda Janiszewska. - W porównaniu z tym, co spotkało innych ludzi, to nic wielkiego. Ot 20 cm wody w piwnicy i zniszczone pole - uśmiecha się. - Dla dzieci uciecha dla nas zmartwienie. Wszystko, co było na polu do wyrzucenia. Damy sobie radę i jeszcze innym pomożemy. Gorzej bywało.

Wójt Jarociński jest mniej tolerancyjny. - Tu niezbędna jest śluza, która podczas powodzi zatrzymywałaby wody Odry cofające się do Maszewki. Byłoby bezpieczniej i wsi by nie zalewało - tłumaczy. I prowadzi nas do rowu nieopodal urzędu gminy w Maszewie. - To jest Maszewka - pokazuje na strumyk płynący zarośniętym rowem. - Zarząd melioracji chce go wyprostować. Czyli przekopać rów w innym miejscu. Nie wiem, komu to potrzebne. Lepiej te pieniądze wydać na śluzę. Większy byłby z tego pożytek. I ludzi by nie zalewało.
- Prostowanie Maszewki i ewentualna budowa śluzy to dwie różne sprawy. W dodatku nie ma pewności czy sama śluza, by wystarczyła. Potrzebne są jeszcze wały - uważa Jacek Miłosz z krośnieńskiego inspektoratu Lubuskiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych. - Podobny problem jest w Osiecznicy, gdzie oprócz śluzy potrzeba jeszcze 500 m wałów. Oczywiście największym wyzwaniem jest dolne Krosno, gdzie tyle domów zostało zalanych.

Podobnie jest w Starym Raduszcu. - Na drodze wjazdowej do Starego Raduszca od strony Krosna Odrz. Toczy się konflikt wokół przepustu, który idzie pod drogą - napisał do redakcji internauta. - Jedni mieszkańcy wsi zasypują przepust, drudzy chcą, aby został otwarty. Co jakiś czas interweniuje straż miejska i policja. Zamknięty przepust powoduje podnoszenie stanu wody, a co za tym idzie zalewanie większej ilości gospodarstw we wsi. Natomiast mniejsza część gospodarzy broni swoich pól i ogrodów, które stanowią na pewno mniejszą wartość niż domy mieszkalne. Raduszec został podzielony na tych, którzy godni są ratunku ich ogrodów i tych, którzy nie godni są ratowania ich domów."

Władze Krosna przepustu nie chciały otworzyć. - Nic by to nie dało - pewnym głosem tłumaczy wiceburmistrz Mirosław Glaz. - Najważniejszym zadaniem, jest ratowanie tego, co można uratować. Gdybyśmy przepust otworzyli to woda zalałaby nie tylko sąsiednie pola, ale również domy mieszkalne. Czyli spowodowalibyśmy kolejne zniszczenia. Natomiast to jest tak mały teren, że woda w zalanych miejscach może obniżyłaby się o kilka centymetrów. Nic by to nie dało. Sytuacja zalanych by się nie zmieniła, natomiast zalalibyśmy kolejne domy. Nie można tak robić. Burmistrz Chinalski był na miejscu i tłumaczył ludziom, dlaczego nie otworzymy przepustu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska