Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

O normalnej polityce w Polsce możemy tylko śnić?

Zbigniew Borek 95 722 57 72 [email protected]
Czy jesteśmy idiotami? A nawet jeśli nie jesteśmy nimi naprawdę, to się przyzwyczajajmy, że tak o nas myślą politycy. Nie ciesz się, o Tobie też. Chciałbym wierzyć, że tak nie jest, ale nie mogę. Wiem jedno: o normalnej polityce w Polsce mogę tylko śnić.

W moim śnie pijani ze szczęścia sztabowcy nie tańczą wokół swojej kandydatki, jak to się stało w gorzowskiej PO. "Glory, glory, alleluja!", "Krysia naszym przyjacielem jest!" - śpiewali Krystynie Sibińskiej, gdy w noc wyborczą wyniki wskazały, że mandat posłanki ma już pewny. W moim śnie pani poseł elekt nie pakuje manatek, żeby jeszcze w noc wyborczą polecieć wypocząć na Kanary. W moim śnie sztabowcy, owszem, cieszą się, gratulują kandydatce i sobie dobrej roboty, może nawet śpiewają, ale niekoniecznie takie piosenki i niekoniecznie w takiej konfiguracji. Bo niby dlaczego świeżo upieczonej polskiej posłance śpiewać patriotyczną pieśń Stanów Zjednoczonych? Ok, przyznaję, "glory, glory" śpiewa się nawet na stadionach. Ale co może oznaczać to, że Krysia jest przyjacielem sztabowców? Albo inaczej: po co zakumplowanie i triumfalizm partii, którą zżera afera martwych dusz?

Wynajęliście nas do pracy

W moim śnie sprawy toczą się inaczej. Sztabowcy PO, którzy przewidywali przecież zwycięstwo Sibińskiej, są do tego zwycięstwa przygotowani. W noc wyborczą goszczą w sztabie wielu dziennikarzy, więc postanawiają ich wykorzystać (w dobrym tego słowa znaczeniu). Po krótkim świętowaniu i lampce szampana zestawiają parę stołów, przykrywają je suknem w stonowanym kolorze i organizują pierwszą konferencję prasową. Za pośrednictwem dziennikarzy wysyłają wyborcom wyraźny sygnał: - Wynajęliście nas do ciężkiej pracy. Wiemy, ile jest do zrobienia i zabieramy się do tego natychmiast - mówi w moim śnie Sibińska. Ona i sztabowcy rzeczowo i bez owijania w bawełnę omawiają kolejne sprawy do załatwienia. - Trzeba posklejać gorzowską PO, bo kampania wyborcza dowiodła, że jest podzielona jak nigdy wcześniej. Trzeba do spodu wyjaśnić aferę martwych dusz i odbudować zdziesiątkowane struktury partii w mieście - mówi Sibińska (a może także senator elekt Helena Hatka i stary-nowy poseł Witold Pahl, jeśli już znają wyniki). Sztabowcy służą szczegółami technicznymi i kalendarzem działań. W moim śnie dziennikarze słyszą, kogo PO zaproponuje na nowego szefa Rady Miasta po Sibińskiej i na wojewodę po Hatce, bo to przecież funkcje ważne dla funkcjonowania mojego miasta i województwa.

- Nasze gorzowskie struktury zaproponowały na wojewodę... - tu liderka lubuskiej PO Bożenna Bukiewicz wymienia nazwisko. Jestem w sztabie Platformy w Zielonej Górze, ale to nadal sen. Bukiewicz tłumaczy, dlaczego gorzowianie jako pierwsi zaproponowali kandydata (np. bo wojewoda urzęduje w Gorzowie). Przyznaje, że to świetna kandydatura (tu znów uzasadnienie) i dlatego w pierwszym tygodniu po wyborach zaproponuje ją premierowi. Albo inaczej: Bukiewicz oświadcza, że kandydatury z Gorzowa nie zatwierdził zarząd regionalny partii (tu uzasadnienie) i ostatecznie zaproponuje premierowi inną - tu pada nazwisko kandydata. Okazuje się, że ten kandydat siedzi przy stole wraz z Bożenną Bukiewicz i innymi parlamentarzystami, a także z marszałkiem regionu Elżbietą Polak. Razem informują dziennikarzy, że PO, tak jak zapewniała w kampanii, jest świetnie przygotowana do rządzenia. - Wzięliśmy pełnię władzy. Mamy swojego wojewodę, marszałka, najwięcej lubuskich parlamentarzystów i większość w sejmiku lubuskim. Jesteśmy odpowiedzialni za nasz region - deklarują. Z podziałem na role wymieniają największe wyzwania dla Lubuskiego. Komunikację: wciąż niedokończona trasa ekspresowa S3, lotnisko z dramatycznie małą liczbą pasażerów, połączenia kolejowe Gorzowa i Zielonej Góry z resztą kraju, w tym koleje dużych prędkości. Długi, zwłaszcza 249 mln zł gorzowskiego szpitala, który może grozić bankructwem regionowi. Wciąż wysokie bezrobocie, przyciąganie kapitału, służba zdrowia, wykorzystanie funduszy unijnych, szkolnictwo wyższe - kolejni mówcy robią wrażenie właściwych ludzi na właściwym miejscu. - Platforma Obywatelska rządzi już cztery lata. Wiemy nie tylko to, co trzeba zrobić, ale i jak - oświadcza Bukiewicz. Zapewnia, że w tej kadencji bez oglądania się na podziały polityczne i geograficzne PO zbuduje wreszcie silny lubuski zespół parlamentarny, bo Lubuskie ma 12 posłów, a inni o wiele więcej: Dolny Śląsk - 34, Wielkopolska - 40, Mazowsze - aż 63. To jest jednak mój sen.

Cygaro i dobre praktyki

W rzeczywistości mija już niemal miesiąc od wyborów. W mediach co rusz pojawiają się nazwiska kandydatów na wojewodę jakby z nocnej mary. - Tak się sonduje kandydatów, ale też łatwo kogoś spalić - objaśnia mi jeden z polityków PO. I wcale mi się to nie śni. Partia rządząca tak wiele w kampanii naobiecywała, że moja podświadomość najwięcej oczekuje od ludzi Platformy. Ale śnią mi się też inni. W moim śnie niezależny kandydat na senatora na północy regionu Władysław Komarnicki w noc wyborczą nie odpala cygara na znak zwycięstwa. Nie tylko dlatego, że to falstart, ale i dlatego, że w obłokach dymu ktoś może dostrzec butę. W moim śnie Komarnicki zaraz po przegranych wyborach nie mówi, że już nigdy nie wystartuje na senatora. - Nie udało mi się dostać do Senatu, ale zagłosowało na mnie aż 38 tys. 705 osób. Obiecuję, że będę ciężko pracował społecznie, aby odpłacić się za każdy głos. Ponieważ wygrałem wybory w Gorzowie, rozważę, czy nie powinienem najpierw kandydować do rady miasta lub sejmiku lubuskiego - mówi Komarnicki. W moim śnie deklaracje pracy na rzecz lokalnych społeczności składają też inni niedoszli parlamentarzyści kandydaci, którzy 9 października zdobyli tysiące głosów Lubuszan. Na jawie czytam wypowiedzi tych, którzy nie weszli powtórnie do Sejmu. - Mam zakład piekarski oraz dwa pomysły na inną działalność gospodarczą - mówi polityk PO z Nowej Soli Bogdan Bojko, pytany, co będzie robił po stracie mandatu. - W najbliższym czasie postaram się zarejestrować kabanosa drobiowego jako produkt regionalny - to Klaudiusz Balcerzak (też z PO) ze Sławy. Jan Kochanowski (SLD, Gorzów) "czeka na rozwój wydarzeń i na propozycje". - W najgorszym wypadku zajmę się działalnością gospodarczą - mówi. Na jawie znalazłem jeden przykład "dobrych praktyk". - Będę współpracował z posłanką Elżbietą Rafalską oraz przygotowywał się do wyborów samorządowych za trzy lata. Chciałbym wrócić do sejmiku lubuskiego - mówi "GL" Władysław Dajczak ze Strzelec, były już senator PiS.

Czy Ewa jest kobietą?

Łamię sobie głowę, po co prezydent RP czeka aż miesiąc od wyborów, żeby desygnować oczywistego kandydata na premiera. W moim śnie Bronisław Komorowski nie traci czasu. Nic przecież nie knuje, a na spotykania z liderami wszystkich partii potrzebował 2-3 dni. Donald Tusk dostaje misję stworzenia rządu najwyżej tydzień po ogłoszeniu oficjalnych wyników wyborów. Premier, który jako pierwszy w wolnej Polsce rządził krajem pełną kadencję, jest świetnie przygotowany do następnej. Nie zaczyna pracy nad nowym rządem od bajkowych opowieści, że może by tak stary popracował do końca roku. W moim śnie Tusk nie wycina Grzegorza Schetyny. Przywraca go na funkcję wicepremiera, bo drugi silny lider może wzmocnić nie tylko partię, ale i rząd. W moim śnie Donald Tusk nie przesuwa kompetentnego ministra na fotel marszałka Sejmu. A nawet jeśli to robi, to nie traktuje mnie jak idioty i nie wciska, że chodzi o parytety, Ewa Kopacz zaś jest kobietą.

Nie, nie, w moim śnie Donald Tusk jest jak mąż stanu, za którego chce uchodzić na jawie. Szybko wydaje opinii publicznej czytelny komunikat: - W rządzie nie będzie miejsca dla tych i tych (tu nazwiska), bo to i tamto, za to znajdą się w nim nowi ministrowie (tu nazwiska i uzasadnienie). Przeprowadzamy zmiany szybko i płynnie, bo jestem premierem od czterech lat. Wiem, kogo na co stać, a poza tym jesteśmy w trakcie polskiej prezydencji w Unii Europejskiej, pracujemy nad Euro 2012, musimy też sprostać nagłym wyzwaniom europejskim - wylicza premier. Przedstawia przyszłych ministrów, żeby uniknąć spekulacji medialnych, przez które para idzie w gwizdek. Kandydaci na ministrów są w stanie odpowiedzieć na pytania dziennikarzy o kulejącą służbę zdrowia, rozsypujące się koleje, program budowy autostrad, polską drogę do unii walutowej. Potrafią zająć stanowisko nie tylko w sprawie długów Europy, ale również naszego kraju i nas, obywateli. W ciągu ostatnich 10 lat wysokość zadłużenia Polaków wzrosła o 500 proc. Kto z Was nie ma długów, ręka w górę! No właśnie... Ja też mam, chciałbym więc wiedzieć, jakie są perspektywy przed polską gospodarką, czy wzrośnie bezrobocie, co z emeryturami i rentami. Chciałbym wierzyć, że rząd, który w kampanii mówił, że wie, jak rządzić, teraz to udowodni. Chciałbym wierzyć, że politycy nie mają nas: Pani, Pana, Ciebie, mnie - za idiotów, ale jakoś mnie nie przekonują.

Lokalny portal przedsiębiorców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska