Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piłkarskie derby z tuzinem żółtych kartek. Warta Gorzów wydarła trzy punkty Carinie Gubin

Robert Gorbat
Robert Gorbat
Warciarze (jasne koszulki) desperacko bronili się przed atakami gubinian i w nagrodę zgarnęli w lubskich derbach komplet III-ligowych punktów.
Warciarze (jasne koszulki) desperacko bronili się przed atakami gubinian i w nagrodę zgarnęli w lubskich derbach komplet III-ligowych punktów. Bogusław Sacharczuk
W sobotnich (4 listopada), lubuskich derbach piłkarskich na poziomie III ligi ulgowej taryfy nie było. Nieustępliwa walka trwała od pierwszej do ostatnie minuty spotkania. Carina Gubin zapłaciła za wtorkowy triumf w 1/16 finału Pucharu Polski i zostawiła wszystkie punkty na boisku Warty Gorzów.

ASTROENERGY WARTA GORZÓW WLKP. – CARINA GUBIN 2:1 (2:0)

  • Bramki: Przybylski (13), Krauz (43) – Łoboda (90).
  • AstroEnergy Warta: Smug – Gajda, Bielawski, Przybylski – Lewandowski, Marchel (od 46 min Trepczyński), Wachowiak (od 31 min Micek), Kaczorowski (od 62 min Czepowoj) – Duda, Krauz, Rybicki (od 87 min Stasiak).
  • Carina: Radziński – Płonka, Szymański, Hrabowskij – Staszkowian, Diduszko, Nazar (od 75 min Kyziol), Nahrebecki (od 79 min Konstanty), Paraszczak (od 46 min Łoboda) – Szela (od 46 min Matuszewski), Antosiak (od 46 min Haraszkiewicz).
  • Żółte kartki: Marchel, Gajda, Bielawski, Krauz, Lewandowski, Trepczyński – Szymański, Nazar, Hrabowskij, Diduszko, Łoboda, Kyziol.
  • Sędziował: Maciej Kuropatwa z Katowic.
  • Widzów: 200.

W historii ani jednego remisu

W meczach Warty z Cariną nie ma zwyczaju brania jeńców. W czterech poprzednich pojedynkach tych drużyn na poziomie III ligi nie padł ani jeden remis – obydwa zespoły zanotowały po dwie wygrane. Po piątym spotkaniu bilans jest korzystniejszy dla gorzowian, bo potrafili mądrze zarządzać meczem po strzeleniu dwóch goli w pierwszej połowie.

Po wtorkowym awansie do 1/8 finału Pucharu Polski trener gubinian Grzegorz Kopernicki posadził na ławce trzech swoich asów: Denisa Matuszewskiego, Przemysława Haraszkiewicza i Jakuba Łobodę. Nie zagrał także pauzujący za nadmiar żółtych kartek Dominik Więcek. Szansę dostali dublerzy, wśród nich niespełna 19-letni Dawid Paraszczak i 21-letni Ukrainiec Rusłan Hrabowskij. Szkoleniowiec warciarzy Mateusz Konefał nie mógł z kolei skorzystać z wykartkowanego Piotra Majerczyka, zaś z powodu słabej formy sportowej nawet do szerokiego składu nie załapali się Karol Gardzielewicz i Jakub Ufir.

Pierwsza połowa dla warciarzy

Goście najwyraźniej pamiętali, że w jesiennej rundzie wygrali już raz na stadionie przy ul. Olimpijskiej (2 września 1:0 ze Stilonem), więc od pierwszego gwizdka sędziego ruszyli ochoczo do szturmu. W 6 min Dawid Smug z dużym trudem wypchnął piłkę na rzut rożny po główce Kamila Antosiaka, a w 10 min golkiper Warty do spółki z obrońcami zablokowali aż trzy strzały rywali, oddane w ogromnym zamieszaniu już z pola bramkowego. Gospodarze pierwszy raz groźniej zaatakowali w 13 min i… od razu objęli prowadzenie. Po nieudanym kornerze futbolówka wróciła na prawe skrzydło do Igora Lewandowskiego. Ponownie dośrodkował, Paweł Krauz zgrał piłkę głową do tyłu, w kierunku Konrada Przybylskiego, a ten huknął z 14 m z powietrza nie do obrony.

Zdobyty gol bardzo rozochocił gorzowian. Po kontrach lub przechwytach futbolówki na połowie przeciwnika dogodne sytuacje strzeleckie mieli kolejno: Lewandowski w 23, Mateusz Kaczorowski w 24 i Krystian Rybicki w 35 min, lecz albo uderzali wprost w ręce Dawida Radzińskiego, albo niecelnie. W 43 min bordowo-granatowi dopięli jednak swego. Po świetnej, dwójkowej akcji Rybickiego z Kaczorowskim golkiper Cariny zdołał jeszcze sparować strzał Rybickiego, lecz po natychmiastowej centrze Lewandowskiego z prawej strony pola karnego i chytrym uderzeniu Krauza tuż przy bliższym słupku musiał po raz drugi wyciągać piłkę z siatki. Przed końcem pierwszej połowy gubinianie zdołali postraszyć rywali tylko raz, w 40 min, lecz Smug nie miał żadnych problemów z obroną płaskiego uderzenia Antosiaka z 18 m.

Carina strzeliła, ale za późno

W przerwie w szatni gości musiało być gorąco, bo trener Kopernicki zarządził aż trzy zmiany, zupełnie przemeblowując przednią formację swego zespołu. Pomogło o tyle, że przez prawie 30 minut jego podopieczni uzyskali dużą przewagę w środku pola, nie przekładającą się jednak na wypracowanie czystych pozycji strzeleckich. Walka była tak zacięta, że w 66 min kapitan przyjezdnych Maciej Diduszko musiał zdjął podartą koszulkę z numerem 19 i zamienił ją na trykot… z numerem 17, w którym na ławce rezerwowych siedział Ireneusz Butowicz. Sędzia wszystko widział, zaakceptował, więc żadnego napomnienia nie było.

W 72 min gubinianie mogli zdobyć kontaktowego gola, lecz po zbyt lekkim strzale Kacpra Staszkowiana w sytuacji „sam na sam” ze Smugiem defensorzy Warty zdążyli wybić futbolówkę tuż sprzed linii bramkowej. Po drugiej stronie boiska gorzowianie dwa razy zaskoczyli rozrzedzoną obronę rywali szybkimi kontrami. Nie przyniosły one jednak podwyższenia rezultatu, bo Tymur Czepowoj główkował w 72 min minimalnie niecelnie, zaś Rybicki przegrał w 82 min pojedynek z Radzińskim… 40 m od „klaty” Cariny. Goście dopięli wreszcie swego w 90 min, gdy Łoboda – niczym świętej pamięci Janusz Kupcewicz w 1982 roku w meczu z Francją o trzecie miejsce na mundialu – technicznym strzałem z wolnego w bliższy róg pokonał Smuga. Na więcej przyjezdnych nie było już stać, a w szybko zapadających ciemnościach obrona Warty nie popełniła już żadnego błędu.

Trenerski dwugłos

Po meczu trenerzy obydwu drużyn powiedzieli:
Grzegorz Kopernicki (Carina): – Na końcowym wyniku zaważyła pierwsza połowa. W drugiej staraliśmy się odrobić straty, ale bramkę strzeliliśmy trochę za późno, by dała nam dodatkowy tlen. Przegraliśmy ważny mecz, z sąsiadem w tabeli, więc musimy się już koncentrować na następnym. Warta zawsze jest dla nas niewdzięcznym rywalem, bo gra bardzo twardo i agresywnie. Gospodarze nie unikali wielu kontaktów, konsekwentnie bronili i tylko czekali na okazje do wyprowadzenia kontr. Wtorkowy, pucharowy mecz ze Stalą Stalowa Wola nie zostawił śladów w naszych nogach, za to w głowach na pewno tak. Koncentracja była przed dzisiejszym spotkaniem kluczową sprawą, dlatego dokonaliśmy dość głębokich zmian w składzie. Niestety, nie przyniosły one spodziewanego skutku.

Mateusz Konefał (AstroEnergy Warta): - Wyszliśmy z nastawieniem, że czeka nas ciężka walka przez pełne 90 minut i te prognozy spełniły się w stu procentach. Przebieg pierwszej połowy na pewno pomógł nam w funkcjonowaniu w drugiej części spotkania. Wiedzieliśmy, że po przerwie mocno nasiąknięte boisko będzie trudniejsze do gry i rzeczywiście tak się stało. W przerwie przypomniałem chłopakom, że w poprzednim meczu z Cariną w Gorzowie też prowadziliśmy 2:0, by ostatecznie przegrać 2:3. Chcieliśmy uniknąć powtórki z historii, dlatego w drugiej połowie kluczowa była nasza koncentracja. Uniknęliśmy straty gola w pierwszym kwadransie, potem sami mieliśmy szanse na podwyższenie prowadzenia. Zabrakło jednak zimnych głów, by wcześniej zamknąć ten mecz. W końcówce sami zafundowaliśmy sobie nerwówkę, ale – na szczęście – wszystko skończyło się dla nas pomyślnie. Widziałem, że gubinianie mieli sporo pretensji do sędziego o nie podyktowanie – ich zdaniem – trzech rzutów karnych. Sądzę jednak, że nie mieli racji. Gdyby arbitrzy odgwizdywali każdą przepychankę w obrębie „szesnastki”, to w meczu mielibyśmy po pięć karnych dla każdej drużyny.

Czytaj również:
Carina Gubin pozyskała sponsora strategicznego. Enea pierwszym dużym sponsorem gubińskiego klubu. Będą kolejni?

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska