- Boję się tędy schodzić, bo już raz z nich spadłam i złamałam rękę. Nie chcę drugi raz tego samego przezywać - opowiada zielonogórzanka. - Dlatego teraz wychodzę z domu z łopatką i gdzie trzeba trochę poodśnieżam.
Sytuacja na osiedlach Przyjaźni, Zacisze nie jest najgorsza, jeśli chodzi o chodniki, znacznie gorzej wyglądają parkingi i osiedlowe uliczki. Większość mieszkańców nie zdecydowała się wyjechać.
- Całą niedzielę odkopywałam z mężem samochód, wyczyściliśmy parking, ale i tak rano nie mogła wyjechać z osiedlowej uliczki - mówi Krystyna Walewska, która stawia auto przy ul. Bananowej. - Przez pół godziny dzwoniłam po taksówki. Najpierw w ogóle nie odbierali telefonów, potem w dwóch korporacjach dowiedziałam się, że nie ma szans na przyjazd taksówki. Spóźniłam się do pracy. Sąsiadka musiała odprowadzić dzieci do szkoły pieszo. Też się oczywiście spóźnili.
Na Zaciszu mieszkańcy się dogadują i wspólnymi siłami próbują odśnieżać parkingi. Podobnie jest na os. Przyjaźni. Choć to oczywiście kropla w morzu potrzeb.
- Przy Krasickiego stoją zasypane wszystkie samochody. Nikt nie zdecydował się na wyjazd. Ulica jest biała - dodaje I. Jamróz.
Nie tylko samochodom osobowym ciężko było poruszać się po osiedlach. Na Zacisze nie mogły wjechać dziś śmieciarki.
- Jechałam na ul. Wyszyńskiego ósemką do szkoły. Z drugiego przystanku autobus nie mógł ruszyć. Staliśmy kilka minut. Koła się ślizgały. Kierowca cofał się i próbował znów ruszyć - opowiada maturzystka Paulina Łabędź. - Autobus piszczał jakby miał ducha wyzionąć. Na szczęście po kilku minutach udało się ruszyć z miejsca.
Chodząc po mieście zauważyliśmy, że z niektórych dachów znika śnieg. Pracownicy łopatami zrzucali go z dachów sądów. Podobnie było na hotelu Ruben.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?