Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kto śpiewa o posłance "Krysia naszym przyjacielem jest"?

Zbigniew Borek 95 722 57 72 [email protected]
Mniam, mniam... Co ja robię? Zjadam gazetę. Dlaczego? Bo sztabowcy PO mi to sugerowali. Przed wyborami napisałem, że ich kandydatka jest niewybieralna, a ona weszła do Sejmu! Nic już więcej się nie liczy. Jak triumf, to triumf!

Cofnijmy się na chwilę do zeszłego roku. Spotkałem na mieście sztabowca PO. On mówi mi, że do walki o prezydenturę Gorzowa z obciążonym aferą budowlaną, ale popularnym Tadeuszem Jędrzejczakiem wystawią Krystynę Sibińską, szefową Rady Miasta, urzędniczkę z Witnicy. - Nikt tu jej nie zna - mówię. Sztabowiec protestuje, ale kiedy proponuję prosty eksperyment ("zapytajmy dziesięć osób na ulicy, kto to jest Sibińska"), już się nie upiera i mówi: - Spokojnie, Krysię wylansujemy.

Lans się jednak nie udaje. Jędrzejczak wygrywa w pierwszej turze, Sibińska nie jest nawet druga. Po roku trafia na listę PO do Sejmu. Zajmuje bardzo wysokie trzecie miejsce, po liderce z Zielonej Góry Bożennie Bukiewicz i znanym spadochroniarzu z Łodzi Stefanie Niesiołowskim. Ci, którzy mogliby powalczyć z Sibińską na północy, popadli w niełaskę liderki PO: poseł Witold Pahl ma na liście miejsce 17., a senator Henryk Maciej Woźniak - 22. To wtedy w jednym z komentarzy piszę, że Sibińska jest niewybieralna. W noc wyborczą, kiedy już wiadomo, że jednak do Sejmu wejdzie, jej sztabowcy powtarzają dziennikarzom, że będę musiał "zjeść gazetę".

Po ogłoszeniu wyników tańczą wokół swojej kandydatki i śpiewają: "glory, glory, alleluja!" oraz "Krysia naszym przyjacielem jest!". Rano dostaję od sztabowca SMS, w którym nie każe mi wprawdzie jeść gazety, ale gratuluje "politycznego wyczucia". W południe spotykam innego, a ten oznajmia, że wybory rozwiały mity "o kandydatach niewybieralnych". Ani jeden, ani drugi nie zastanawia się, czy Sibińska weszłaby do Sejmu z 17. miejsca, jak Pahl, czy miałaby mandat, gdyby wyżej na liście był inny kandydat z Gorzowa. Nie próbują nawet przekonywać, że Sibińska będzie dobrym posłem. Oni się cieszą, że "Krysię wylansowali". Jakby to był koniec pracy. Tymczasem przed Sibińską, przed PO, przed politykami jest mnóstwo wyzwań. Co jedno to ważniejsze.

PO musi się rozliczyć z afery martwych dusz. Zajmuje się tym prokurator, a gorzowska PO została rozwiązana i musi powstać od nowa. To będzie tym trudniejsze, że jest dramatycznie rozdarta. Jest spółdzielnia S3: Robert Surowiec, Jerzy Sobolewski, Krystyna Sibińska. Jest Witold Pahl, który po 17. miejscu na liście nie ma nic do stracenia. Jest i Henryk Maciej Woźniak skonfliktowany z S3 i Pahlem. Odstawiony na bocznicę przez Bukiewiczową, skasowany przez wyborców, ale wciąż niepozbawiony ambicji. Wieczór wyborczy spędził tylko ze swoim asystentem, z dala od "Krysi i jej przyjaciół". - Nie miałem zamiaru przebywać w towarzystwie, w którym bryluje Waldemar Szadny i jego syn Łukasz. Pierwszy był jedynym radnym w dziejach miasta, którego dietę zajął komornik, drugi stracił mandat za lenistwo. Obaj są niby poza platformą, więc co tam robili? - zastanawia się Woźniak. Nawet jeśli PO postawiła na nim krzyżyk, i tak będzie musiała stawić czoła wyzwaniom, o których Woźniak mówi głośno: - Triumfalizm jest nie na miejscu, gdy platforma przez cztery lata straciła w Gorzowie ponad 7 tys. wyborców.

PO będzie musiała uporać się z tymi problemami szybko. Przez rok może się uprawomocnić wyrok na Jędrzejczaka, a w wyborach prezydenckich kandydat naprawdę będzie musiał być i rozpoznawalny, i wybieralny. Ludzie gorzowskiej platformy muszą budować swoje pozycje w lubuskich strukturach partii. Dziś gorzowska platforma nie ma żadnego lidera i sporo jeszcze wody upłynie w Warcie zanim - o ile w ogóle - stanie się nim Sibińska. A może jednak Pahl?
Problem przywództwa dotyka nie tylko PO. Regionalne centrale i szefowie PO, PiS, PSL i SLD są w Zielonej Górze. Tam zapadają decyzje o listach wyborczych i nie tylko o nich. - Elity Gorzowa popełniły grzech pierworodny u zarania woj. lubuskiego, nie zabiegając, aby w jego skład weszły wszystkie gminy ówczesnego woj. gorzowskiego - mówi Jakub Derech Krzycki z SLD. Woźniak: - Na powiat choszczeński nie mieliśmy szans, ale z myśliborskiego płynęły pozytywne sygnały.

Dziś dwie trzecie terenu i mieszkańców woj. lubuskiego to dawne zielonogórskie. - Oni zawsze będą głosować na "swoich" - dowodzi na portalu Moje Miasto Gorzów dziennikarz obywatelski Loop. Wylicza, że spośród 12 nowych lubuskich posłów Gorzów ma tylko trzech, a Zielona Góra sześciu (do tego dwóch z trzech senatorów). Namawia gorzowskich polityków, żeby powalczyli o osobny okręg w wyborach do Sejmu. Z liczby ludności wynika jednak, że na Lubuskie przypada 12 mandatów, a najmniejszy okręg może mieć ich siedem. Nie da się więc z naszego regionu wykroić dwóch okręgów. Jeśli gorzowscy politycy marzą o silnej pozycji w Lubuskiem, muszą wyjść poza opłotki miasta. Pochodzący z Drezdenka Pahl w dużej mierze zawdzięcza swój mandat wyborcom z powiatu strzelecko - drezdeneckiego: zdobył w nim aż 1638 głosów, gdy Woźniak zaledwie 183. Muszą też dbać o jakość uprawianej przez siebie polityki, bo m.in. to zniechęca wyborców do głosowania: w Gorzowie poszło do urn 6 proc. wyborców mniej niż w Zielonej Górze. Gdyby u nas frekwencja była taka jak tam, posłem SLD byłby Jan Kochanowski z Gorzowa, a nie Bogusław Wontor z Zielonej Góry.

Choć sam wolę kierować się kompetencjami, a nie geografią, to jednak wielu wyborców pyta: skąd, a dopiero potem: kto. - Skonfliktowani ze sobą lubuscy parlamentarzyści nie mają szans w zderzeniu z przedstawicielami innych regionów. Nawet gdy grają w jednej drużynie, nie stanowią dużej siły - mówi Kochanowski. No tak: my mamy 12 posłów, gdy np. Dolny Śląsk - 34, Wielkopolska - 40, a Mazowsze - 63.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska