Czytaj też: Inwestycje w regionie. Do Żar chcą wejść Anglicy W trakcie ostatniej sesji Rady Miasta jednym z punktów obrad było głosowanie w sprawie zaciągnięcia przez miasto 125 mln zł kredytu. - Zostanie zaciągnięty w latach 2011-2013 w trzech transzach - przedstawiała projekt uchwały skarbnik miasta Małgorzata Zienkiewicz. W tym roku byłoby to 68,84 mln zł, w przyszłym 30 mln, a za dwa lata 26,16 mln zł. Naszym kredytodawcą ma być Europejski Bank Inwestycyjny, a pożyczone pieniądze mielibyśmy spłacać do 2036 r. Poszłyby one na finansowanie inwestycji.
Remonty, kanalizacja, oświata
- Zaciąganie kredytu jest ostatnią rzeczą, jaką powinniśmy zrobić - mówił radny PiS Mirosław Rawa. - Kredyty to nic złego - twierdził z kolei Robert Surowiec, przewodniczący klubu PO. Od skarbnik miasta żądał jednak konkretów. - Na co zostanie on przeznaczony? Jaka będzie wysokość odsetek? - pytał z mównicy. - Budowa kanalizacji deszczowej na Zawarciu, przebudowa Małyszyńskiej, kolejne w naszym mieście bloki socjalne, remont ul. Dobrej, Kobylogórskiej, Podmiejskiej i wiele zadań oświatowych - wymieniała Zienkiewicz. Robiła to jednak chaotyczne. Radnych nie przekonała. Marek Surmacz (PiS) zaproponował, by uchwały nie głosować i odesłać ją do odpowiednich komisji. Wniosek Surmacza poparło 11 radnych PiS i PO. Temperatura obrad zaczęła stygnąć. Jak się okazało, tylko do czasu...
Na zakończenie sesji, w punkcie „sprawy różne”, Surowiec zaproponował zwołanie konwentu rady. Postanowiono, w ostatniej chwili, wprowadzić do porządku ponowne głosowanie uchwały w sprawie kredytu. Na znak protestu z sali wyszli radni PiS, a pozostała część rady 125 mln zł kredytu w EBI przegłosowała.
Taki sposób przyjmowania uchwał nie podoba się Robertowi Jałowemu. - Siłowe wprowadzenie punktu obrad bez ponownej analizy to kpina z demokracji i z mieszkańców miasta - mówi. - W przerwie obrad tajemnicze siły przekonały szefa klubu PO do zmiany zdania. Choć nie żyjemy w Gotham City, odnoszę wrażenie, że zaliczył on po prostu spotkanie z Jokerem. Siłowe wprowadzenie punktu obrad bez ponownej analizy jest kpiną z demokracji i z mieszkańców miasta. To przecież kredyt nie na 125 tys., ale 125 mln zł! - grzmi radny PiS.
Jest pożyczka, będą dotacje z Unii
- To trochę moja wina - odpowiada Surowiec. - Nie byłem bowiem na komisjach. W trakcie przerwy podeszła do mnie skarbnik wraz z wiceprezydentem Tomasikiem i oboje wskazali, które konkretnie inwestycje są ujęte w Wieloletniej Prognozie Finansowej. Okazało się, że w trakcie, gdy my obradowaliśmy, to EBI czekał na naszą decyzję, a datę podpisania kredytu ustalono na 6 lipca. Nie będę kopał prezydenta Jędrzejczaka, jeśli przy tym ma ucierpieć miasto. Jestem samorządowcem i zależy mi na Gorzowie - mówi Surowiec.
Wiceprezydent Gorzowa Tadeusz Tomasik jest zadowolony z takiego obrotu sprawy: - W tym roku i tak musielibyśmy wziąć 68 mln zł kredytu. Jeśli radni nie przegłosowaliby uchwały, trzeba byłoby go i tak zaciągnąć, ale w bankach komercyjnych - mówi urzędnik. Podkreśla, że dzięki temu, iż weźmiemy kredyt w EBI, zaoszczędzimy 1 mln zł. Zyskamy też środki na wkład własny miasta, gdy Unia Europejska będzie rozdzielała pieniądze na lata 2014-2020.
Czytaj też: Świebodzin stawia na inwestycje
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?