MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Jak meteoryt

DANUTA PIEKARSKA (68) 324 88 48 [email protected]
O obrazy Moniki Wochniak, która ostatnio zadebiutowała wystawą w zielonogórskiej galerii, pytało wiele osób. To znaczy, że jej prace się podobały. Ile zostało sprzedanych?

- Jest grupa ludzi, którzy mają pieniądze. Ale to od ich potrzeb zależy, czy zainwestują je w unikatowe prace młodego artysty, które w przyszłości będą może warte znacznie więcej, czy w dekoracyjne przedmioty sprzedawane w sklepach - mówi Maria Idzikowska, od 16 lat związana z zielonogórską Galerią Art.
Galeria promuje młodych w miarę możliwości. Wystawa to wydatki. Dziś sztuką jest znaleźć sponsora na druk zaproszeń. Sztuką jest sprzedać kilka prac, by zwróciła się część poniesionych kosztów.

Jak meteoryt

Z tego, że odbyły się dwie wystawy Małgorzaty Maćkowiak, artystki z Głogowa; że jej prace udało się pokazać także za granicą, niewiele musi wynikać. Młody twórca jawi się, jak meteoryt wystawą. I znika, jeśli nie nauczy się radzić sobie sam.
- Promocja młodych polega bardziej na życzliwym wspomaganiu - mówi M. Idzikowska. - Na tym, że się wie o potrzebach klienta i możliwościach ich spełnienia przez twórcę, który dzięki wystawie dał się poznać. Zawsze jest szansa, że ktoś zadzwoni i spyta o małe rzeźby, których brakuje w galerii na drugim końcu kraju.

Warto wisieć

- Ci, którzy mają pieniądze, jeszcze w młodych nie inwestują - potwierdza Barbara Schiller z działającego pod szyldem Związku Polskich Artystów Plastyków Salonu Sztuki Pro Arte. - Ale to się chyba powoli zmienia - mówi z nadzieją szefowa galerii, w której młodzi coraz mocniej zaznaczają swoją obecność.
Mimo że wystawy nie przekładają się wprost na sprzedaż prac, warto - uważa B. Schiller - w galerii istnieć. Nawet gdy prace długo nie schodzą, łatwiej coś doradzić czy podpowiedzieć klientowi, odwołując się do obrazów czy rzeźb, które są pod ręką.
Na pytanie, który z młodych artystów, sprzedaje się najlepiej, pada nazwisko Przemysława Gapińskiego. Uprzedzając myśl o rekordach, powiedzmy: idzie o kilka prac. Jeden z obrazów trafił rodzinnym kluczem do Warszawy. Gdzie został wypatrzony przez znajomego pana domu. Który też chciał mieć podobny...
Choć metoda łańcuszka niewiele ma wspólnego z profesjonalną promocją sztuki, dziś wydaje się najbardziej skuteczna.
Jak poszło Monice Wochniak? - Sprzedaliśmy jeden obraz - mówi Józefa Krzyśko. To praca pt. "Jako sen jestem wyraźniejsza".
- Obraz sprzedałam po raz pierwszy w życiu - zdradza młoda artystka. - Jakie to uczucie? Szczególne, bo akurat ten był mi bardzo bliski. Pierwsza myśl: "szkoda’’. Z drugiej strony - poczułam się doceniona. Nie tylko głosami typu "chciałbym to mieć", ale tym, że obraz spodobał się komuś tak, że wydał na niego pieniądze. Osoby, które lepiej niż ja znają nasz rynek sztuki, mówią, że sukcesem jest sprzedać dwa obrazy... Cieszę się! To tak, jakby ktoś wziął cząstkę mnie do swojego domu. Niezwykłe uczucie.
A Józefa Krzyśko wspomina dziewczynę, którą na widok prac młodej artystki wykrzyknęła "Jak mi się to podoba!" i... nie kupiła nic. - Gdyby tacy klienci mieli pieniądze... - wzdychają pracownicy galerii.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska