Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Poskarżył się na szpital

Beata Bielecka
- Po co nam szpital, w którym nie chcą nas leczyć? - zadzwonił do nas kostrzynianin Mieczysław Wróbel. Opowiadał, że z zapaleniem płuc został odesłany do domu. Na drugi dzień z gorączką trafił do Torzymia.

Na początku stycznia mężczyzna bardzo źle się poczuł. - Wcześniej, przez trzy tygodnie leczył mnie lekarz rodzinny, ale nie wyleczył. Dlatego gdy podskoczyło mi ciśnienie i mocno osłabłem pojechałem do szpitala - wspominał. - Tylko się tam zdenerwowałem - dodał.

Na dywanik do funduszu

Kostrzynianin mówił, że lekarz, który go tam przyjął kazał zrobić zdjęcie płuc. - Gdy je zobaczył, powiedział, że to zapalenie, wypisał leki i kazał zgłosić się do poradni pulmonologicznej. W nocy dostałem takiej temperatury, że rano żona zawiozła mnie prosto do szpitala w Torzymiu.

Tam, na podstawie zdjęć z Kostrzyna od razu przyjęli mnie na oddział - mówił. Spędził tam dwa tygodnie. - Jestem oburzony zachowaniem nie tylko lekarza z Kostrzyna, który odesłał mnie do domu, ale także reakcją dyrektorki szpitala. Opowiedziałem jej o tym wszystkim, ale nie okazała zrozumienia. Nie wiem nawet, czy wyjaśniła tę sprawę - skarżył się kostrzynianin.

Gdy zapytaliśmy dyrektorkę lecznicy Małgorzatę Kosiewicz o pana Wróbla, od razu skojarzyła nazwisko. - Dzwonił do mnie z pretensjami, że nie został przyjęty do szpitala i wytłumaczyłam mu dlaczego - mówiła. - Pacjent został w szpitalu przebadany, ale ponieważ zdjęcie nie zawsze wystarczy do postawienia stu procentowej diagnozy zalecono mu, żeby udał się do specjalisty - tłumaczyła nam.

Mówiła też, że poprosiła lekarza, który badał mężczyznę, i dyrektora do spraw lecznictwa, o pisemne wyjaśnienie sprawy. Niedawno o to samo wystąpił do szpitala Narodowy Fundusz Zdrowia, któremu poskarżył się M. Wróbel.

Pacjenci świadomi praw

- Właśnie przygotowujemy odpowiedź dla NFZ - powiedziała nam wczoraj dyrektor Kosiewicz. - Wyjaśniliśmy, że mężczyzna zgłosił się do szpitala bez skierowania. Na miejscu wykonano mu zdjęcie i inne badania. Stwierdzono, że na chorobę płuc, na która cierpi, nałożyła się infekcja wirusowa.

Lekarz przypisał więc leki, żeby zmniejszyć duszność i dał skierowanie do specjalisty, żeby pogłębił diagnostykę - mówiła dyrektorka. Dodała też, że gdyby mężczyzna miał zostać w szpitalu i tak odesłano by go do Torzymia. - Jest zalecenie NFZ, żeby specjalistyczne przypadki odsyłać do specjalistycznych oddziałów. Inaczej NFZ może nie zwrócić kosztów leczenia - mówiła.

Rzeczniczka lubuskiego NFZ Sylwia Malcher- Nowak wyjaśniła nam, że decyzja o umieszczeniu pacjenta w szpitalu zawsze zależy od oceny lekarza. - Nie jest jednak tak, że wszystkich chorych z zapaleniem płuc wysyła się od razu do specjalistycznych oddziałów. Takie przypadki leczy się też na oddziałach wewnętrznych- dodała.

Do NFZ trafiło w ub. roku w sumie 180 oficjalnych skarg, w tym - 17. - Na pewno pacjenci są dziś bardziej świadomi swoich praw niż kiedyś - przyznała rzeczniczka. - Ale też w wielu przypadkach bardziej roszczeniowi -dodała. Zapewniła, że fundusz reaguje na każde zgłoszenie. - Często ludzie tylko dzwonią lub przychodzą, żeby się wyżalić, ale oficjalnej skargi nie składają. Tłumaczą, że nie chcą mieć problemów w swoim szpitalu, w którym się będą potem leczyć. Takimi interwencjami też się zajmujemy. W ubiegłym roku było ich prawie 200 - mówiła rzeczniczka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska