- Wracałam w sobotę do Gorzowa i miałam połączenie przez Zbąszynek. Jechałam pociągiem Intercity. Razem ze mną w kierunku na Gorzów podróżowało kilkanaście osób - opowiada Elwira Stankiewicz.
Wersja z przesiadkami
Do Zbąszynka jej pociąg powinien przyjechać o 15.07, ale miał około 10 minut opóźnienia, czyli tyle, ile w rozkładzie przewidziano na przesiadkę do szynobusu.
Pasażerowie prosili konduktorów, aby powiadomili stację i wstrzymali pociąg. Jakież ich było zaskoczenie, kiedy po przyjeździe nie zastali szynobusu. Ludzie mieli trzy opcje.
Pierwsza to połączenie przez Rzepin i Kostrzyn, bagatela, tylko cztery godziny jazdy i dwie przesiadki. Druga, połączenie przez Poznań i Krzyż, jazdy tyle samo. No i trzecie rozwiązanie - czekanie do 21.25 - jazdy tylko półtora godziny.
Podróżni zaczęli więc szukać innego sposobu, aby się ze Zbąszynka wydostać. - Mnie do Międzyrzecza zabrał ze sobą konduktor z pociągu IC. A stąd już jakoś udało mi się złapać autobus PKS, więc byłam w domu o godziwej porze, ale uważam, że to jest skandal - mówi czytelniczka.
Sytuacją mocno się oburzył przedstawiciel IC w Poznaniu Arkadiusz Rojewski. -To się nie powinno zdarzyć. W XXI wieku pociągi muszą być skomunikowane. Na pewno będziemy wyjaśniać z Przewozami Regionalnym, jak mogło dojść do takiej sytuacji. Ten skandal nie może się powtórzyć - mówi. Dodaje, że przeprasza pasażerów za niedogodność.
Natomiast Benedykt Kugielski, wicedyrektor Przewozów Regionalnych w Zielonej Górze tłumaczy, że prawdopodobnie zawiodła komunikacja. - Konduktorzy z IC musieli o pasażerach powiadomić swego dyżurnego ruchu w Poznaniu, a ten powinien zadzwonić do naszego dyżurnego w Zbąszynku, który był władny zatrzymać pociąg. Widać nie dostał komunikatu i dlatego puścił szynobus do Gorzowa - mówi.
Jego zdaniem też ktoś tu popełnił błąd i taka sytuacja nie powinna się zdarzyć. Będziemy rozmawiać ze spółką IC, aby wykluczyć takie przypadki w przyszłości - mówi.
Niektóre czekają
Okazuje się, że pociągi potrafią też czekać na pasażerów. Taki przypadek opisała na naszym forum Jadwiga. 13 maja wracała z koleżanką z Warszawy do Gorzowa, bezpośrednim pociągiem o godzinie 16.03. Miał przyjechać do Gorzowa o 21.44, przyjechał ponad półgodziny później. Powód opóźnienia: pociąg czekał na Chrobrego, który też jedzie z Warszawy. Pociągiem tym podróżowali senatorowie Władysław Dajczak i Henryk Maciej Woźniak. I to na nich pierwszy pociąg czekał. - Tak być nie powinno - pisze Jadwiga. Według jej opinii senatorowie nadużyli władzy, bo na innych podróżnych żadne pociągi nie czekają.
Zapytaliśmy obu parlamentarzystów, co się wówczas stało. Jeden i drugi odpowiedzieli, że nie pamiętają, co robili 13 maja. - Ja z Krzyża nigdy do Strzelec nie jeżdżę pociągiem, przyjeżdża po mnie samochód. Zawsze - mówi E. Dajczak. A H.M. Woźniak tłumaczy, że nigdy by nie użył powagi urzędu senatora, aby cokolwiek na kolei wymusić ,a tym bardziej zatrzymanie pociągu.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?