Czytelnik z Nowej Soli (dane do wiadomości redakcji) napisał do nas list, w którym przyznaje, że choć miasto coraz lepiej wygląda, jest jedna rzecz, która go irytuje.
- U zbiegu ulic Drzymały i Dąbrowskiego urządzono "zakład urzędu miasta", który bardzo dokucza okolicznym mieszkańcom - twierdzi mężczyzna. - Odbywają się tam różne prace. Szczególnie uciążliwe jest przecinanie drewna przy pomocy bardzo hałaśliwych maszyn. W czasie tych zajęć nie można w mieszkaniach otwierać okien z uwagi na potworny hałas. Są też i inne niedogodności działalność zakładu sprawia, że ulice są pełne dymu, roznoszą się nieprzyjemne zapachy - opisuje.
Dodaje, że taki stan trwa od lat i telefoniczne interwencje nie odnoszą żadnego skutku. Zwraca również uwagę na niewielki park z fontanną, który znajduje się na terenie zakładu. - Nie wiadomo tylko, komu to ma służyć i kto płaci za ciągle czynną fontannę. W tym park chętnie spędzaliby czas okoliczni mieszkańcy, jednak cały teren jest ogrodzony metalowym płotem. Ciekawe, kto za to wszystko płaci w dobie kryzysu.
Czytelnik proponuje, żeby tę hałaśliwą produkcję wyprowadzić z dala od domów mieszkalnych, część parkową terenu udostępnić okolicznym mieszkańcom, a ogrodzić tylko teren potrzebny urzędowi miejskiemu.
O wyjaśnienie sprawy zwróciliśmy się do magistratu.
- Jeśli chodzi o fontannę, to pracownicy robót publicznych zrobili ją sami. Obieg wody jest tam zamknięty, więc to nic nie kosztuje - mówi Ewa Batko, rzecznik magistratu. - W bazie są składowane narzędzia, a pracownicy szkolą umiejętności przy różnych pracach, które później wykorzystują przy innych zadaniach, np. w Parku Krasnala. Nie ma możliwości przeniesienia bazy z dala od domów, ponieważ nie ma innego dogodnego terenu należącego do urzędu miasta.
E. Batko przyznała, że były zgłoszenia od mieszkańców, którym dokuczało np. przycinanie drewna. - To nie jest tak, że tam przez cały dzień jest głośno. Po prostu nieraz zdarza się, że trzeba np. przyciąć drewno. Poza tym cisza nocna obowiązuje od godz. 22.00 do 6.00 i w tych godzinach jest spokój - dodaje.
Z kolei Jerzy Ceglarek, główny specjalista ds. robót publicznych wyjaśnia, że w porównaniu z rokiem ubiegłym, tego lata zmienił godziny rozpoczynania hałaśliwych prac.
- Robimy to dopiero ok. godz. 7.30 - 8.00. Jest to pora, kiedy ludzie idą do pracy, a dzieci do szkoły - mówi. - Wóz śmieciarzy robi hałas znacznie wcześniej. A głośne prace zdarzają się sporadycznie, kiedy np. trzeba przyciąć drewniane elementy do własnych potrzeb. Nie zgadzam się z zarzutami zadymiania okolicy. My nie mamy co spalać, a jeżeli już coś się przytrafi, to mamy piec w 100 proc ekologiczny. Nieraz zdarza się, że mieszkańcy budynków przy ul. Szarych Szeregów wypalają coś na podwórku i dostają mandaty od strażników miejskich, ale my nie zadymiamy.
J. Ceglarek zapewnia, że do wszelkich robót publicznych pracownicy nie używają wody miejskiej. - Wydrążyliśmy studnię głębinową i z niej pobieramy wodę, którą wykorzystujemy np. do mycia ulic i do fontanny. Poza tym dwa lata temu nasz mały park był otwarty. Wtedy ławki zostały zdewastowane, a w fontannie leżały pręty. Dlatego na razie będzie zamknięty i mogą tu przychodzić tylko grupy zorganizowane z opiekunem. Będzie też służył do lekcji biologii dla uczniów SP 1. Będą tu mierzyć m. in. temperaturę i siłę wiatru.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?