Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kabareciarze na Wielkanoc: dyng to znaczy woda w dyni

Danuta Kuleszyńska
- My wody nie lejemy, chyba, że to zabieg celowy - przyznają zgodnie: (od lewej) Małgosia Szapował, Jarek Marek Sobański, Przemek Żejmo i Magda Mleczak
- My wody nie lejemy, chyba, że to zabieg celowy - przyznają zgodnie: (od lewej) Małgosia Szapował, Jarek Marek Sobański, Przemek Żejmo i Magda Mleczak Mariusz Kapała
- Lanie wody to nie hop siup i już. Tu trzeba polotu, inteligencji, bo słowa pęcznieją, pęcznieją...- przekonuje Jarek Marek Sobański. - No coś ty! Lanie polega na tym, że panny są do wzięcia, a kawalerów się oblewa - wmawia koledze Magda Mleczak.

Wielkanoc jest po to, by legalnie oblewać się wodą. A konkretnie: poniedziałek wielkanocny jest od lania, bo w niedzielę siadamy kulturalnie przy świątecznym stole i opychamy się kolorowymi jajami.

Ale my tu nie o jajach, ale o oblewaniu dysputę prowadzić będziemy. W tym też celu zaprosiłam do całkiem poważnej debaty zielonogórskich kabareciarzy.

Moimi i Państwa gośćmi w ten wielkanocny czas są:

Jarek marek Sobański z kabaretu "Słuchajcie", ojciec Antosia, lat pięć, który oblał go w śmingusa starą herbatą. Jarek nie chce być "absolutem", choć pisze prace magisterską z socjologii, której napisać nie może, bo nie ma czasu. W przeszłości pracował u sąsiadów za Odrą. I nauczył się jednego: jak niemiecki krzak uformować kulkę.

Magosia Szapował z kabaretu "Słoiczek po cukrze". Jak sama nazwa wskazuje, Gosia jest słodka, miła i niepowtarzalna. Skończyła animację, była barmanką w "Jazzgocie", a jeszcze wcześniej robiła wiele innych rzeczy. W domu czeka na nią mąż, któremu nigdy wody nie leje, bo się nie opłaca. I trzyletni Filipek, który z kolei od wody nie stroni.

Przemek Żejmo, zwany potocznie "Sasza" z kabaretu "Jurki". Kaowiec z wykształcenia. Nim zrobił magisterkę bywał kelnerem w knajpach na Zachodzie. Przystojny gość z niskim tembrem głosu. Zajęty (niestety). Ma dwuletniego synka, który kocha z okna dyrygować ruchem na ulicy.

Magda Mleczak, pseudonim Wrona (bo kiedyś zatańczyła w kałuży jak Bartek Wrona), też "ze słoiczka" Konkretna, zdecydowana o silnym uścisku dłoni. Skończyła filologię polską i komunikację (ale nie autobusową). Kiedyś stała za barem, dziś pomaga dziewczynom w utrzymaniu dobrej formy. Jako instruktorka fitness. W poniemieckim domu nad brzegiem Bobru czekają na nią dwa koty i mąż.

- Chciałam was przepytać odnośnie śmingusa - dyngusa - zaczynam debatę.

Pierwsza do odpowiedzi wyrywa się Magda vel Wrona: - Śmingus wziął się od smagania gałązkami brzozowymi, albo wierzbowymi. A dyngus od lania wody.
- Dyng to w staroangielskim znaczy woda z dyni - wtrąca Jarek, który nie chce być "absolutem".

- A "aller dings", to po niemiecku "poza tym" - uzupełnia Wrona.
- A aller gia to uczulenie - zauważa Przemek vel Sasza.

- Więc śmingus dyngus jest dla tych, którzy nie mają alergii na wodę - rezolutnie sumuje jeszcze niedoszły magister socjologii.

Jarek Sobański miał kiedyś osobiste doświadczenie z dyngusem. A było tak: wraca z kościoła w białym swetrze. A tu na moście dopada go zgraja wyrostków. I chlup, wiadrem częstuje.

- Cały mokry ich goniłem i jeszcze wpadłem do rzeki. - wspomina z bólem w oczach - A potem szedłem przez bloki jak jaki topielec i wszyscy się śmiali. No, nie mam dobrych wspomnień, bo ci chłopcy mnie upokorzyli!

- Niczego nie zrozumiałeś! - puka w głowę Magda. - Lanie wody polega na tym, że panny są do wzięcia, a kawalerów się oblewa. Więc nie zrozumiałeś aluzji tych chłopaków.

Odnośnie dyngusa Przemek też chce głos zabrać. Bo też miał osobiste doświadczenie. Czyli takie: święta spędza u babci (wielkanocnej - dopowiada Jarek). Normalne święta. Jako dzieciak strzela wodą z plastikowego jajeczka. A jako dorosły przerzuca się wiadro. - No i się oblewamy - podkreśla z dumą w głosie.

Dziewczyny też miały osobiste doświadczenia, ale mniej zabawne. Dlatego wolą mówić o laniu wody w szerszym kontekście. Na przykład w takim: że koty boją się wody (to mówi Magda, bo ma ich dwa).

Na to Jarek robi wielkie oczy ze zdumienia: Ooooo, koty nie lubią wody?! Nie wiedziałem...

- Ja też nie! - Przemek na to. - A jak kot przebierze się za psa, to co wtedy?

Jarek: - No to będzie się taplał w wodzie z lubością.

Przemek: - A jak psa przebrać za kota?

Magda: - To by się taplać nie lubił.

Przemek: - A my z Jarkiem widzieliśmy kociaka, co się kąpał! ( takiego na dwóch nogach - zauważa Gosia).

Druga część naszej dysputy ma posmak filozoficzny. Próbujemy zdefiniować lanie wody.

Głos zabiera Jarek. I mówi. - Lanie wody to brzmienie słów. Masz jedno zdanie trzywyrazowe, ale potem słowa pęcznieją, pęcznieją i nagle robi się z nich słów 333! Ja na egzaminie tak zrobiłem. Wiedziałem tylko, że Kant to Immanuel i że z okolic ciepłych krajów. No i zdałem.

- Lałeś wodę - zauważa Magda. - Ja też lałam w wypracowaniach z polskiego.

- Czyli jak się weźmie takie wypracowanie i wyciśnie, to nic już nie zostanie - Przemek próbuje zrozumieć zawiły mechanizm lania.

Magda: - Bo to, co wyleciało to woda, a reszta to szmata.

Jarek: - Sucha szmata czyli cienka prawda została po tym wyciśnięciu.

- Jak myślicie, kto najczęściej leje wodę? - ciągnę gości za język.
Jarek: - Jest taki pan co się Maciarewicz nazywa (Macierewicz, poprawia Przemek). I on opowiada o czymś bardzo długo i takie trudne konstrukcje buduje... Pięknie leje wodę.

- A prezydent Kaczyński, premier Tusk też leją? - dalej ciągnę.
Jarek: - Prezydent ma za słabą dykcję, żeby lać. No i nie ma chęci do mówienia. No a premier chyba to lanie dobrze ukrywa.

- A za lanie powinno się karać?
Jarek: - Nieeee. Wystarczy się ubezpieczyć.
Gosia: - Chyba, że komuś zaleje mieszkanie.
Jarek: - Ja kiedyś zalałem sam siebie. Woda z górnej łazienki poszła do dolnej. I poczułem dziwny dualizm: że jestem i sprawcą i ofiarą.

Przemek: - I mogłeś wtedy sam sobie odszkodowanie wypłacić.

Obdyskutowaliśmy jeszcze inne apsekty lania wody: gdy leją dzieci, rodzice, a nawet kabareciarze. - Bo lanie ma sens, nie tylko w lany poniedziałek - sumuje Przemek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska