... Czytelniku, rozważ to szczere ostrzeżenie pozostawione specjalnie dla ciebie przez Jana Franciszka Senftleben, który uprzedził ciebie 22 maja 1691 roku. Zanim ty więc odejdziesz, to uczyń przedtem również coś od siebie i powiedz z modlitwą: O, Panie, daj mu wieczne odpoczywanie i niech mu światłość wiekuista świeci. Ja zawierzyłem moją sprawę Bogu, On uczyni ze mną według swej woli. Również Wy będziecie złamani i wygaszeni."
Taki apel, pisany po niemiecku, możemy przeczytać na tablicy nagrobnej w zielonogórskim kościele pw. św. Jadwigi. Całość uzupełnia płaskorzeźba nawiązująca do "tańca śmierci", przypominająca nam, że śmierć czeka każdego.
O Senftlebenie wiemy niewiele. Prawdopodobnie był krewnym ówczesnego proboszcza.
Dwanaście epitafiów
Podobnych tablic jest w Zielonej Górze dwanaście. Znajdują się w dwóch kościołach: pw. św. Jadwigi i Matki Boskiej Częstochowskiej. Wszystkie je zbadał, pomierzył i opisał dr Adam Górski z pracowni epigraficznej Uniwersytetu Zielonogórskiego. Przetłumaczył też inskrypcje.
- Mamy tu do czynienia z płytami nagrobnymi i epitafiami. Pierwsze kładziono bezpośrednio nad grobem, a drugie umieszczano np. w ścianach kościołów, upamiętniając zmarłych, których groby są w innym miejscu - tłumaczy Górski. - Zielonogórskie płyty zachowały się w niezłym stanie. Dzięki nim możemy się wiele dowiedzieć o ludziach, którzy tu kiedyś żyli.
Najstarsze epitafium poświęcone jest Annie Grasse (1624-1670), córce burmistrza Grzegorza Grassego. Dzięki informacjom wyrytym w piaskowcu wiemy, że była dwukrotnie zamężna i doczekała się sześciorga dzieci (dwóch synów i czterech córek).
- Na płytach umieszczano datę urodzin i śmierci oraz życiorys, czasami mocno rozbudowany. Pisano w nim o zasługach zmarłego, kim był, ile miał dzieci, na co umarł. Czasem fundatorzy dodawali informacje o sobie. Do tego dochodziły cytaty biblijne, odwołanie się do Boga i wiara w zmartwychwstanie - mówi Górski.
Śpij najukochańszy skarbie
Różna była też forma opisów na epitafiach. W jednych zmarły mówił bezpośrednio do osoby stojącej przed płytą, w innych to pogrążona w żalu rodzina zwracała się do bliskiego, który odszedł. Tak było w przypadku zmarłego na apopleksję Jana Joachima Schirmera (1688-1753), który przez 11 lat był zielonogórskim pastorem. Na płycie, oprócz zwyczajowego życiorysu, wyryte są słowa jego drugiej żony Katarzyny Juliany Berndt: "Śpij, najukochańszy skarbie, w twym dole grobowym aż do tego dnia, w którym wielce uradowana dusza, zamiast próchniejącej i całkowicie rozpadającej się budowli, będzie oglądać blask nieba w pełnym świetle. Tymczasem, dopóki mnie po wszystkich cierpieniach z czasem również nie złożą w zimnym grobie i nie będę się cieszyć z tobą w wielkiej chwale Bożej, pozostaje zachowana w mej piersi droga pamięć o Tobie".
Tak prezentowały się XVIIwieczne płyty mieszczańskie, pełne opisów i symboli religijnych. A jak wyglądają epitafia szlacheckie?
Świdnicki rycerz
Jedziemy do podzielonogórskiej Świdnicy, gdzie w zakrystii kościoła pw. św. Marcina zachowało się epitafium Henryka von Zedlitz, właściciela wsi. Ma 400 lat i jest uważane za najcenniejszy tego typu zabytek w pow. zielonogórskim. Ma ponad 4 m wysokości. - To przykład płyty figuralnej, na której umieszczano postać zmarłego w naturalnej wielkości. Przy niej układano również herb właściwy, matki i dwóch babek. Na takich epitafiach opis zasług zmarłego był bardzo skrótowy i wykuwano go wokół płyty - mówi dr Górski.
Naukowcy z Uniwersytetu Zielonogórskiego dotychczas zbadali i opisali około 500 płyt nagrobnych i epitafiów głównie w okolicach Zielonej Góry, Nowej Soli i Wschowy. Szacuje się, że w sumie jest ich około 2 tysięcy. Niestety, kilka tysięcy nie przetrwało do naszych czasów.
- Badania prowadzimy w całej diecezji zielonogórsko-gorzowskiej. Większość płyt jest w kościołach. Są w bardzo różnym stanie. Zielona Góra i Świdnica są dobrym przykładem, ale np. w Nietkowie zniszczono płyty Rotenburgów. Kiedyś ich nie szanowano, "bo to niemieckie". Teraz, na szczęście, obserwuję coraz większe zrozumienie i chęć ratowania. My tych ludzi bardzo często wydobywamy z niepamięci. Gdyby nie epitafia, nikt by o nich nie wiedział - opowiada Górski. - Jak tłumaczę te inskrypcje, to dochodzę do wniosku, że my dziś podobnie odczuwamy. Ból, cierpienie i smutek mają podobny wymiar. Są ponadczasowe. Inaczej je tylko okazujemy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?