Ma na myśli dziury w nasypach, które zrobiły bobry. - Jeden z mężczyzn wbił łopatę i zapadł się w dziurze po pas. Znaleźliśmy miejsca, gdzie otwory były na wylot - słyszę na wałach w okolicy Ciecierzyc.
Na łuku woda może być groźniejsza
W sobotę od 9.30 pracuje tam kilkadziesiąt osób. W południe do mieszkańców dołączają żołnierze z Międzyrzecza. Układają worki na odcinku wału, który tworzy łuk. - Tutaj woda może napierać z większą siłą - mówi Daniel Pawlak z Brzozowca. Dom pana Daniela jest około 1 km od Warty. Teoretycznie jest bezpieczny: - Ale jak się woda przedrze może wylać na wielkiej powierzchni - mówi. Do pracujących podjeżdża wałem za kierownicą ciągnika z przyczepami wyładowanymi po brzegi workami. Ludzie stoją w rzędach z góry na dół. Worki krążą energicznie z rąk do rąk i lądują na ziemi, dodatkowo wyściełanej folią. Pracują przez dziesięć godzin. Są wyczerpani, upał daje się we znaki, do tego wokół krążą bezlitosne komary i meszki. Po 19.00 wał jest zabezpieczony, ale to nie koniec.
W niedzielę kończą układać worki
Wszyscy idą dalej, trzeba zatkać workami odnalezione wcześniej dziury po zrobione przez bobry. Po chwili przyjeżdża wójt Deszczna. Razem z nim proboszcz Eugeniusz Drzewiecki z parafii przy ul. Strażackiej. Każda pomoc się przyda. Nawet ta duchowa. Wójcicki bezpośrednio koordynuje prace przeciwpowodziowe. Jeździ terenówką z miejsca na miejsce, na dachu miga pomarańczowy kogut. W sumie w jego gminie ponad pół tysiąca ludzi pracuje na 22-kilometrach wałów. - Użyliśmy już 106 tys. worków, tylko dzisiaj ludzie napełnili 40 tys. - mówi. - W niedzielę kończymy z ich układaniem. Jesteśmy wyczerpani, wszyscy pracują od środy po kilkanaście godzin dziennie. Od poniedziałku na wałach pojawią się żołnierze i strażacy Będą wykaszać trawę po ich drugiej stronie, tak żebyśmy mogli obserwować, czy gdzieś nie przeciekają.
Ciężarówki z piaskiem nie nadążają
Ludzie nie boją się, że Warta przeleje wały, tylko, że będą przesiąkać z powodu zniszczeń nasypów. To dlatego, że nikt ich nie sprawdzał i nie naprawiał. Zwierzęta i pogoda (strażacy opowiadają o dziurach, które powstały po wyrwanych przez wichury drzewach) zrobiły przez lata swoje.
Na wałach uwija się kilkadziesiąt osób, drugie tyle - często żony i dzieci mężów, którzy pracują z żołnierzami - napełnia worki trzy kilometry wcześniej we wsi Borek. Wywiązują się z zadania doskonale. Siedem 30-tonowych ciężarówek wręcz nie nadąża z dowożeniem piasku.
Woda już przy domach
W Borku niedaleko kościoła mieszkańcy też napełniają worki. W tym miejscu wsi Warta normalnie płynie bardzo blisko domów. Teraz jest dosłownie o centymetry od gospodarstw. Wzdłuż jej brzegu, już na podwórkach, stoi wał zbudowany z kilku pięter worków. - Jeśli nie da rady, postawimy jeszcze jeden - mówi Wójcicki. Mieszkańcy są przekonani, że będzie potrzebne dodatkowe zabezpieczenie, ale wody się nie boją. - Ta rzeka jeszcze po zimie nie "zeszła", na pewno pod dom podejdzie. Ale jesteśmy spokojni - mówi Elżbieta Migas. U sąsiadów rodzinne spotkanie pod domem, nos drażni przyjemna woń mięsa z grilla.
Na koniec wójt na masce auta wypisuje każdemu chętnemu zaświadczenie, że walczył z powodzią. - Prawnie nie mają mocy, ale może jakiś pracodawca je uzna i da chwilę wytchnienia pracownikowi, który był z nami - tłumaczy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?