BUDIMEX STAL GORZÓW – ŚLĄSK WROCŁAW HANDBALL 24:25 (12:11)
- Budimex Stal: Nowicki, Marciniak – Renicki 6, Wychowaniec 5, Lemaniak i Nieradko po 3, Napierkowski i Stupiński po 2, Drzazgowski, Pietrzkiewicz i Ripa po 1, Zając, M. Przybylski, Droździk.
- Śląsk Handball: Dudek, Dytko – Dudkowski 7, Cegłowski 6, Majewski 4, Mucha 3, Ramiączek 2, Granowski, Kołodziejczyk i Tórz po 1, Kornecki, J. Przybylski, Ciepielik, Królikowski.
- Kary: 14 min – 10 min.
- Sędziowali: Rafał Jendraszak (Zalasewo) i Jacek Świdwa (Poznań).
- Widzów: 2,5 tysiąca.
Mama przyjechała zobaczyć synów
Przed meczem największy dylemat miała mama braci Przybylskich. Przyjechała specjalnie z Ostrowa Wlkp., by zobaczyć w akcji swych synów – starszego Mikołaja w barwach Stali i młodszego Jakuba, grającego dla Śląska. Zapytana przez spikera zawodów, komu będzie kibicowała, odparła dyplomatycznie: „Chyba będzie remis.”
Niewiele brakowało, by prognoza pani Przybylskiej się sprawdziła. Gorzowianie i wrocławianie rozegrali niezwykle wyrównany pojedynek, w którym wynik był niewiadomą praktycznie do ostatnich sekund.
Wciąż blisko remisu
W pierwszej połowie tylko raz, w 22 min, goście odskoczyli na dwa trafienia (8:10). Poza tym na świetlnej tablicy najczęściej „wisiał” remis albo też jednobramkowa przewaga którejś z drużyn. Liderzy rozgrywek grali wysoko wysuniętą do przodu obroną, czym niemal zupełnie zneutralizowali rzuty gospodarzy z drugiej linii.
Wynik trzymał dla miejscowych rozgrywający Rafał Renicki, znakomicie przebijający się solowymi akcjami przez defensywę przeciwników. Kroku starali się mu dotrzymywać Mateusz Wychowaniec (nie mylił się z rzutów karnych) oraz aktywni na skrzydłach Michał Lemaniak i Mateusz Stupiński. Po drugiej stronie boiska obronę gorzowian najczęściej rozbijali potężnie zbudowany obrotowy wrocławian Konrad Cegłowski oraz piekielnie mocno rzucający lewą ręką z dystansu Paweł Dudkowski.
Zdecydowały cztery minuty przestoju
Zespoły szły „łeb w łeb” aż do 50 min, kiedy to odnotowaliśmy kolejny remis – 19:19. Żółto-niebieskich nie zdeprymowała ani czerwona kartka dla nieźle grającego po przerwie Kamila Napierkowskiego (uzbierał trzy dwuminutowe wykluczenia z gry), ani większa od rywali liczba indywidualnych kar.
Feralny dla miejscowych okazał się okres między 50 a 54 min. Niecelne rzuty Michała Nieradki i Igora Drzazgowskiego oraz wykluczenie Dawida Pietrzkiewicza, a drugiej strony kolejne gole Cegłowskiego i Dudkowskiego sprawiły, iż sześć minut przed końcową syreną Śląsk wygrywał rekordową w całym spotkaniu różnicą trzech bramek (19:22). Gorzowianie gonili do samego końca, trzy razy zbliżyli się do rywali na dystans jednego gola (21:22 w 55, 22:23 w 56 i 24:25 w 60 min), lecz więcej nie wskórali. Zabrakło im czasu, ale też sportowych umiejętności i chłodnych głów, by pozwolić pani Przybylskiej cieszyć się z trafnego w stu procentach typowania.
Czytaj również:
Dawid Pietrzkiewicz: - Przejście do Areny Gorzów jest dla nas małym szokiem
Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?