Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dzień Teatru Publicznego 2020. Lubuski Teatr prezentuje wstrząsający spektakl „Trash Story” w reżyserii Marcina Libera. Oglądaj online!

Zdzisław Haczek
Zdzisław Haczek
Głośny spektakl Lubuskiego Teatru „Trash Story” z 2012 roku możemy obejrzeć dwa razy: w sobotę i niedzielę, 16 i 17 maja 2020 r., o godz. 18.00 na kanale YouTube Lubuskiego Teatru
Głośny spektakl Lubuskiego Teatru „Trash Story” z 2012 roku możemy obejrzeć dwa razy: w sobotę i niedzielę, 16 i 17 maja 2020 r., o godz. 18.00 na kanale YouTube Lubuskiego Teatru Zdzisław Haczek/Gazeta Lubuska
- Była duża stodoła. Pożegnałam się i poszłam... - mówią duchy dziesięciu niemieckich kobiet, które nie dożyły końca wojny. Zobacz online spektakl „Trash Story” w reżyserii Marcina Libera

16 maja 2020 r. przypada Dzień Teatru Publicznego. Z tej okazji Lubuski Teatr zaprasza na kolejne prezentacje online swojego spektaklu.

„Trash Story” online 16 i 17 maja 2020 roku
W sobotę i niedzielę, 16 i 17 maja 2020 r., o godz. 18.00 na kanale YouTube Lubuskiego Teatru obejrzymy zapis wstrząsającego spektaklu „Trash Story” autorstwa Magdy Fertacz w reżyserii Marcina Libera.

Reżyser Marcin Liber: „Tematem naszego przedstawienia jest pamięć. Pamięć o tych, którzy mieszkali tu przed nami. Mieszkali w domach, w których teraz mieszkamy MY. ICH już nie ma. Zostały ślady: listy, fotografie, przedmioty codziennego użytku, meble, domy i groby. Ta historia nie jest osobna, historia jest wspólna. Pamiętajmy o tym.”

„Trash Story” kolejnym spektaklem Lubuskiego Teatru prezentowanym online

Przed premierą „Trash Story” (17 czerwca 2012 r.) w reżyserii Marcina Libera w Lubuskim Teatrze pisaliśmy:

Najnowszy spektakl na scenie Lubuskiego Teatru nie będzie miły i przyjemny. Reżyser Marcin Liber sięgnął po nagradzany tekst Magdy Fertacz.
W domu polskiej rodziny, mieszkającej na tzw. ziemiach odzyskanych, pojawią się duchy niemieckich kobiet. Były malarkami, farmaceutkami, studentkami, lekarkami, architektami... Choć może wyciągały ręce w hitlerowskim pozdrowieniu[/b], każda na swój sposób próbowała sprzeciwić się nazizmowi, kiedy ten chciał zawładnąć ich życiem, kodeksem wartości.

Wszystkie skończyły jak tysiące innych Niemców, którzy w 1945 r. na wieść o nadciągającym Antychryście w rosyjskim mundurze, popełniali samobójstwo. Podcinali żyły swoim dzieciom i sobie. Albo wieszali się, czasem zbiorowo, jak w Wildenhagen (dziś Lubin w gminie Torzym) na strychu domu. Ksiądz Georg Gottwald relacjonował, że w ciągu dwóch tygodni po wejściu Rosjan do Gruenberga (dziś Zielona Gora), życie odebrało sobie ponad 500 niemieckich mieszkańców...

„Trash Story” będzie opowieścią o gnieździe

O domu, w którym mieszkamy, ale często ma on swoją, nie zawsze z nami związaną, historię. I ślady po wcześniejszych właścicielach. W takim domu na Dronikach koło Ciosańca pod Sławą mieszka kierownik literacki Lubuskiego Teatru - Wojciech Śmigielski, który w katalogu „Trash Story” przywołuje swoje zabawy w dzieciństwie na poniemieckim zielonogórskim cmentarzu, w latach 60. zamienionym na Park Tysiąclecia.

„Trash Story” jest właśnie opowieścią o takim miejscu, nad którym ciąży pamięć

Miejscu z tajemnicą, którą trzeba wyjaśnić. - Inaczej bocian nie wróci do swojego gniazda - mówi dramaturg Michał Pabian.

Urodzony w Zielonej Górze Marcin Liber właśnie do swojego gniazda wrócił. Reżyser słynie (choćby zrealizowane w Legnicy „III Furie”) ze spektakli ostrych, mocnych, przewrotnych, które kłują naszą dumę, samouwielbienie, odzierają symbole z blasku.
Na niedzielnej premierze widzom może być gorąco.

Dyrektor Lubuskiego Teatru Robert Czechowski o cykl prezentacji online swoich najpopularniejszych spektakli

Po premierze „Trash Story” w Lubuskim Teatrze w czerwcu 2012 roku pisaliśmy w GL:

Lubuski Teatr na koniec sezonu przygotował petardę. Każe nam gryźć ziemię niepamięci o ofiarach. Polskich i tych niemieckich, które zawisły na sznurze.
Reżyser Marcin Liber obiecał nam, że jego „Trash Story” nie będzie spektaklem łatwym i przyjemnym. I słowa dotrzymał. A nie chodzi tu o to, że grający Brata Ernest Nita prawie pluje widzowi w twarz czy częstuje grudką ziemi.
Ta ziemia jest w zielonogórskim spektaklu akurat prawdziwa. Tak jak kawał karkówki, który z wielkim zaangażowaniem tnie na kawałki Matka (Elżbieta Donimirska), by wrzucić na gorący prawdziwym żarem ruszt polskiego, rodzinnego grilla - tuż pod nos widzów, skupionych bliziutko z trzech stron użyźnionej sceny.

Z głową w ziemi

Po cóż reżyserowi ta scenograficzna dosłowność? Przecież nie o zapach gleby czy pieczystego tylko chodzi. A bardziej o brud, który staje się stałym elementem kostiumu tarzającego się, zakopującego sobie głowę Ernesta Nity. Czarna ziemia szybko zastępuje mundur dzielnego, współczesnego polskiego wojaka, który z misji wrócił inny. Niepozbierany. A któregoś dnia poszedł nad rzekę i ślad po nim zaginął. A Matka została z bólem, papierowymi hasłami „Honor”, „Ojczyzna” na ustach. I z drugim synem - Małym (Dawid Rafalski), ale tym innym, dziwnym, z tym swoim śmiesznym, bezproduktywnym pacyfizmem w sercu. Ojciec? Ojciec (Aleksander Podolak) pławi się (dosłownie!) w amerykańskim śnie. Jest jeszcze domniemana Wdowa (Hanna Klepacka) po Bracie. Coś ją łączy z Małym? Zgroza!

Miała umrzeć w 5 minut

No i są jeszcze duchy tych dziesięciu niemieckich kobiet. W prologu pedagog Ursulka Klarin, malarka Ursulka Anne, restauratorka Ursulka Marthe, farmaceutka Ursulka Althe, studentka Ursulka Joppe i inne opowiadają, jak wyglądało ich zwyczajne życie w Gruenbergu - przedwojennej Zielonej Górze. I jak nazizm zawłaszczał ich wolność, pragnienia... „Była duża stodoła. Pożegnałam się i poszłam” - kończy każda swoją krótką biografię.

O jaką stodołę chodzi?

W sumie o wiele stodół, domowych strychów, gdzie na przełomie 1944 i 1945 r. wieszały się niemieckie kobiety na wieść, że idzie ruski Antychryst. Że morduje i gwałci, nawet dziewczynki.
To fragmenty reportaży o Wildenhagen - dzisiejszym Lubinie w okolicach Torzymia i Rzepina - słyszymy z ust bohaterów dramatu Magdy Fertacz. To tam niemieckie kobiety uradziły, że świat się kończy. Wieszać się trzeba. Pobiegły na strych, stawały na workach. Najpierw wieszały swoje dzieci...
Adelheid Negel w 2002 r. powie do kamery Grzegorza Pawełczaka, że pytała wtedy, stojąc na worku ze sznurem na szyi, czy długo będzie umierała. - To tylko 5 minut - usłyszała od rodzicielki, która córki jednak nie upilnowała. Za wcześnie umarła, a małą Adelheid znaleźli wśród powieszonych kobiet rosyjscy żołnierze. Jej nie zgwałcili. Jej starszą koleżankę w agonii - już tak.

Ziemia wasza i nasza

M. Liber w swoim przypominaniu o losie niemieckich kobiet - żon i matek tych, którzy w hitlerowskim mundurze „uczyli porządku” i „oczyszczali ze świń” słowiańskie kraje na wschodzie, daleki jest od rewizjonizmu. Nie wybiela zbrodni. Słyszymy o cyklonie B, który zabijał w komorze gazowej od dołu, najpierw dzieci i chorych...

Jeśli coś „Trash Story” rewiduje, to naszą pamięć i świadomość. Tytuły kolejnych aktów typu „Rozmowa”, „Dom” wyświetla reżyser na ścianie po polsku i po niemiecku. W dwóch równoległych, obcujących obok siebie, rzeczywistościach, znajduje punkty styczne. Tu i tu są kobiety. Oszukane przez „ojczyźnianą” doktrynę matki, żony, narzeczone, córki.
I jest ziemia. - Ta ziemia wyżywiła Niemca, to myśleliśmy, że i nas wyżywi - wzdycha Matka. I dotyka sedna. Miejsca. Gniazda. Tego jakże polskiego. A jak się bliżej przyjrzeć - zbudowanego po części ze śmieci. Co nie przeszkadza, by doń wracać.
Co więc przeszkadza? Pamięć, a raczej jej brak.

Niepochowani wołają

50 samobójczyń z Wildenhagen pochowano w bezimiennych zbiorowych mogiłach. Jedną wykopali na polu bohaterowie „Trash Story”... A opłakiwany przez Matkę ukochany syn? Cierpi niepochowany w zaświatach, dzieląc los chóru niemieckich duchów. Tu potrzeba pogrzebu. Trumna nie musi lśnić lakierowaną dębiną. Wystarczy skromny znicz. Znak pamięci.

Zdzisław Haczek/Gazeta Lubuska
czerwiec 2012

Lubuski Teatr – Trash Story

Autor: Magda Fertacz
Reżyseria: Marcin Liber
Muzyka: Aleksandra Gryka
Scenografia: Grupa Mixer, Marcin Liber
Kostiumy: Grupa Mixer
Dramaturgia: Michał Pabian
Przygotowanie chóru: Hanna Klepacka

Obsada:

Są:

  • Matka – Elżbieta Donimirska
  • Wdowa – Hanna Klepacka
  • Brat – Ernest Nita
  • Ojciec – Aleksander Podolak
  • Mały – Dawid Rafalski (gościnnie)

Byli:

  • Ursulka Klarin – Pedagog miejski – Kaja Bień
  • Ursulka Anne – Malarka – Anna Stasiak
  • Ursulka Marthe – Restauratorka – Marta Frąckowiak
  • Ursulka Althe – Farmaceutka – Anna Haba
  • Ursulka Karle – Handlarka – Karolina Honchera
  • Ursulka Truda – Lekarka – Tatiana Kołodziejska
  • Ursulka Joppe – Studentka – Joanna Koc
  • Ursulka Elfriede – Architekt miejski – Elżbieta Lisowska-Kopeć
  • Ursulka Brivi – Kierownik Grünfest – Beata Sobicka-Kupczyk
  • Ursulka Dulchi – Kierownik Chóru – Dobrosława Trębacz

Premiera: 17 czerwca 2012
Czas trwania: 130 min

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

"Szpila" i "Tiger" znowu spełniają marzenia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska