Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rollercoaster przy Olimpijskiej. Warta prowadziła, przegrywała, dostała czerwoną kartkę, wreszcie… zremisowała!

Robert Gorbat
Robert Gorbat
Grający od 68 min w osłabieniu warciarze (jasne koszulki) nie zwiesili głów i w ostatniej akcji meczu doprowadzili do wyrównania!
Grający od 68 min w osłabieniu warciarze (jasne koszulki) nie zwiesili głów i w ostatniej akcji meczu doprowadzili do wyrównania! Bogusław Sacharczuk
Niezwykłych emocji dostarczył kibicom sobotni (18 listopada), trzecioligowy pojedynek w Gorzowie. Piłkarze Warty obronili jeden punkt w ostatniej akcji meczu, choć ich rywale z Turzy Śląskiej grali z przewagą jednego zawodnika.

ASTROENERGY WARTA GORZÓW WLKP. – UNIA TURZA ŚLĄSKA 2:2 (1:1)

  • Bramki: Majerczyk (3), Gardzielewicz (90+4) – Bodzioch (32), Gałecki (46).
  • AstroEnergy Warta: Smug – Majerczyk, Bielawski, Przybylski (od 60 min Rybicki) – Trepczyński (od 60 min Micek), Lewandowski, Marchel, Kaczorowski (od 46 min Stasiak) – Hrabski (od 60 min Ufir), Krauz, Gardzielewicz.
  • Unia: Musioł – Orzeł, Bodzioch, Jary – Wenglorz, Witkowski, Krężelok (od 62 min Wysiński), Klimkiewicz – Benvindo, Brychlik (od 71 min Musiolik), Galecki (od 71 min Danieluk).
  • Żółte kartki: Majerczyk, Marchel, Gardzielewicz – Orzeł, Benvindo, Danieluk.
  • Czerwona kartka: Rybicki.
  • Sędziował: Mikołaj Kujawski z Łodzi.
  • Widzów: 100.

Pamiętali o jubileuszu "Ufo"

Do spotkania z sąsiadem w tabeli warciarze przystąpili bez trzech kontuzjowanych zawodników: Bartłomieja Gajdy, Jakuba Dudy i Kacpra Wachowiaka. Zanim sędzia dał sygnał do rozpoczęcia pojedynku, miły moment przeżył Dawid Ufir. Za rozegranie w bordowo-granatowych barwach ponad stu meczów na poziomie trzeciej ligi otrzymał od prezesa klubu Zbigniewa Pakuły okolicznościową, pięknie oprawioną koszulkę z numerem 100. Więcej spotkań ma na swoim koncie tylko Dominik Siwiński.

Warciarze z wigorem tylko w początkowych minutach

Po takim sympatycznym wstępie gorzowianie od pierwszych sekund z impetem natarli na śląskiego beniaminka „trzeciego frontu”. I już w 3 min otworzyli wynik. Igor Lewandowski dośrodkował z rzutu rożnego, a w ogromnym zamieszaniu w polu bramkowym Unii największą przytomnością umysłu wykazał się Piotr Majerczyk, wpychając piłkę do siatki.

Szybko zdobyty gol najwyraźniej zadowolił gospodarzy, bo zaraz potem oddali inicjatywę rywalom. A ci z każdą minutą poczynali sobie coraz śmielej. W 10 min najlepszy na boisku Francuz Killian Benvindo przestrzelił jeszcze w sytuacji „sam na sam” z Dawidem Smugiem po błędzie Adriana Bielawskiego, lecz w 32 min na świetlnej tablicy „wisiał” już remis 1:1. Tym razem Benvindo zacentrował z kornera, do odbitej przez obrońców Warty futbolówki dopadł stoper przyjezdnych Mateusz Bodzioch i kropnął z kilku metrów nie do obrony.

– Panowie, pobudka! – usłyszeliśmy z trybun pod adresem miejscowych.

Okrzyk kibica najwyraźniej nie podziałał na miejscowych, bo w 40 min mogli stracić drugą bramkę. Uniknęli tej przykrości wyłącznie dzięki Smugowi, który w świetnym stylu obronił dwie bomby – najpierw Bodziocha, a w dobitce Przemysława Brychlika – z 16 metrów.

Gonili, aż... dogonili!

Co gościom nie udało się przed przerwą, osiągnęli już 11 sekund po rozpoczęciu drugiej połowy. Benvindo dośrodkował z lewego skrzydła, Brychlik zagrał piłkę głową wzdłuż linii bramkowej, a Michał Gałecki bez problemów umieścił ją w pustej „klacie” warciarzy. W 60 min francuski skrzydłowy Unii mógł zdobyć trzeciego gola dla swego zespołu, lecz nie trafił z ostrego kąta. Wciąż niemrawo poczynający sobie gorzowianie zrewanżowali się tylko dwoma niegroźnymi uderzeniami z dystansu: Lewandowskiego w 53 i Ufira w 63 min.

W 68 min wydawało się, że wszystko jest już w tym pojedynku „pozamiatane”. Krystian Rybicki przegrał biegowy pojedynek z Natanem Wysińskim i sfaulował przeciwnika, wychodzącego na pozycję „sam na sam” ze Smugiem. Sędzia nie miał wyjścia – sięgnął po czerwony kartonik i miejscowi grali w osłabieniu. Krótko po tym wydarzeniu Ślązacy mogli, a nawet powinni byli prowadzić 3:1. Dwie kapitalne okazje do zdobycia gola miał ich rezerwowy Mateusz Danieluk. Za pierwszym razem, w 78 min, chybił jednak celu, a za drugim, w 89 min, trafił z 5 metrów w nogi leżącego już na murawie Smuga.

Kto wymyślił powiedzenie, że niewykorzystane okazje się mszczą? W doliczonym czasie gry warciarze postawili wszystko na jedną kartę i ruszyli do szaleńczego szturmu. Do rzutu rożnego pobiegł pod bramkę Unii nawet Smug. A w 94 min, w ostatniej akcji meczu, gospodarze dopięli swego. Około 25 metrów przed „świątynią” rywali piłkę przejął Karol Gardzielewicz, minął zwodem dwóch przeciwników i huknął z 15 metrów w dalszy róg bramki. Golkiper przyjezdnych Marcin Musioł mógł tylko popatrzeć, jak futbolówka wpada tuż przy słupku do jego siatki. Zdobywca gola omal nie został uduszony przez swoich kolegów, zaś arbiter nawet nie nakazał wznowienia gry od środka. To był naprawdę ostatni moment na doprowadzenie do wyrównania!

– To jest mój pierwszy gol w tym sezonie. Miałem dobrą pozycję, musiałem trafić. Koledzy nie wybaczyliby mi pudła – powiedział w drodze do szatni Gardzielewicz.

Czytaj również:
Bramkarz Warty Gorzów obronił karnego, a mimo to jego drużyna przegrała 1:3

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska