Do przetargu na długo oczekiwany remont ul. Wyszyńskiego zgłosiło się aż sześć firm. W ubiegłym roku, kiedy był pierwszy przetarg, były ledwie dwie. Ale został unieważniony. Rozpisany ponownie może się okazać szczęśliwy dla miasta. Na inwestycję miasto planowało przeznaczyć 27 mln zł.
- Wśród ofert są i takie za 22 mln zł. Jeśli spełnią wszystkie wymogi formalne, być może uda nam się zrobić remont taniej - mówi Władysław Żelazowski, naczelnik wydziału inwestycji. Jego zdaniem wreszcie stworzył się rynek inwestora. I to inwestor zaczyna dyktować warunki i wybierać wśród oferentów.
b>Tłumaczą to kryzysem
Więcej chętnych do wykonywania remontów zgłasza się też do wydziału dróg w gorzowskim magistracie. Tu od początku roku były dopiero dwa przetargi. Na pierwszy - remont chodnika przy ul. Energetyków zgłosiły się dwie firmy. Oferty były niższe niż wydział planował - jedna aż o 30 tys. zł, a inwestycja była wyceniona na 79 tys. zł.
Na drugi przetarg zorganizowany przez wydział dróg zgłosiły się już trzy firmy. Ale tym razem ich kosztorysy nie były aż tak dużo tańsze (najwyżej 10 tys. zł). - Z moich obserwacji wynika, że zawsze większe zainteresowanie przetargami miejskimi jest na początku roku. Wtedy budowlani po prostu mają mało pracy - tłumaczy Krystyna Nowak, szefowa wydziału dróg.
Sami przedsiębiorcy jednak większe zainteresowanie inwestycjami w mieście tłumaczą kryzysem gospodarczym. I potwierdzają, że rzeczywiście tworzy się rynek inwestora.
Nie zbankrutują
W ostatnich miesiącach siadło budownictwo mieszkalne, dlatego mnóstwo firm, żeby przetrwać na rynku, staje do przetargów ogłaszanych przez samorządy. Poza tym zleceń w Polsce szukają wielkie firmy budowlane z Zachodu, gdzie kryzys jest znacznie bardziej widoczny.
- To widać również u nas w mieście. Ogromne przedsiębiorstwa starają się o małe jak dla nich zlecenia - mówi Władysław Komarnicki, wieloletni prezes Interbud-Westu, teraz szef rady nadzorczej tej firmy. Podaje jako przykład jeden z przetargów w naszym regionie (nie chce zdradzić o jaką inwestycję chodzi). W jego ocenie inwestycja niewielka, bo za 3 mln zł. A starało się o nią aż 10 firm.
- To właśnie świadczy o tym, jak źle jest w budownictwie. Firmy stosują ceny dumpingowe. Wszystko, żeby tylko utrzymać się na rynku. O zysku już nie ma mowy - twierdzi W. Komarnicki.
Dla przedsiębiorców w tych trudnych czasach najpewniejsze są właśnie zlecenia od samorządów. Bo są w 100 proc. wypłacalne i nie ma obaw, że zbankrutują.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?