MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Dwanaście epitafiów

TOMASZ CZYŻNIEWSKI [email protected]
"Mija czas, nadchodzi śmierć. O, człowieku, postępuj sprawiedliwie i miej respekt przed Bogiem. Tym razem dotyczyło to mnie, zastanów się więc, gdyż wkrótce będzie dotyczyć również ciebie...

... Czytelniku, rozważ to szczere ostrzeżenie pozostawione specjalnie dla ciebie przez Jana Franciszka Senftleben, który uprzedził ciebie 22 maja 1691 roku. Zanim ty więc odejdziesz, to uczyń przedtem również coś od siebie i powiedz z modlitwą: O, Panie, daj mu wieczne odpoczywanie i niech mu światłość wiekuista świeci. Ja zawierzyłem moją sprawę Bogu, On uczyni ze mną według swej woli. Również Wy będziecie złamani i wygaszeni."
Taki apel, pisany po niemiecku, możemy przeczytać na tablicy nagrobnej w zielonogórskim kościele pw. św. Jadwigi. Całość uzupełnia płaskorzeźba nawiązująca do "tańca śmierci", przypominająca nam, że śmierć czeka każdego.
O Senftlebenie wiemy niewiele. Prawdopodobnie był krewnym ówczesnego proboszcza.

Dwanaście epitafiów

Podobnych tablic jest w Zielonej Górze dwanaście. Znajdują się w dwóch kościołach: pw. św. Jadwigi i Matki Boskiej Częstochowskiej. Wszystkie je zbadał, pomierzył i opisał dr Adam Górski z pracowni epigraficznej Uniwersytetu Zielonogórskiego. Przetłumaczył też inskrypcje.
- Mamy tu do czynienia z płytami nagrobnymi i epitafiami. Pierwsze kładziono bezpośrednio nad grobem, a drugie umieszczano np. w ścianach kościołów, upamiętniając zmarłych, których groby są w innym miejscu - tłumaczy Górski. - Zielonogórskie płyty zachowały się w niezłym stanie. Dzięki nim możemy się wiele dowiedzieć o ludziach, którzy tu kiedyś żyli.
Najstarsze epitafium poświęcone jest Annie Grasse (1624-1670), córce burmistrza Grzegorza Grassego. Dzięki informacjom wyrytym w piaskowcu wiemy, że była dwukrotnie zamężna i doczekała się sześciorga dzieci (dwóch synów i czterech córek).
- Na płytach umieszczano datę urodzin i śmierci oraz życiorys, czasami mocno rozbudowany. Pisano w nim o zasługach zmarłego, kim był, ile miał dzieci, na co umarł. Czasem fundatorzy dodawali informacje o sobie. Do tego dochodziły cytaty biblijne, odwołanie się do Boga i wiara w zmartwychwstanie - mówi Górski.

Śpij najukochańszy skarbie

Różna była też forma opisów na epitafiach. W jednych zmarły mówił bezpośrednio do osoby stojącej przed płytą, w innych to pogrążona w żalu rodzina zwracała się do bliskiego, który odszedł. Tak było w przypadku zmarłego na apopleksję Jana Joachima Schirmera (1688-1753), który przez 11 lat był zielonogórskim pastorem. Na płycie, oprócz zwyczajowego życiorysu, wyryte są słowa jego drugiej żony Katarzyny Juliany Berndt: "Śpij, najukochańszy skarbie, w twym dole grobowym aż do tego dnia, w którym wielce uradowana dusza, zamiast próchniejącej i całkowicie rozpadającej się budowli, będzie oglądać blask nieba w pełnym świetle. Tymczasem, dopóki mnie po wszystkich cierpieniach z czasem również nie złożą w zimnym grobie i nie będę się cieszyć z tobą w wielkiej chwale Bożej, pozostaje zachowana w mej piersi droga pamięć o Tobie".
Tak prezentowały się XVIIwieczne płyty mieszczańskie, pełne opisów i symboli religijnych. A jak wyglądają epitafia szlacheckie?

Świdnicki rycerz

Jedziemy do podzielonogórskiej Świdnicy, gdzie w zakrystii kościoła pw. św. Marcina zachowało się epitafium Henryka von Zedlitz, właściciela wsi. Ma 400 lat i jest uważane za najcenniejszy tego typu zabytek w pow. zielonogórskim. Ma ponad 4 m wysokości. - To przykład płyty figuralnej, na której umieszczano postać zmarłego w naturalnej wielkości. Przy niej układano również herb właściwy, matki i dwóch babek. Na takich epitafiach opis zasług zmarłego był bardzo skrótowy i wykuwano go wokół płyty - mówi dr Górski.
Naukowcy z Uniwersytetu Zielonogórskiego dotychczas zbadali i opisali około 500 płyt nagrobnych i epitafiów głównie w okolicach Zielonej Góry, Nowej Soli i Wschowy. Szacuje się, że w sumie jest ich około 2 tysięcy. Niestety, kilka tysięcy nie przetrwało do naszych czasów.
- Badania prowadzimy w całej diecezji zielonogórsko-gorzowskiej. Większość płyt jest w kościołach. Są w bardzo różnym stanie. Zielona Góra i Świdnica są dobrym przykładem, ale np. w Nietkowie zniszczono płyty Rotenburgów. Kiedyś ich nie szanowano, "bo to niemieckie". Teraz, na szczęście, obserwuję coraz większe zrozumienie i chęć ratowania. My tych ludzi bardzo często wydobywamy z niepamięci. Gdyby nie epitafia, nikt by o nich nie wiedział - opowiada Górski. - Jak tłumaczę te inskrypcje, to dochodzę do wniosku, że my dziś podobnie odczuwamy. Ból, cierpienie i smutek mają podobny wymiar. Są ponadczasowe. Inaczej je tylko okazujemy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska