ASTROENERGY WARTA GORZÓW WLKP. – MKS KLUCZBORK 0:1 (0:0)
- Bramka: Przybylski (90+1 – karny).
- AstroEnergy Warta: Wiśniewski – Majerczyk, Siwiński, Gajda – Rybicki, Ufir – Burzyński (od 67 min Lazar), Jachno (od 82 min Kasprzak), Marchel – Krauz, Zdzichowski (od 56 min Wawrzyniak).
- MKS: Szpaderski – Błędowski, Błaszkiewicz, Lechowicz, Paszkowski (od 69 min Chmielowiec) – Płonka – Napora, Nehrebecki, Włodarczyk – Jaworski (od 46 min Przybylski), Lewandowski (od 76 min Zawada).
- Żółte kartki: Gajda, Ufir, Lazar – Błaszkiewicz.
- Sędziował: Daniel Kwiecień (Szczecin).
- Widzów: 150.
Mogli sobie pomarzyć
Przed tygodniem ekipa z Opolszczyzny przegrała u siebie ze Stilonem 0:2, a w tabeli wyprzedzała Wartę tylko o 4 punkty. Można się więc było spodziewać, że bordowo-granatowi zagrają o pełną pulę, wykorzystując zarówno umiarkowaną klasę rywala, jak też wreszcie ciepłą aurę i doskonale przygotowaną murawę na stadionie przy ul. Olimpijskiej. Niestety dla gospodarzy, skończyło się tylko na oczekiwaniach.
Bez liderów ani rusz
Od pierwszych minut bardzo odczuwalny była brak w szeregach warciarzy trzech wyróżniający się w poprzednich spotkaniach piłkarzy: Karola Gardzielewicza, Adriana Bielawskiego i Jakuba Dudy. Wyeliminowały ich z gry albo kontuzje, albo kartki. Pod ich nieobecność inicjatywa należała w pierwszej połowie do przyjezdnych, lecz dłuższe posiadanie przez nich piłki nie przełożyło się na dużą liczbę sytuacji strzeleckich. Celnie uderzyli na bramkę Łukasza Wiśniewskiego tylko Bartosz Włodarczyk w 36 i Kacper Paszkowski w doliczonym czasie gry, ale golkiper gospodarzy spisał się bez zarzutu. Po drugiej stronie boiska jedyną godną odnotowania próbę podjął w 37 min Krystian Rybicki. Chybił jednak, strzelając z woleja z boku pola karnego.
Niemoc w ataku
Druga część spotkania rozpoczęła się od kapitalnej sytuacji strzeleckiej gorzowian. W 51 min Rybicki wypracował indywidualną akcją doskonałą pozycję Adrianowi Marchelowi, który uderzył celnie z 14 metrów. Golkiper gości Jan Szpaderski odbił futbolówkę przed siebie, dopadł do niej Paweł Krauz, lecz jego dobitka już z pola bramkowego wylądowała… na słupku! Kuriozum, bo w aluminium było w tej sytuacji trafić trudniej niż w olbrzymią i praktycznie pustą bramkę. Goście zrewanżowali się niecelnymi strzałami Kamila Lewandowskiego w 55 i Adriana Błaszkiewicza w 59 min, po czym z murawy zaczęło wiać… przeraźliwą nudą.
Słono zapłacili za błąd
W ostatnim kwadransie gorzowianie najwyraźniej zdali sobie sprawę, że nie mają żadnych atutów w ofensywie, więc zaczęli dosyć rozpaczliwie bronić bezbramkowego remisu. Udawało się im to do ostatniej minuty regulaminowego czasu gry, kiedy to sprawy wziął w swoje ręce – a raczej nogi – najskuteczniejszy strzelec MKS (14 goli w bieżącym sezonie), wprowadzony po przerwie Marcin Przybylski. W dynamicznym rajdzie lewym skrzydłem ograł najpierw Rybickiego, a chwilę później został sfaulowany w polu karnym przez źle interweniującego Dominika Siwińskiego. Arbiter ze Szczecina nie wahał się ani sekundy – karny! „Jedenastkę” wykonał w doliczonym czasie gry poszkodowany, bez problemów zapisując na swoim koncie 15. trafienie. Odesłał Wiśniewskiego w lewy róg jego bramki, piłkę posłał w prawy i kilkadziesiąt sekund później mógł odtańczyć z kolegami taniec zwycięstwa.
Czytaj również:
Lechia Zielona Góra nie miała krzty litości dla Warty Gorzów. „Rozstrzelała” gorzowian na ich boisku
Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?