Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marszałek i jej „dziennikarze”. PO co komu takie media?

Robert Bagiński
Rządząca regionem Platforma Obywatelska stworzyła w Urzędzie Marszałkowskim strukturę, która zajmuje się propagandą i publikowaniem nieprawdziwych informacji. Zatrudnieni tam byli „dziennikarze”, wypełniają polecenia zlecone przez polityków PO.

Rachunek dla Lubuszan, to niespełna 3 miliony złotych, które mogłyby zostać przekazane na potrzeby mieszkańców Lubuskiego.

- Musimy mieć własne media – ogłosiła na jednej z sesji sejmiku marszałek Elżbieta Polak. Zaraz potem powołała do życia Lubuskie Centrum Informacyjne, kolejną komórkę administracyjną z dyrektorem, zastępcą oraz urzędnikami. Rzecz w tym, że zostali nimi byli dziennikarze. Dzisiaj, w całym Urzędzie Marszałkowskim pracuje ich całkiem sporo. – Książątka i księżniczki, tak są nazywani w urzędzie – zdradza jedna z urzędniczek departamentu merytorycznego. – Wszystko dlatego, że głowę noszą bardzo wysoko – dodaje.

Zaciąg byłych dziennikarzy do pracy w urzędzie, zaczął się kilka lat temu. Ścieżkę przetarła Joanna Malon i Katarzyna Kozińska z TVP, Marzena Toczek z Radia Index oraz Mirosława Dulat z Gazety Wyborczej. Najbardziej pokaźną grupę „najemników” z redakcji, stanowią byli dziennikarze Gazety Lubuskiej. Jako pierwszy do pracy na rzecz polityków przeszedł Michał Iwanowski, który został rzecznikiem prasowym zarządu, a dzisiaj jest dyrektorem LCI. Potem byli następni: Tatiana Mikułko, która została szefem gabinetu, a także jej partner Paweł Kozłowski, obecnie rzecznik prasowy. Byli też inni, na przykład Małgorzata Gabrysz z RMF.

Największy exodus dziennikarzy z GL do pracy na rzecz polityków PO w Urzędzie Marszałkowskim, nastąpił po zmianach właścicielskich w 2021 roku. Nie jest tajemnicą, że kontrola działalności polityków, z którymi byli w bardzo dobrej komitywie, to nie była dla nich komfortowa sytuacja. Dotychczas, głównie im sprzyjali, albo z nimi współpracowali. Wśród tych, którzy postanowili odejść, byli m.in.: Zdzisław Haczek, Szymon Kozica, Dariusz Chajewski i Andrzej Flugel.

Ten ostatni był felietonistą. Zasłynął tym, że w jednym ze swoich felietonów nazwał premiera Mateusza Morawieckiego „kłamcą”. Wcześniej dokonywał innych prowokacji, licząc na to, że będzie to powodem pozbawienia go pracy. Tak się jednak nie stało. - Nikt ich nie zwolnił i niczego nie cenzurował, co było zgodne z prawem. Oni swoje odejście tłumaczyli na zewnątrz inaczej, bo tak było im wygodnie – mówi Janusz Życzkowski, redaktor naczelny.

- To nie są już dziennikarze, a sprawa wymaga rozwiązań systemowych – uważa profesor Lucyna Szot, politolog i medioznawca z Uniwersytetu Wrocławskiego. To była jej reakcja na informację o tym, że lubuscy politycy PO zatrudniają do swoich działań ludzi związanych z mediami. Debata na ten temat odbyła się w Instytucie Dialogu i Dyskursu Publicznego w Warszawie.

Departamentem Propagandy, Sukcesu i Nieomylności

Wszyscy oni tworzą zespół LCI. Zdążyli też przyzwyczaić odbiorców swoich informacji do tego, że nie jest to informowanie o pracy samorządu, ale partyjna propaganda, często z elementami kłamstw i półprawd. - Niech marszałek Polak skończy z obłudą i nazwie te swoje LCI Departamentem Propagandy, Sukcesu i Nieomylności – mówi radny sejmiku PiS, Zbigniew Kościk.
- LCI zleca część materiałów autorskich podmiotom zewnętrznym, zarówno w formie tekstowej jak i audiowizualnej – tłumaczy Paweł Kozłowski, rzecznik UMWL. Właśnie dlatego, do zespołu centrum dokoptowany został jako zleceniobiorca b. wiceprezydent Gorzowa, sztabowiec i kandydat PO w wyborach, Radosław Sujak. Za swoją pracę w ostatnich trzech latach otrzymał już przelewy na kwotę ponad 300 tys zł.

Samo LCI kosztuje podatników 1,5 mln zł. Sztandarowe „produkty” tej komórki Urzędu Marszałkowskiego, czyli periodyk „Nasza Lubuska” oraz emisja programu „Region”, to już dodatkowe 1,2 mln zł. Sam koszt dystrybucji tej propagandowego periodyku, to – jak wynika z treści ogłoszenia o zamówieniu usługi, aż 303 101 tys zł. Całość budżetu na „promocję” Lubuskiego przez polityków PO, to 40,5 mln zł.

O tym, jak bardzo LCI zblatowane jest z partią polityczną, świadczyć może fakt, że jego siedziba nie mieści się w Urzędzie Marszałkowskim, ale w tej samej kamienicy, gdzie znajduje się biuro regionalne PO, a także biuro poselskie Waldemara Sługockiego. – Poseł osobiście brał udział w rekrutacji do centrum – mówi GL dziennikarz, chcący zachować anonimowość. Partyjno-urzędniczych powiązań między PO, a LCI poseł Sługocki nawet nie kryje, ponieważ zdjęcia z „odpraw” publikowane były na portalach społecznościowych.

Kłamstwem w polityków opozycji

Im więcej zarząd województwa popełnia błędów, a niezależne od polityków media o nich piszą i mówią, tym bardziej agresywna jest propaganda marszałkowskich „najemników”. W ostatnim numerze finansowanego z budżetu województwa pisemka „Nasza Lubuska”, urzędnicy podający się za dziennikarzy przekroczyli granice przyzwoitości, a może nawet prawa. Z pewnością kłamali, choć jest kwestią do wyjaśnienia, czy z niewiedzy, czy świadomie.

W tytułowym artykule, będącym nieudolną próbę przykrycia publikacji GL na temat powiązań urzędników, szefów spółek i członków rad nadzorczych z rządzącą regionem PO, hałaśliwie ogłosili, że upubliczniają „tajne dochody elit lubuskiego PiS”. Rzecz w tym, że ujawnili to, co znajdowało się w ogólnodostępnych oświadczeniach majątkowych. Reszta wynikała z niewidzy oraz ignorancji.

Postawili też nieprawdziwą tezę, że wojewoda ukrywa oświadczenia swoich współpracowników. - Przeciętny obywatel nie ma wglądu do oświadczeń majątkowych ludzi podległych wojewodzie – napisał Michał Iwanowski z LCI. – To kłamstwo! – odpowiada wojewoda Władysław Dajczak. Po czym wyjaśnia, że przepisy regulujące tą kwestię, a więc ochronę oświadczeń urzędników służby cywilnej, wprowadził rząd premiera Donalda Tuska w 2011 roku. – Jestem zażenowany poziomem służb pani marszałek. Ona sama też powinna to wiedzieć – wyjaśnił.

- Ta publikacja to niska i nieudolna próba wskazania podobieństw do patologii kadrowej w urzędzie marszałkowskim – uważa b. wiceminister i radny sejmiku, Marek Surmacz. – Nie mają szacunku dla intelektu swoich wyborców – dodaje. W tekście , naruszono również prywatność członków rodziny polityków Prawa i Sprawiedliwości. – Co to za poziom i rewelacje? Napisano, że córka wojewody utrzymuje kontakty z panią starostą, czego dowodem mają być relacje na portalu społecznościowym. Jak w Związku Radzieckim – słusznie oburza się wojewoda Dajczak. Podobnych „kwiatków” jest w artykule więcej.

Znów inne zdanie niż Rzecznik Praw Obywatelskich

Politycy rządzący regionem, stworzyli tytuł prasowy udający prawdziwą gazetę. Do jego redagowania zaprosili osoby udające dziennikarzy. Starają się wmówić mieszkańcom, że te media są niezależne. Brutalnie atakując polityczną konkurencję, sami oczekują, aby media autentycznie od nich niezależne, w ocenie ich działalności były bezkrytyczne.

- Wydawanie czasopism i tworzenie mediów nie jest ani limitowane, ani koncesjonowane w przypadku samorządów. Wynika to z art. 14 Konstytucji RP – tłumaczy Kozłowski z UMWL. Tym samym, nie pierwszy raz, urząd w którym pracuje, stawia się ponad prawem. Sprawą w sierpniu i listopadzie ub.r. zajmował się Rzecznik Praw Obywatelskich, który napisał w tym temacie do wicepremiera Piotra Glińskiego. - Tytuły wydawane przez samorządy powinny mieć gwarancje politycznej neutralności. W szczególności powinien istnieć zakaz kontroli redakcyjnej i treściowej przez organy jednostek samorządu terytorialnego – napisał RPO Marcin Wiącek

Rzecznik wskazał,  że wydawanie prasy przez samorządy, niesie także ryzyko zaburzenia funkcji mediów w społeczeństwie demokratycznym, jaką jest sprawowanie społecznej kontroli nad działaniem władz. Podobne stanowisko w 2016 roku zajął poprzednik M. Wiącka na stanowisku RPO. - Samorządy nie powinny wydawać prasy, a jedynie biuletyny zawierające obiektywne informacje użyteczne dla lokalnej społeczności - pisał w 2016 roku Adam Bodnar.

Jak jest w Lubuskiem? Wystarczy przeanalizować media wydawane i nadzorowane przez polityków PO w Urzędzie Marszałkowskim Województwa Lubuskiego. Nie są niezależne, nie dają gwarancji rzetelnej informacji, ale pozwalają politykom uderzać w konkurencję. Wszystko za pieniądze lubuskich podatników. Całkiem inną kwestią jest sprawa ogromnych transferów finansowych do redakcji Gazety Wyborczej oraz Telewizji Gorzów, ale to temat na odrębny artykuł.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska