Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Atak to jego żywioł. Tytus Nowik - mistrz świata juniorów - postanowił wrócić na tę pozycję i nie żałuje swojej decyzji

Robert Gorbat
Robert Gorbat
Tytus Nowik urodził się 10 stycznia 2003 roku. Od sierpnia 2020 roku był zawodnikiem Gwardii Wrocław, przez trzy miesiące także SMS PZPS Spała. Latem bieżącego roku przeszedł do Olimpii Sulęcin.
Tytus Nowik urodził się 10 stycznia 2003 roku. Od sierpnia 2020 roku był zawodnikiem Gwardii Wrocław, przez trzy miesiące także SMS PZPS Spała. Latem bieżącego roku przeszedł do Olimpii Sulęcin. Robert Gorbat
- Stwierdziłem, że chcę wrócić na pozycję atakującego, bo od niej zaczynałem grę w poważnej siatkówce. Decyzja była krótka: idę do Sulęcina i podejmuję wyzwanie - mówi Tytus Nowik, siatkarz pierwszoligowej Olimpii. Pierwszy w historii sulęcińskiego klubu zawodnik z tytułem mistrza świata.

- Rozmawiamy chwilę po ostatnim (9 grudnia) ligowym meczu Olimpii z MKS Będzin, przegranym przez sulęcinian po tie breaku 2:3. Byliście bliscy pokonania liderów Tauron 1 Ligi.
- Mieliśmy szansę zakończyć ten mecz naszym zwycięstwem 3:0, ale się nie udało. Pozostaje satysfakcja, że zagraliśmy z liderem jak równy z równym. My się bardzo staraliśmy, Będzin też walczył, więc kibice zobaczyli dobry mecz.

- Czy - w sensie sportowym - to jest górny pułap sulęcińskiej drużyny?
- Daliśmy z siebie wszystko. Więcej nie było już z czego dołożyć. Zobaczymy, czy będziemy w stanie powtórzyć ten poziom w następnych pojedynkach. Jeśli tak się stanie, to jestem spokojny o nasz punktowy dorobek. A w konsekwencji o utrzymanie się Olimpii w pierwszej lidze.

- Mam wrażenie, że gdyby spotkanie zakończyło się triumfem Olimpii, to otrzymałby pan od komisarza zawodów tytuł MVP meczu. Zresztą nie pierwszy raz w tym sezonie, bo taka przyjemność spotkała pana już trzykrotnie.
- Bardzo dziękuję za taką ocenę, ale nie tylko o to chodzi. Liczą się punkty, liczy się cała drużyna. Czy ja dostałbym to wyróżnienie, czy ktoś inny, to sprawa drugoplanowa. Najważniejszy jest interes zespołu.

- Widzę, że świetnie się panu czuje w Sulęcinie i - co być może jeszcze ważniejsze - z meczu na mecz prezentuje coraz wyższą dyspozycję.
- To zasługa całej drużyny. Mamy równą, bardzo fajną ekipę. Atmosfera w grupie jest znakomita, na treningach mocno pracujemy, dobrze się rozumiemy w czasie meczów. Ogromna w tym zasługa trenera Konrada Copa, który przygotowuje zajęcia z uwzględnieniem naszych indywidualnych potrzeb. Nie zostaje nam nic innego, jak tylko się rozwijać i dobrze grać.

- Jest pan młodym człowiekiem, 10 stycznia skończy pan dopiero 21 lat. Mimo to pierwszoligowe doświadczenie ma pan już całkiem okazałe.
- Pochodzę z okolic Gdańska. Poprzednie trzy sezony, od sierpnia 2020 roku spędziłem w Gwardii Wrocław. Z trzymiesięcznym epizodem jesienią 2021 roku w SMS PZPS Spała. We Wrocławiu grałem na pozycji przyjmującego. Miałem zostać w Gwardii na następne rozgrywki, ale klub wpadł w kłopoty. Nie wchodząc w szczegóły: stanęło na tym, że wspólnie, ja i mój dotychczasowy pracodawca musieliśmy znaleźć dla mnie nowe miejsce do grania. Tuż przed rozpoczęciem sezonu taka możliwość pojawiła się w Olimpii, bo drugi atakujący Kacper Ratajewski wypadł ze składu z powodu kontuzji, odniesionej w okresie przygotowawczym. Mogłem więc dołączyć do ekipy z Sulęcina.

- Na początku sezonu wcale nie było oczywiste, że wywalczy pan miejsce w podstawowej „szóstce” Olimpii. W pierwszych meczach był pan najczęściej tylko zmiennikiem Grzegorza Turka. Dziś można powiedzieć, że ustalanie składu na kolejne spotkanie trener Cop zaczyna właśnie od pana.
- Przychodząc do Sulęcina bardzo nastawiłem się na to, by grać jak najwięcej. Ale oczywiście nikt nie zagwarantował mi miejsca w składzie. Musiałem o nie powalczyć. Sam stwierdziłem, że chcę wrócić na pozycję atakującego, bo od niej zaczynałem grę w poważnej siatkówce. Decyzja była krótka: idę i podejmuję wyzwanie.

- W 2021 roku zdobyła pan z juniorską reprezentacją Polski tytuł mistrza świata, po pokonaniu w finale 3:0 Bułgarii. Na dodatek pan został uznany MVP finałowego turnieju. Czy taki sukces, odniesiony praktycznie na początku kariery pomaga w jej dalszym przebiegu? A może jest obciążeniem?
- To trudne pytanie. Myślę, że pomaga. Jest mi łatwiej porozmawiać z ludźmi czy załatwić niektóre sprawy, na przykład indywidualnego dietetyka. Tamta juniorska drużyna zaistniała, a my, jej członkowie, staliśmy się generalnie lepiej rozpoznawalni.

- Jest pan pierwszym zawodnikiem w historii sulęcińskiego klubu z tytułem mistrza świata. Wcześniej nikt taki w Olimpii nie występował.
- Cieszę się, że mogłem wprowadzić taką nowość. To dla mnie zaszczyt, ale i zobowiązanie wobec tutejszego środowiska.

- Jak się pan odnajduje w Sulęcinie, sympatycznym, ale małym mieście powiatowym po przyjściu tutaj z wielkiego Wrocławia?
- Nie jest łatwo, lecz taka zmiana ma też swoje uroki. Jest cisza i spokój, a cały Sulęcin żyje siatkówką. Jesteśmy rozpoznawalni na ulicach, na każdym meczu trybuny wypełniają się do ostatniego miejsca. I to jest coś wspaniałego.

- Widzi się pan na dłużej w tym środowisku i klubie? Słychać już opinie, że po progresie, jaki wykonaliście od początku sezonu, chrapkę na pana mogą mieć dużo silniejsze kluby niż Olimpia…
- Wszystko się okaże. Na razie nie skończyliśmy jeszcze pierwszej rundy, mnóstwo meczów przed nami. Na planowanie przyszłości przyjdzie czas pod koniec sezonu.

- Znał pan wcześniej chłopaków, z którymi teraz występuje w Olimpii?
- Z widzenia większość, jeśli nie wszystkich. Ale z żadnym nie miałem wcześniej okazji występować w jeden drużynie. Pod tym względem to dla mnie zupełnie nowe środowisko. Nie pracowałem też wcześniej z trenerem Copem, choć, że tak powiem, przecinaliśmy się na różnych obozach. Najczęściej na zgrupowaniach młodzieżowych reprezentacji w różnych kategoriach wiekowych.

- Jest pan szczupłym, wysportowanym, młodym człowiekiem, lecz nie ma pan wybitnych warunków fizycznych. Czy 193 centymetry wzrostu, 78 kilogramów wagi i 353 centymetry zasięgu z wyskoku w ataku to są wystarczające parametry, by zostać wybitnym atakującym?
- W młodzieżówce i Treflu Gdańsk zaczynałem na ataku. Gdy byłem w drugiej klasie liceum ogólnokształcącego, podpisałem kontrakt z Gwardią Wrocław. Tam przestawili mnie na przyjęcie. Próbowałem swoich sił na tej pozycji, ale ciągle czułem, że czegoś mi brakuje. Najbardziej tego prawego skrzydła, uderzeń z pierwszej strefy. Na przyjęciu coś tam się ode mnie odbijało, lecz cały odnosiłem wrażenie, że nie zachowuję się jak rasowy przyjmujący. Stwierdziłem, że jeśli już tyle lat grałem wcześniej na ataku, to spróbuję do niego wrócić. W pierwszej lidze nigdy wcześniej nie zagrałem całego sezonu na tej pozycji. Może teraz to będzie to. Na razie czuję się z tą decyzją bardzo dobrze.

- Jakie są pana relacje z Grzegorzem Turkiem? Obydwaj jesteście atakującymi, lecz o zupełnie rożnych parametrach. Grzegorz jest od pana sporo wyższy, leworęczny, atakuje zdecydowanie wyższe i wolniej dogrywane piłki…
- To wszystko prawda. Myślę, że skoro trener Cop zaprosił mnie do Olimpii, to miał na względzie pozyskanie atakującego o odmiennej charakterystyce. Z Grześkiem dogadujemy się bardzo dobrze. Jest między nami zdrowa, sportowa rywalizacja. Jesteśmy kumplami z tej samej drużyny, wszystko jest OK.

- I jeszcze bardzo osobiste pytanie: nie czuje się pan w Sulęcinie samotny?
- Zdecydowanie nie. Zamieszkałem tu z moją dziewczyną. Jesteśmy ze sobą już od roku, podobnie było wcześniej we Wrocławiu. Na razie nie mam innych zajęć poza siatkówką. Skupiam się w stu procentach na treningach i meczach, na swoim rozwoju. Dbam o dobre odżywianie i regenerację sił. Teraz to jest najważniejsze.

Czytaj również:
Konrad Cop: - Złapaliśmy oddech. Mamy nadzieję, że worek z punktami już się nam rozwiąże

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska