MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Czy jesteśmy bezpieczni? - pytają pasażerowie gorzowskiego MZK

Tomasz Rusek 95 722 57 72 [email protected]
Tak po pożarze wyglądała kabina kierowcy...
Tak po pożarze wyglądała kabina kierowcy... fot. Tomasz Rusek
To była chwila. Najpierw z komory silnika poszedł dym, potem, gdy kierowca sprawnie wyprowadził wszystkich pasażerów, buchnął taki ogień, że cały autobus spłonął! Wstępne straty to około 40 tys. zł.

Do pożaru doszło w poniedziałek o 13.30. Ale jeszcze wczoraj był to główny temat rozmów pasażerów w autobusach i tramwajach. - Pani, jak dobrze, że ludzie zdążyli wysiąść! Przecież by się usmażyli! Ja to zawsze już będę siadała przy drzwiach - mówiła starsza pani do koleżanki podczas jazdy poranną ,,jedynką''.

Nie ma się co dziwić: codziennie z usług MZK korzysta 90 tys. ludzi. Dlatego tych kilkadziesiąt osób, które jechały w poniedziałek MAN-em na linii 113 może mówić o wielkim szczęściu.
Zaczęło się na przystanku Widok od dymu z komory silnika. - Kierowca zgodnie z procedurami wyprowadził wszystkich z pojazdu i razem z drugim kierowcą zaczęli gasić ogień - mówi rzecznik MZK Marcin Pejski.

Kierowcy na medal

Ten kierowca - bohater z linii 113 to Jerzy Gabryszewski (48 lat, cztery za kółkiem). - Stres? Był. Ale wiedziałem, co robić. Najpierw ludzie, potem pojazd. Szkoda mi tego MAN-a. To był niezły wóz - stwierdził. Bohaterem się nie czuje. Tłumaczy, że każdy kierowca na jego miejscu zrobiłby dokładnie to samo, bo wszyscy są po szkoleniach prowadzonych przez strażaków. Dodaje jeszcze: - Brawa należą się mojemu koledze Arturowi Szymańskiemu. Chłop zachował się na medal!

Dzwonimy do A. Szymańskiego (35 lat, w MZK od sześciu). Jechał linią Tesco za pechowym 113. Pierwszy przybiegł z gaśnicą. - Dym szedł z silnika już na górce pod ul. Walczaka. Ale myślałem sobie, że jest nabity, do tego wysokie obroty... Dopiero jak na prostej ciągle były kłęby, poczułem, że coś jest nie tak. Robiliśmy co mogliśmy. Najważniejsze, że nikt nie ucierpiał - mówił nam wczoraj.
Dlaczego nie dali rady ugasić ognia? Bo ten błyskawicznie ,,złapał'' plastiki i gąbki, którymi jest wypełniony środek pojazdu i wypalił całe wnętrze do blach. Dopiero strażacy poradzili sobie z żywiołem.

Nie ma się czego bać

Kierownictwo MZK podkreśla: obaj kierowcy zachowali się wzorowo. - To świetny dowód na to, że nasze szkolenia ze strażą pożarną właśnie na wypadek pożaru były potrzebne - dodaje Marek Świst z MZK.
Jako jedyni przyjrzeliśmy się z bliska spalonemu autobusowi. Zajrzeliśmy do środka. Widok był okropny. Kable i instalacje wisiały pod czarnym sufitem. Niektóre siedzenia wypalone były do metalowej konstrukcji. Kabina stała się jednym, wielkim pogorzeliskiem.

- Ja wiem, jak to wygląda, ale sprawdziliśmy: od 2007 r. do dziś były dwa pożary autobusów. Dwa! Pierwszy w 2009 r., drugi w poniedziałek. Nikt w nich nie ucierpiał, za każdym razem ogień pojawił się z powodu usterki, która nie była do przewidzenia - mówi dyrektor MZK Roman Maksymiak. Przypomina: codziennie przed wyjazdem autobusy i tramwaje są sprawdzane, a kierowcy przeszkoleni na wypadek pożaru i pierwszej pomocy. - Nie ma się czego obawiać - zapewnia dyr. Maksymiak.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska