- Pieniędzy nigdy nie ma na czas, a jak zastrajkujemy, to raptem są - mówi pracująca w Esser Polska Aneta. Co miesiąc, jak przychodzi dzień wypłaty, proponują nam, że zapłacą trzy czwarte, a resztę pod koniec miesiąca. Kiedyś poszłyśmy na taki układ i nie dotrzymali terminu.
- Zdarza się, że płacą osobom z nazwiskami od A do M, a dla reszty zabraknie - dodaje Edyta Wcześniej nie płacili nawet przez ponad dwa miesiące. Zmieniło się dopiero od czasu, gdy mamy tu związek. Fakt, że za każdy dzień strajku tracimy dniówkę, ale mieć wypłatę, a nie mieć przez kilka miesięcy to różnica.
Wśród załogi jest dużo kobiet samotnie wychowujących dzieci i dojeżdżających z okolicznych miejscowości. - Za dojazdy też nic nie dodają - mówi Aneta. - Nikogo nie interesuje jak się tu dostaniemy. A ceny ciągle idą w górę: gaz, żywność, benzyna. Nasze życie wygląda tak, że bierze się pieniądze, robi opłaty, oddaje dług i od nowa się pożycza.
Gdy pytamy, kiedy była tu ostatnia podwyżka, odpowiada nam głośny śmiech wszystkich kobiet. - Podwyżka to tu jest, jak rząd doda coś do najniższego wynagrodzenia! - tłumaczą.
Co się dzieje w Esser Polska? Jak wygląda ich przeciętny dzień podczas strajku? Jak wygląda ich codzienna praca? Przeczytasz o tym w "Tygodniku Nowej Soli", który dostaniesz 16 kwietnia z sobotnio-niedzielnym, papierowym wydaniem "Gazety Lubuskiej"
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?