O 20.30 publiczność zgromadzona pod ratuszem na chwilę zamarła. Wraz z muzykami na scenę wyszedł… Bachus. Ale jakiś odmieniony. Nie miał szat i tradycyjnych laurów na głowie, nie było uroczej świty, a w rękach, zamiast kielicha trzymał gitarę basową. Wszystko wyjaśniło się wkrótce.
W mgnieniu oka wokół zrobiło się zielono i wszyscy zapomnieli, że na scenie pojawił się Bóg wina. Przez następne minuty Bachus był po prostu świetnym gitarzystą. Cóż.. widać nawet Bóg potrzebuje nieraz odpoczynku. Wesołe dźwięki skrzypiec i akordeonu porwały publiczność do tańca. Przez prawie dwie godziny mieliśmy na deptaku małą Irlandię. Było skocznie i radośnie, ale momentami również sentymentalnie.
Ku uciesze publiczności były też nawiązania do polskiej, ludowej nuty. Kiedy tylko udało się rozszyfrować jakiś temat muzyczny, widownia od razu zaczynała śpiewać. Pewnie zabawa trwała by do rana, ale niestety trzeba było kończyć. Na szczęście na miejscu można było kupić płyty zespołu. Charyzmatyczny wokalista i doskonali muzycy zapewnili zielonogórzanom doskonałą zabawę.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?