Prokuratorskie zarzuty przedstawione Krzysztofowi S. dotyczą działki w Międzyrzeckim Parku Przemysłowym

Chodzi o działkę w Międzyrzeckim Parku Przemysłowym, którą w sierpniu 2006 r. gmina sprzedała Kostrzyńsko-Słubickiej Specjalnej Strefie Ekonomicznej. Wzięła za nią 246 tys. zł, a zaraz potem KSSSE sprzedała ją hinduskiej firmie... za ponad 2,1 mln zł.

Za gminne nieruchomości odpowiada zatrzymany w minionym tygodniu drugi zastępca burmistrza Krzysztof S. Postawiono mu trzy zarzuty, jeden z nich dotyczy właśnie tej transakcji. Zdaniem śledczych, gmina straciła na niej około dwóch milionów złotych. Prokuratura zarzuca samorządowcowi przekroczenie uprawnień i działanie na szkodę gminy. Nie przyznał się do zarzucanych czynów, wyszedł na wolność po wpłaceniu 30 tys. zł kaucji. Został jednak zawieszony w czynnościach służbowych.

Nie będą komentować

O transakcji pisaliśmy już 26 listopada ub.r. w artykule ,,Władza zakuta w kajdany'', kiedy zatrzymano burmistrza Tadeusza D. i jego pierwszego zastępcy Krzysztofa Sz. Jako pierwsi poinformowaliśmy, że jednym z powodów może być sprzedaż tej nieruchomości. Potem otrzymaliśmy oświadczenie prezesa zarządu KSSSE Krzysztofa Dołganowa.

Czytamy w nim; ,,W związku z toczącym się postępowaniem prokuratora przeciw burmistrzowi gminy Międzyrzecz i postawieniem mu zarzutów prokuratorskich, między innymi za rzekomo nieprawidłowo przeprowadzoną transakcję sprzedaży gruntów Kostrzyńsko-Słubickiej Specjalnej Strefie Ekonomicznej S.A., oświadczam w imieniu zarządu Spółki, że jesteśmy oburzeni sugerowaniem przez media lokalne i radnych pozostających w opozycji wobec burmistrza, jakoby doszło w kontekście tej transakcji do naruszenia prawa''.

Po postawieniu samorządowcowi oficjalnego zarzutu dotyczącego transakcji poprosiliśmy o komentarz rzeczniczkę KSSSE Izabelę Fechner. Odpowiedziała, że strefa nie będzie tego komentować.

Raport wylądował w koszu

Teraz na działce stoi już zakład Essel Propack zatrudniający około 260 pracowników. Prokurent EP Przemysław Słomiński twierdzi, że spółka nie była zainteresowana zakupem działki od władz miasta. Zaznacza, że transakcja między gminą i strefą nie dotyczy jego firmy. - Byliśmy zainteresowani inwestycją na terenach należących do specjalnej strefy ekonomicznej - - podkreślał w rozmowie z dziennikarzem ,,GL''.

Sprzedaż działki badali przed dwoma laty radni z komisji rewizyjnej. M.in. Urszula Szyszkowska, Robert Piela i Robert Krzych. W swoim raporcie zwrócili uwagę na fakt, że gmina sprzedała nieruchomość dla strefy po 2,47 zł za metr kwadratowy, a inni inwestorzy kupując sąsiednie działki płacili jej po 9,23 zł za m. kw. Raport trafił jednak do przysłowiowego kosza, choć - jak szacuje R. Krzych - gmina straciła wtedy prawie 700 tys. zł.

Przed wyciąganiem pochopnych wniosków z transakcji przestrzega natomiast miejscowy przedsiębiorca Jerzy Gądek, który jest radnym i także badał kulisy tej sprzedaży.

- Wcale mnie nie dziwi, że firma chciała wybudować zakład w strefie, bo dzięki temu korzysta z przywilejów podatkowych, których nie mogła jej dać gmina. W interesie miasta leży, aby ściągać kapitał spoza gminy. Dlatego władze powinny sprzedawać tereny pod nowe zakłady po kosztach własnych. Nie zarobimy wtedy na ziemi, ale mieszkańcy znajdą tam pracę, a do budżetu gminy będą wpływać podatki. Na dłuższą metę transakcja była dla nas korzystna - przekonuje.