Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Neofita lubuski. Przysłowia mądrością narodu - felieton Marcina Kędryny

Marcin Kędryna
Do „Lubuskiej” napisała pani Agata. Napisała, że się dowiedziała, iż do działającego w ośrodku związku zawodowego (którego jest członkiem) wpłynęło pismo, w którym dyrektor informuje, że ma zamiar rozwiązać z panią Agatą stosunek pracy. Jednym z powodów ma być „wywiad, którego udzieliła Gazecie”. Wywiad, którego nie udzieliła.

Na złodzieju czapka karakułowa - zwykł mawiać jeden z moich niedoszłych teściów. W środowej „Gazecie Lubuskiej” ukazał się tekst Roberta Bagińskiego, mojego kolegi z ławy oskarżonych przez panią marszałek Polak o to, że naruszyliśmy jej - cokolwiek by to miało znaczyć - cześć zewnętrzną. Tekst dotyczył Lubuskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Kalsku, którego pracownica uważała, że mobbingował ją tego ośrodka dyrektor. Sprawa miała miejsce kilka miesięcy temu.

Pani Agata poszła z prośbą o pomoc do znanego ostatnio z radiowych występów posła profesora Kurzępy. Poseł profesor Kurzępa poinformował o sprawie kogo mógł, bo i swoich kolegów parlamentarzystów i przedstawicieli administracji. Wszyscy chyba poinformowani, poinformowali o sprawie Państwową Inspekcję Pracy. PIP kontrolę przeprowadziła i wezwała dyrektora do „podjęcia działań zmierzających do prawidłowego ukształtowania w zakładzie pracy zasad współżycia społecznego”. Czyli zrobiła, co zwykle PIP robi w sprawach mobbingu. Kontrola Ministerstwa Rolnictwa, które nadzoruje kalski ośrodek wciąż trwa.

Cały tekst oparty był o korespondencję w tej sprawie posła profesora Kurzępy i komentarze zaangażowanych w sprawę urzędników i polityków. Wypowiada się też oskarżany przez panią Agatę dyrektor ośrodka (nic nie można mu zarzucić, bo zawsze zachowywał się w porządku etc.)

Czego w tekście nie ma? Nie ma wypowiedzi pani Agaty. Dlaczego? Nie wiem. Wszystkie jej słowa pochodzą z korespondencji, do której Robert Bagiński jakoś dotarł.

Na złodzieju czapka karakułowa - mój niedoszły teść parafrazował z wielką radością (zwłaszcza gdy pojawiałem się w jego domu w karakułowej czapie) staropolskie przysłowie brzmiące - na złodzieju czapka gore. Przysłowie niekoniecznie dotyczące złodziei. Chodzi w nim raczej o to, że winni często wykazują się nadaktywnością. Kolega Bagiński ma czasami - mam nadzieję, że mi wybaczy - predylekcję do przesady. Tym razem jednak tekst napisał bardzo chłodno. Jedyny zarzut, jaki postawił dyrektorowi ośrodka brzmiał: może zabrakło zwykłej empatii.

Na złodzieju czapka gore. Na fejsbukowym profilu kalskiego ośrodka pojawiło się niepodpisane przez nikogo oświadczenie zaczynające się od słów: „My pracownicy Lubuskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego (…) jesteśmy oburzeni nieprawdziwymi informacjami i pomówieniami w stosunku do Dyrektora LODR. Oświadczenie rozprawia się z (jak autorzy w cudzysłowie zapisali) „twórczością” Pana Roberta Bagińskiego. „Artykuł zniesławia nas wszystkich, a na to nie ma i nie będzie naszej zgody”
Niepodpisane listy poparcia mają to do siebie, że często pojawiają się ludzie, którzy teoretycznie należą do grupy w imieniu której list jest sporządzony, a jednak z jego treścią nie chcą mieć nić wspólnego. W tym przypadku podobnie. Odezwali się ludzie, którzy są pracownikami ośrodka, a listu nie podpisaliby nawet gdyby wiedzieli o jego powstaniu.

Na złodzieju czapka gore. Nie sam tekst, a nadmiarowa reakcja dyrektora ośrodka, spowodowała, że do redakcji zaczęły się odzywać inne osoby, które uważają, że zachowanie wobec nich pana dyrektora przekraczało dopuszczalne normy. Do redakcji trafił też odpis wyroku, w którym sąd stwierdza, że w jednym z poprzednich miejsc zarządzanych przez dyrektora ośrodka, sytuacja dla pozywającego pracownika była tak krzywdząca, że doprowadziła do pogorszenia stanu jego zdrowia. Materiału tyle, że amatorzy „twórczości” redaktora Bagińskiego będą ukontentowani.

Na złodzieju czapka gore. Do „Lubuskiej” napisała pani Agata. Napisała, że się dowiedziała, iż do działającego w ośrodku związku zawodowego (którego jest członkiem) wpłynęło pismo, w którym dyrektor informuje, że ma zamiar rozwiązać z panią Agatą stosunek pracy. Jednym z powodów ma być „wywiad, którego udzieliła Gazecie”. Wywiad, którego nie udzieliła.

Na złodzieju czapka gore. Choć raczej: oliwa sprawiedliwa - zawsze na wierzch wypływa. Smutna prawda jest taka, że gdyby nie nadaktywność pana dyrektora, historia by była - jak w tekście Roberta Bagińskiego. O straumatyzowanej kobiecie, która oskarża szefa o mobbing. Szefa, który się z tym nie zgadza. I Państwowej Inspekcji Pracy, która wzywa do prawidłowego ukształtowania zasad współżycia społecznego. A tak będziemy mieć historię o człowieku, który - delikatnie mówiąc - ma problem z zarządzaniem zasobami ludzkimi. A nie wiedzieć czemu wciąż nimi zarządza.

Felietony Marcina Kędryny:

Komentarze Marcina Kędryny:

Wywiady Marcina Kędryny:

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska