Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Awantura o Kostrzyńskie Pompeje. Kto ma rację?

Jakub Pikulik 95 722 57 72 [email protected]
Klaus Ahrendt zarzuca miastu, że nie powinno pobierać tak dużych opłat za zwiedzanie / fot. Jakub Pikulik
Klaus Ahrendt zarzuca miastu, że nie powinno pobierać tak dużych opłat za zwiedzanie / fot. Jakub Pikulik
Muzeum Twierdzy i władze miasta pokłóciły się z niemieckim przedsiębiorcą Klausem Ahrendtem o nazwę Kostrzyńskie Pompeje.

- A dyrektor muzeum przy niemieckich dziennikarzach mówił w twierdzy o sikaniu - atakuje Ahrendt.

Kostrzyńskie Pompeje to dawna starówka zrównana z ziemią w walkach o miasto w 1945 r. Teraz są tam pozostałości dawnych fortyfikacji, kamienic, zamku. To jedno z nielicznych takich miejsc w Europie i coraz większa atrakcja turystyczna miasta. Niedawno Spacer po Kostrzyńskich Pompejach zajął drugie miejsce konkursie Lubuskie Perły w Koronie. Wyróżnienie przyznano w kategorii najlepszy produkt turystyczny. Później zaczęły się zgrzyty. Okazało się, że Spacer po Kostrzyńskich Pompejach zgłosił do konkursu Klaus Ahrendt. To niemiecki przedsiębiorca, który mieszka w Polsce. Na starym mieście ma punkt gastronomiczny i oprowadza wycieczki, głównie z Niemiec, po zniszczonej w czasie wojny starówce. Władze miasta i dyrekcja Muzeum Twierdzy sprzeciwiły się wykorzystaniu nazwy „Kostrzyńskie Pompeje” w konkursie. - Wymyśliliśmy ją kilkanaście lat temu, a w czasie pierwszych Dni Twierdzy wydaliśmy album o takiej właśnie nazwie. Zawsze była ona wykorzystywana przez miasto, nikt nie pytał nas o zgodę - tłumaczy Ryszard Skałba, dyrektor Muzeum Twierdzy. Co na to druga strona? - „Kostrzyńskie Pompeje” nie są nazwą zastrzeżoną, mogę więc ją wykorzystywać - twierdzi Anhrendt. Miasto złożyło protest, kapituła konkursu go oddaliła.

Ale to nie koniec nieporozumień. Pod koniec października niemiecka telewizja kręciła z panem Klausem reportaż na kostrzyńskiej starówce. Jego zdaniem dyrektor Muzeum Twierdzy zachował się wtedy bardzo niestosownie. - Zarzucił ekipie filmowej, że kręcą bez pozwolenia i powinni najpierw złożyć wniosek - relacjonuje przedsiębiorca. W odpowiedzi dyrektor usłyszał stwierdzenie, że takiego zapisu nie ma w regulaminie muzeum. - Zakazu sikania też nie ma w regulaminie, a wszyscy wiedzą, że nie wolno tego robić - miało paść wtedy z ust dyrektora. Ryszard Skałba odpiera zarzuty. - Faktycznie, powiedziałem tak, ale to było bardziej w formie żartu, a pan Klaus robi z tego niepotrzebne zamieszanie. Tak zupełnie poważnie, to jest nasz teren i od zawsze było tak, że jakiekolwiek filmy i zdjęcia tutaj są wcześniej zgłaszane. Nigdy nie robiłem z tego żadnego problemu, ale wcześniej musimy o tym wiedzieć. Nie możemy pozwalać na samowolę - tłumaczy dyrektor.

Konflikt jest i zatacza coraz szersze kręgi. Przyczynił się do niego zapewne wprowadzony kilka miesięcy temu zapis w regulaminie starego miasta. Mówi o tym, że każda wycieczka zwiedzająca starówkę powinna płacić pięć złotych za osobę. To oznacza, że również wycieczki oprowadzane przez Klausa Ahrendta powinny uiszczać opłaty. - A przecież robię miastu i muzeum darmową reklamę. Promuję to miejsce w Niemczech, zapraszam tu gości, jeżdżę na targi. Nikt mi tych pieniędzy nie zwraca. Zaproszeni przeze mnie zostawiają przecież pieniądze nie tylko u mnie, ale i w całym mieście, chodzą do restauracji, śpią w hotelach. Promuję miasto, a jeszcze każą mi za to płacić - żali się przewodnik. Tymczasem zdaniem Skałby utrzymanie starówki kosztuje i właśnie na to przeznaczane są te pieniądze. - Trzeba sprzątać, utrzymywać cały ten teren, opłacać pracowników - wylicza dyrektor.

Czy będzie porozumienie? Obie strony oczekują ustępstw. - Dowiedziałem się, że miasto i dyrekcja muzeum zbiera różne dokumenty. Niewykluczone, że sprawa skończy się w sądzie. Ja też mam sporo dokumentów, jestem na to gotowy. Tylko czy jest sens aż tak nagłaśniać tę sprawę? Myślę, że moglibyśmy razem z burmistrzem usiąść i rozwiązać ten problem. Ale ja też oczekuję, że w pewnym sprawach pójdzie mi się na rękę - mówi K. Ahndrent. Miasto oficjalnie nie potwierdza tych informacji. - Na pewno będziemy się mogli dogadać, ale pan Klaus powinien przestrzegać regulaminu. Tymczasem teraz zdarza się, że nie płaci za wycieczki albo zaniża ilość osób, które w nich uczestniczą. To niedopuszczalne i dopóki tak będzie, to się nie dogadamy - odpowiada R. Skałba.

- Śmieszny ten konflikt. Mamy taką perłę, przyjeżdża tu coraz więcej turystów. Ale jak to zwykle u nas, gdzie są turyści, to są pieniądze, a gdzie są pieniądze, tam jest konflikt. Póki na starym mieście nie dało się zarobić, to nikogo ono nie interesowało. Teraz to potencjalna żyła złota i wszyscy wyciągają po to łapy. To smutne, bo turyści też głupi nie są i mogą dostrzec, że nie potrafimy się dogadać na własnym podwórku - mówi Adam, młody mieszkaniec miasta, którego spotykamy z aparatem na kostrzyńskiej starówce.

 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska