Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nadzwyczajna sesja rady miasta Zielona Góra po pożarze w hali z niebezpiecznymi odpadami na terenie dawnych zakładów mięsnych

Eliza Gniewek-Juszczak
Eliza Gniewek-Juszczak
Wideo
od 16 lat
– W żadnym momencie nie doszło do zagrożenia zdrowia i życia mieszkańców. Było to monitorowane przez cały czas i było dla nas bardzo istotne – zapewniał prezydent Janusz Kubicki podczas nadzwyczajnej sesji rady miasta Zielona Góra. W piątek w ratuszu w sesji biorą udział radni, eksperci i wielu mieszkańców.

Nadzwyczajna sesja rady miasta Zielona Góra. Po pożarze w Przylepie

W sobotę, 22 lipca, o godz. 15.29 jeden z mieszkańców zawiadomił służby, że widzi ogień sięgający ok. 10 metrów i czarny dym. Tymi słowami zaczął relację z działań straży pożarnej nadbryg. Patryk Maruszak, Lubuski Komendant Wojewódzki PSP. Jako pierwszy przedstawiał podjęte czynności po wybuchu pożaru w hali z niebezpiecznymi odpadami.

Komendant poinformował, że cztery zastępy gaśnicze pracują na miejscu zdarzenia i schładzają miejsce pożaru.

– Chciałbym zapewnić, że wszędzie tam, gdzie powzięliśmy informacje, że potrzebna jest aktywność strażaków, gdzie możemy szybciej zareagować, bo mamy siły i środki do szybkiego reagowania, ta działalność się odbywa – zapewnił i zaapelował, aby z szacunku do tych ludzi, którzy bardzo ciężko pracowali nie odbierać strażakom zaufania, które budowali i budują.

Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska

Mirosław Ganecki Lubuski Wojewódzki Inspektor Ochrony Środowiska potwierdził, że inspektorzy stwierdzili bardzo duże przekroczenia metali ciężkich i związków ropopochodnych w zbiornikach osadowych na terenie dawnych zakładów.

– To się przedostało do Gęśnika. Ta sytuacja jest rozwojowa. Musimy podejmować działania. Zleciłem wypompowanie i oczyszczenie zbiorników osadowych i wypompowanie wody z odcinków między tamami, aby nie przesiąkało i nie przedostawało się dalej. Zdaję sobie sprawę, że zatrzymywanie przepływu nie jest skuteczne. Słoma przepuszcza, ale jest też dobrym sorbentem. Duża część osiądzie w obszarach tamowanych. Na metale ciężkie nie ma sposobu. Moja obawa, jak rozwiązać problem od strony technicznej. Będziemy ze strażakami analizowali. Interesuje nas też to, co dzieje się przy ujściu Zimnego Potoku do Odry – mówił M. Ganecki.

Za pomocą słomy worków z piaskiem, czopowanie są miejsca tam, gdzie pojawia się woda z akcji gaśniczej.

Zakład Gospodarki Komunalnej

Prezes ZGK Krzysztof Sikora dementował informacje, jakoby pracownicy zakładu uczestniczyli w akcji bez ochronnych ubrań.

– Zaopatrzenie było adekwatne do istniejącego zagrożenia – podkreślił.

– Wszyscy pracownicy posiadają odpowiednie przeszkolenie, a sprzęt roboczy jest atestowany do wykonywanych czynności. Nasze działania polegały na tym, że w 10 minut zsypany był piasek i opuszczane było miejsce zdarzenia. Zostaliśmy oskarżeni, że pracowaliśmy w nieprzystosowanych środkach ochrony. Zaopatrzenie było adekwatne do istniejącego zagrożenia. Za dostęp i wstęp na miejsce akcji odpowiada głównodowodzący akcją ratowniczą. Pracownicy byli kierowani do strefy oddalonej od ognia. (…) To straż określa zagrożenie, wpuszcza lub nie wpuszcza na teren akcji ratowniczej. Chciałbym bardzo prosić, że dezinformowanie jest trudne do ogarnięcia i uspokojenia – mówił prezes Sikora.

Spółka ZGK zapewnia nieustannie mauzery do wypompowywania wody oraz bele słomy. Jest w stałym kontakcie z dowodzącym akcją. Ok. 30 prawników jest gotowych do pomocy.

Z historii odpadów w Przylepie

Wiceprezydent Krzysztof Kaliszuk przypomniał, że decyzja o składowaniu odpadów w tym miejscu zapadła w grudniu 2012 roku po 21 dniach analizy. A następnie, kiedy było już po referendum o przyłączeniu gminy do miasta, we wrześniu 2014 r. ówczesny starosta zielonogórski wydał nową decyzję na składowanie odpadów na 10 lat.

Pozwolenie na składowanie niebezpiecznych substancji w ilości blisko tysiąca rodzajów zostało wydane w pięć dni roboczych. Dwa tygodnie później, na spotkaniu z władzami Zielonej Góry o łączeniu gminy z miastem, starostwo nie poinformowało o tej decyzji.

K. Kaliszuk przypomniał, że w 2014 roku Zielona Góra była w starych granicach, a miejscowość Przylep należała do gminy Zielona Góra i działała w strukturach powiatu zielonogórskiego. Starosta powiatu zielonogórskiego był odpowiedzialny za wyrażenie zgody lub nie, na składowanie odpadów. Na początku grudnia w 2012 roku, po 21 dniach rozpatrywania wniosku firmy Avinion starosta wydał pozwolenie na składowanie odpadów na trzy lata. Okres ten miał skończyć się w grudniu 2015 roku.

- Jest niesamowicie dziwne, że na ponad rok przed upływem terminu, a więc we wrześniu 2014 roku firma występuje o uchylenie decyzji i wydanie nowej na 10 lat z nowymi kodami niebezpiecznych odpadów. (…) Starosta rozpatrzył wniosek już po referendum o przyłączeniu gminy do miasta. Miał pełną świadomość, że będzie to okres, w którym funkcję starosty będzie pełnił prezydent Zielonej Góry. Miasto prowadziło od maja 2014 roku do grudnia - robocze rozmowy z przejęciem całej działalności gminy i części powiatu. 9 października odbyło się spotkanie zespołu roboczego dotyczącego ochrony środowiska. Podczas rozmów o przekazaniu wszystkich spraw w puncie dot. zagrożeń i problemów, nie było żadnego. Jedyny to brak miejsca na teczki z archiwum i apel, żeby je zabrać. Dwa tygodnie wcześniej, 22 września wydana została nowa decyzja 10-letnia, o którą firma zawnioskowała 15 września. Pięć dni roboczych wystarczyło na przeanalizowanie prawie tysiąca materiałów niebezpiecznych – mówił K. Kaliszuk.

Z przedstawionej przez wiceprezydenta dokumentacji wynika, że magazynowanie odbywało się w sposób, który umożliwiał zmieszanie odpadów, brakowało wanien ociekowych. Odnotowano już wtedy rozszczelnienie beczek.

– Starosta nie dopełnił sprawdzenia tego, co się tam dzieje, a 5 dni wystarczyło, aby wydać pozwolenie na 10 lat – mówił wiceprezydent.

Wśród odpadów były te powstające z odtłuszczania, zawierające rozpuszczalniki, ropa naftowa z kwasami, kwaśne smoły, odpady azbestowe, węgiel aktywny z produkcji chloru, kwas siarkowy, pestycydy, środki do konserwacji drewna (…). Starosta nie skorzystał z prawa do odmowy wydania pozwolenia na składowanie.

– Firma Avinion miała obowiązek złożenia sześciu sprawozdań rocznych do urzędu marszałkowskiego, sporządziła tylko dwa, na co nie było reakcji marszałka – mówił dalej wiceprezydent.

– W żadnym momencie nie doszło do zagrożenia zdrowia i życia mieszkańców. Było to monitorowane przez cały czas i było dla nas bardzo istotne – zapewniał prezydent Janusz Kubicki. – Chciałbym przeprosić mieszkańców. Źle się z tym czuję, co się stało. Nie udało mi się doprowadzić do utylizacji tego, co się tam znajdowało. Nie jest tak i nigdy nie było, że lekceważyliśmy ten problem.

Prezydent podkreślił, że proces gaśniczy nie był łatwą sprawą w skali całego kraju, było to gigantyczne wyzwanie logistyczne, a do miasta przyjechali najlepsi specjaliści.

Spisane na podstawie transmisji sesji: link

Czytaj też:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska