SIÓDEMKA MIEDŹ HURAS LEGNICA – BUDIMEX STAL GORZÓW WLKP. 27:28 (10:19)
- Siódemka Miedź Huras: Zembrzycki, Teterycz – Wojtala 9, Kuliński 4, Czarnecki 3, Kruszelnicki, Kuźdeba, Nowosielski, Pacek i Pacuła po 2, Łukawski 1, Gregułowski, Przybylak, Stachurski, Stańko.
- Budimex Stal: Nowicki, Marciniak – Drzazgowski 8, Pietrzkiewicz 7, Stupiński i Wychowaniec po 3, Lemaniak i Ripa po 2, Przybylski, Renicki i Zając po 1, Jaszkiewicz, Nieradko.
- Kary: 14 min – 14 min.
- Sędziowali: Mariusz Marciniak i Piotr Radziszewski (obydwaj z Wolsztyna).
- Widzów: 250.
Jak na górskiej kolejce
Jak nazwać mecz, w którym goście wygrywają pierwszą połowę 19:10, a drugą przegrywają 9:17? Szalonym? Słuszniej będzie chyba napisać o niedostatku sportowych umiejętności drużyn ze środka tabeli Ligi Centralnej. Bo klasowym ekipom tak zdumiewająco różna dyspozycja w poszczególnych częściach spotkania raczej się nie zdarza.
W pierwszej części remis „wisiał” na świetlnej tablicy tylko raz – 1:1 w 1 min. Od tej chwili w natarciu, aż do syreny na przerwę, byli nieprzerwanie gorzowianie. W ich szeregach wszystko funkcjonowało doskonale. W bramce zaporą nie do przebycia był Krzysztof Nowicki, obrońcy bez problemów powstrzymywali atakującego środkiem Filipa Kruszelnickiego, zaś po drugiej stronie boiska wszyscy rozgrywający i obrotowy Dawid Pietrzkiewicz regularnie zdobywali gole po dynamicznych wejściach na koło. W 14 min Stal wygrywała 8:2, przez kolejnych 10 minut utrzymywała tę przewagę, a w końcówce jeszcze mocniej wcisnęła pedał gazu i zeszła na przerwę z przewagą aż dziewięciu bramek.
Zadecydowała dopiero końcówka
Kto sądził, że losy pojedynku są już rozstrzygnięte, był w dużym błędzie. Drugie 30 minut okazało się bowiem… odwrotnością pierwszych! Teraz to legniczanie zaczęli trafiać niemal z każdej pozycji, a defensorzy z Gorzowa i ich drugi golkiper Cezary Marciniak nie znajdowali żadnego sposobu na zatrzymanie coraz bardziej napędzających się rywali. W ataku Miedzi prym wodził Michał Wojtala, przebudzili się bramkarze Jakub Zembrzycki i Marcin Teterycz. Miejscowych nie zdeprymowała nawet czerwona kartka dla Michała Przybylaka, który w 46 min brutalnie sfaulował Rafała Renickiego. Gdy na dodatek Pietrzkiewicz zmarnował w 48 min rzut karny, a Michał Nieradko zarobił w 51 min „czerwień” za trzecie wykluczenie z gry i dodatkowe dwie minuty kary za niesportowe zachowanie przy opuszczaniu boiska, sytuacja przyjezdnych zaczęła być niewyraźna. W tym momencie wygrywali już tylko 24:23.
Grając przez cztery minut w liczebnej przewadze legniczanie zdobyli dwie bramki z rzędu i w 53 min po raz pierwszy wyszli na prowadzenie 25:24. W tym momencie do „klaty” gorzowian wrócił Nowicki. Kilkoma udanymi interwencjami dał kolegom szansę na odwrócenie wyniku. I rzeczywiście – w 55 min Stal ponownie wygrywała 26:25. Przez kolejnych pięć minut drużyny trafiały na przemian, z ciągłą inicjatywą gości. 20 sekund przed końcową syreną „miedziowi” doprowadzili do remisu 27:27. Ostatnią akcję meczu mieli więc gorzowianie. I na szczęście jej nie zmarnowali. Pięć sekund przed końcową syreną na indywidualną akcję zdecydował się Igor Drzazgowski, przedarł się przez legnicką obronę i trafił na 27:28. Na więcej zwariowanych zwrotów wydarzeń już nie było czasu.
Czytaj również:
Dawid Pietrzkiewicz: - Przejście do Areny Gorzów jest dla nas małym szokiem
Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?