Kobieta przemyka placem 11 Pułku, dawniej pełnym wojska i militarnych pojazdów. Ochrania głowę torebką. - Ryzykantka - mruczy pod nosem mężczyzna, obserwujący sytuację. Zaraz będzie zrzut. Ludzie chowają się w bezpiecznych miejscach. Kobieta pomyka dalej. - Uwaga! - krzyczy ktoś w panice. Trzy, dwa, jeden. HUK! Z dachu spadają dachówki. Ze ściany odpada kawał starego tynku. Unosi się chmura pyłu. Wszyscy zamarli i...
... oddech ulgi. Kobieta otrzepuje sukienkę i znowu pomyka przed siebie, na szczęście cała i zdrowa. - Miała farta - mruczy pod nosem mężczyzna i obserwuje dalej.
Takie dantejskie sceny dzieją się przy ruinie po batalionie czołgów. Sąsiednie budynki odnowione. W jednym jest sąd i prokuratura, w drugim starostwo i urząd pracy, w trzecim mieszkania socjalne, w czwartym już niedługo będzie szkoła muzyczna. Niedaleko nowiuśka galeria się buduje. A obok? Ogromna, sypiąca się ruina, pozbawiona okien i drzwi. Wyrąbali je złomiarze. Pozbawiona też ogrodzenia, niezabezpieczona. W środku często koczują bezdomni.
- Coś okropnego! - denerwuje się Teresa Hirsch, która spaceruje w okolicy z wnukami. - Żeby w centrum miasta coś takiego stało? Niepojęte! - dodaje. I przestrzega, że na dachu budynku można nawet dojrzeć bawiącą się młodzież! - A dziwić im się nie sposób. Taki budynek skusi przecież każde dziecko. Rodzic nie upilnuje i tragedia gotowa!
Budynek po batalionie czołgów przed laty przejęła Agencja Mienia Wojskowego, po rozwiązaniu krośnieńskiej jednostki. Później przeszedł w ręce prywatnego inwestora ze Szczecina. Od tego czasu niszczeje, straszy ludzi i zagraża ich bezpieczeństwu. A nawet życiu! O tym budynku pisaliśmy pół roku temu i w tym czasie nic się nie zmieniło. Ewentualnie na niekorzyść.
- Za taki stan budynku odpowiada właściciel lub zarządca - wyjaśniał w naszym ostatnim tekście Włodzimierz Stachowiak, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego. To na ich barkach spoczywa zatem zapewnienie bezpieczeństwa przy niebezpiecznej ruderze. Stachowiak wyjaśniał też, że umowę sporządzono w niekorzystny sposób. Teraz budynek może stać i niszczeć, a właściciela upominać można tylko mandatami.
- My również monitujemy tę sytuację - zauważył we wczorajszej rozmowie wiceburmistrz Grzegorz Garczyński. Magistrat wysłał pismo do powiatowego inspektora nadzoru budowlanego. Okazuje się, że Stachowiak złożył już sprawę do sądu. - Rozważamy jednak, czy nie podjąć inicjatywy, by samodzielnie zabezpieczyć obiekt - dodaje G. Garczyński. Prawnicy z urzędu sprawdzają, czy są takie możliwości. A mieszkańcy czekają z nadzieją.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?