Okazuje się, że nad moim fotelem, pod warstwami tynku, znajduje się wielki symbol loży masońskiej. I teraz nie wiem, czy nie starać się przypadkiem o honorowe członkostwo przez, że tak powiem, zasiedzenie - śmieje się Jacek Sauter, burmistrz Bytomia Odrzańskiego. I przyznaje, że trwający właśnie w ratuszu remont to jednocześnie złamanie obietnicy złożonej wyborcom. Zapowiadał, dobre dwadzieścia lat temu, że siedziba magistratu zostanie odnowiona, dopiero gdy wszystko inne w miasteczku zostanie zapięte na ostatni guzik.
- Bałem się komentarzy, że urzędnicy marmury sobie położyli - tłumaczy. - Jednak wymagał tego stan techniczny zabytkowego budynku i konieczność jego dostosowania do potrzeb niepełnosprawnych. Gdybyśmy rozwiązywali to przy pomocy podjazdów to nie dość, że wyglądałoby to koszmarnie, to w praktyce niepełnosprawny na wózku i tak wspinałby się do mnie tydzień.
Zajrzyjmy do wnętrza ratusza
Perełka renesansu
Jak wyczytamy w encyklopediach bytomski ratusz to jeden z najciekawszych zabytków architektury renesansowej w Polsce. Pierwotny ratusz, wzmiankowany w 1483, stał na placu rynkowym. Dziś jego zarys odczytamy zaznaczony na bruku. Nową siedzibę władz miejskich, wzniesioną w latach 1602-1609, zlokalizowano w zachodniej pierzei rynku. W roku 1694 budynek poważnie ucierpiał w pożarze, a następnie został odbudowany w roku 1697 według projektu Caspara Millera z Bolesławca. Spalony w 1951 od pioruna hełm wieży zrekonstruowano w 1964 wg proj. Aleksandra Holasa.
Posługując się fachowym językiem, podajmy, że ratusz jest murowany, założony na planie prostokąta z czworoboczną wieżą wtopioną w południowo-wschodni narożnik korpusu, dwutraktowy, trzykondygnacyjny, nakryty dachem dwuspadowym.
Elewację frontową, w partii wieży ożywia kamienny, rzeźbiony portal. Drugą, trzykondygnacyjną część fasady, ujętą w narożach boniowaniem, wieńczy szczyt w kształcie prostokąta, zamkniętego górą łukiem odcinkowym, z boków ujętego spływami wolutowymi. Na piętrze zachowała się w pierwotnym kształcie reprezentacyjna sala rady, z profilowanym stropem belkowym, intarsjowanymi drzwiami z artystycznie kutą oprawą i innymi akcesoriami. Wiele innych pomieszczeń posiada sklepienia bądź belkowe stropy… Spacer po wielkim placu budowy, którym dziś jest siedziba bytomskich władz, pozwala rozszyfrować te fachowe pojęcia, ale przy okazji budowla zdradziła kilka swoich sekretów.
Wyścig niespodzianek
- Niespodzianki? - odpowiada pytaniem na pytanie Sauter. - Przede wszystkim przekonałem się, co to znaczy gruntowny remont zabytku. A miałem wrażenie, że po tylu zabytkowych budowlach, którymi się zajmowałem, już wiem wszystko. A niemal na starcie było wiadomo, że ani kosztów, ani terminów nie uda się dotrzymać. Dokładnych kalkulacji można dokonywać, budując dom jednorodzinny, a nie taki zabytek. Efekt jest między innymi taki, że musieliśmy znaleźć dwa miliony oszczędności, a to oznacza, że będziemy mieli ratusz jak nowy, ale - na przykład - bez kinkietów. Nie stać nas.
Okazuje się, że remont taki to odkrywanie kolejnych niespodzianek, a każda z nich wymaga dodatkowych nakładów. I takowe można mnożyć. Oto belki, które trzymały strop, między kondygnacjami były całkowicie spróchniałe i groziły zawaleniem.
Na przykład w pomieszczeniu, w którym rezydował burmistrz. Tutaj belki, po początkowych protestach nadzoru konserwatorskiego, trzeba było zdjąć i odłożyć „na później”, gdy pojawi się technologia pozwalająca je zakonserwować. Podobna sytuacja była z tynkami… Budynek naprawdę był już niebezpieczny, bo i ostatni porządny remont przeżył 120 lat temu.
- Bardzo ożywiona dyskusja toczyła się wokół kształtu klatki schodowej z windą dla niepełnosprawnych - opowiada Sauter.
- Służba konserwatorska optowała za wybudowaniem jej z cegieł z nawiązującym do zabytkowego zadaszeniem. My nie chcieliśmy czegoś co „udaje” zabytek i zaplanowaliśmy nowoczesne i bardziej praktyczne szklane rozwiązanie. Udało się.
Szlaczek na próbę
- A co to za fragment dziwnego szlaczka, jaka to epoka?
- Oooo, nad tym głowili się historycy - ze śmiechem odpowiada burmistrz. - Okazało się, że to malarz sprzed lat sprawdzał, jak odciska się wzór na wałku.
Wędrujemy przez kolejne pomieszczenia. Ratusz będzie odchudzony i to o wiele ton. A to dlatego, że wypełnienie stropów zmieniało się przez epoki. Słoma, glina, gruz… Na śmietnik. Nie bez ulgi stwierdzono zresztą w wielu miejscach, że i Niemcom zdarzały się fuszerki, widać ślady niedbalstwa, awaryjnych rozwiązań… I widać, że budowla rzadko była remontowana. Burmistrz nie będzie rezydował tam, gdzie wcześniej, sekretariat się przeprowadza, wszystko inaczej.
Najwięcej podzieje się na parterze. Tutaj zostanie przeniesiona, między innymi ze względu na efektowny strop, sala konferencyjna. Tutaj znajdzie się również USC, którego wygląd ma sprawić, że w pełni będzie godzien miana „pałac ślubów”.
Również turyści znajdą tutaj coś dla siebie.**Na parterze odkryto sukiennice, prawdziwy ewenement, bo znajdowały się wewnątrz budynku. **Bezpośrednio zresztą przy gospodzie. Na powale widać uchwyt do wagi sugerujący, że wjeżdżano tutaj wozami, pewnie z zaopatrzeniem do gospody, palenisko, komin, dekoracyjny piec. Mamy także wodopój dla koni. Dalej przejście i połączenie z pomieszczeniem, gdzie kiedyś znajdował się bankowy sejf. Jednak jak ustalili historycy, jeszcze wcześniej był to loch z miejscem dla strażnika.
- Względem tych pomieszczeń mamy ambitny plan, aby uczynić z nich takie małe muzeum historii miasta - pokazuje burmistrz - Odsłonimy sukiennice, odtworzymy elementy architektoniczne, pokażemy najatrakcyjniejsze rzeczy, staną jakieś gabloty... Ponieważ nie stać nas na zatrudnienie człowieka chcemy, aby było to monitorowane muzeum samoobsługowe, a wejść można by było, na przykład, na esemesa. Sceptycy straszą mnie, że to stwarza pole do popisu chuliganom, ale ja wierzę, że się uda.
Żaden bajer
Skala remontu, w zestawieniu z 20-milionowym budżetem gminy, robi porażające wrażenie. Ale patrząc na to, co w ostatnim czasie się w tym miasteczku się podziało, wiadomo, że będzie dobrze. Podobnie jak z podnoszonym z ruiny kościołem poewangelickim.
- Przyznam się, że cieszę się bardzo z tej szklanej klatki schodowej - kończy Sauter. - Nie, nie dlatego, że mam słabość do takich bajerów. Za względów praktycznych , ale i trochę ambicjonalnych. Oto od dwudziestu lat, pracując nad rewitalizacja miasta, mam wrażenie, że odtwarzam nieustannie to, co było. A to taki nowy element, nasz. A przywrócenie miastu świetności to zadanie naszego pokolenia, zobowiązanie. A dalej, to już zadanie dla innych…
PRZECZYTAJ TEŻ:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?