Prace przy wiadukcie kolejowym na ulicy Batorego rozpoczęły się 4 kwietnia 2018 roku i miały potrwać do końca września. Początkowo nic nie zapowiadało zmian w robotach budowlanych. Chodziło o poszerzenie przejazdu pod wiaduktem, czyli wyremontowanie jednego i przesunięcie drugiego (lewego, patrząc od strony centrum miasta) przyczółka o cztery metry.
Wszystko odbywało się zgodnie z projektem do czasu, kiedy okazało się, że przyczółki mają nietypowe, trójkątne fundamenty. I jeśli roboty nadal by prowadzono, wiadukt mógłby się zawalić. A przecież cały czas musiały po nim jeździć pociągi. Przynajmniej jeden tor wciąż musiał być czynny. Wiązało się z tym także konieczność wykonania dodatkowych inwestycji, by mimo remontu nie zaburzać rozkładu jazdy pociągów. Trzeba też było wybudować tymczasowe rozjazdy, które rozprowadzały składy na różne perony. Datę oddania inwestycji przesunięto więc na kwiecień 2019.
Jednak już w styczniu było wiadomo, że termin ulegnie kolejnym zmianom. Okazało się, że firma, która miała rozpocząć prace w terminie zadeklarowanym, czyli 12 października, odmówiła przyjazdu. Przedstawiciele firmy powiedzieli, że prac polegających na wzmocnieniu przyczółków, nie będą wykonywać - przekazał nam wtedy ówczesny dyrektor departamentu inwestycji i zarządzania drogami w magistracie, Paweł Urbański.
Dodatkowo nietypowa konstrukcja wiaduktu z czasów wojny okazała się bardzo problematyczna. Po odsłonięciu przyczółków wyszło na jaw, że są one bardzo słabe i trzeba je było odpowiednio wzmocnić. Kolejny termin zakończenia prac wyznaczono na sierpień 2019...
W końcu nadszedł ten dzień
27 listopada ponownie zajrzeliśmy pod wiadukt i naszym oczom ukazał się długo wyczekiwany widok - chodnik po lewej stronie był już na wykończeniu, a piesi spokojnie mogli się tamtędy przemieszczać. Pojawiła się więc nadzieja, że jeszcze przed świętami pod wiaduktem przejadą kierowcy.
I stało się! 20 grudnia pierwsze samochody przejechały pod wiaduktem na Batorego. Jednak nie wszyscy cieszą się z zakończenia inwestycji. Dla zielonogórzan, którzy mieszkają przy wiadukcie, oznacza to powrót do przykrej rzeczywistości - natężenia ruchu, hałasu i wstrząsów.
- Był remont, to była cisza i spokój. Teraz znowu się zacznie: spaliny, rumor... Czasami cały dom się trzęsie. Najchętniej bym się stąd wyprowadził, bo tak naprawdę nie da się żyć. Od hałasu odpocząć można jedynie w nocy, kiedy ruch samochodów się zmniejsza. W dzień jest nie do wytrzymania - mówi Roman Lada, który mieszka przy ulicy Batorego.
Efekt końcowy
A jak zielonogórzanie oceniają efekt końcowy? Większość nie wierzyła, że pod wiaduktem zmieszczą się dwa autobusy. Uważali, że droga nadal jest zbyt wąska. Szybko jednak przekonaliśmy się, że jezdnia rzeczywiście została poszerzona i autokary komunikacji miejskiej nie mają problemu z przejazdem.
Według mieszkańców podczas planowania zapomniano o rowerzystach.
- Jazda rowerem po tej ulicy jest szalenie niebezpieczna i bardzo spowalnia ruch samochodów, co generuje korki i zanieczyszczenia - przyznaje nasz Czytelnik.
A Wam jak podoba się wiadukt po przebudowie? Czekamy na Wasze głosy!
TEMAT ŚLEDZILIŚMY NA BIEŻĄCO:
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?