CARRIE MOORE, skrzydłowa KSSSE AZS PWSZ
CARRIE MOORE, skrzydłowa KSSSE AZS PWSZ
- Miałam już wykupiony bilet lotniczy na sobotę, ale musiałam zmienić rezerwację na niedzielę. Lecz dla tych wspaniałych chwil, jakie przeżyłyśmy w sobotę, warto było zostać w Polsce dzień dłużej. Początek pobytu w Gorzowie nie był dla mnie łatwy. Nowe środowisko, zespół, inna koszykówka. Ale z każdym dniem było lepiej. Dziś mogę powiedzieć, że zostawiam tu przyjaciół. Będę bardzo mile wspominać ten sezon, bo gdy wylądowałam w Polsce, nie sądziłam, że czekają mnie tu takie wzruszenia. Zdobyłam z drużyną medal, co jest wielkim wydarzeniem dla klubu. Jestem szczęśliwa, że stałam się także częścią jego historii.
Wcześniejsze potyczki nie pozostawiały złudzeń, że walka o ten zaszczyt będzie twarda i wyczerpująca. Dowiodły tego oba mecze w rundzie zasadniczej, a mimo wszystko, również dwa pierwsze spotkania "małego" finału rozegrane w Gorzowie.
Piątkowo-sobotnie boje KSSSE AZS PWSZ z PKM-em Dudą PWSZ w Lesznie, były znów sportowymi dreszczowcami, a ich scenariusz - trudny do przewidzenia. Najpierw chwile szczęścia i nadziei przeżyły leszczynianki, ale dzień później nie było już wątpliwości, komu świeci słońce.
Serce i wiara
- Jestem szczęśliwa i tym szczęściem chcę żyć jak najdłużej! - powiedziała po sobotnim meczu kapitan gorzowskiej drużyny Justyna Żurowska. - Cały sezon ciężko pracowałyśmy, by zdobyć ten medal. Byłyśmy trzecie po rundzie zasadniczej i teraz, po niesamowicie ciężkim, czteromeczowym boju z drużyną z Leszna. Każde z tych spotkań mogło się skończyć różnie, ale to my jesteśmy tu, gdzie chciałyśmy być.
.
DARIUSZ MACIEJEWSKI, trener KSSSE AZS PWSZ
- Zaczynaliśmy niemal od zera, bo siedem lat temu była w Gorzowie tylko drużyna kadetek oraz... wielkie chęci i marzenia. Przy ogromnej pomocy gorzowskiej PWSZ i jej rektora Zenona Głodka, wszystko ruszyło. Znaleźli się też ludzie, którzy przekonali mnie, że warto zacząć tu wszystko od początku, od samego dołu. Mimo wielu propozycji, byłem wierny barwom Gorzowa i taki zostaję. Nasz medal dedykujemy miastu i jego mieszkańcom, że nam zaufali i mogliśmy poczuć w sobie siłę. Łza się w oku kręci, gdy wspomnę, jak w 1998 roku z Agnieszką Szott i Basią Kaszewską zdobywaliśmy złoty medal mistrzostw Polski juniorek.
- Jesteśmy wzruszone, bo każda z nas zapracowała na ten medal - przyznała Agnieszka Szott. - Włożyłyśmy w ten mecz wiele serca, nie tylko na boisku, ale i na ławce. Byłyśmy prawdziwą drużyną, wspierałyśmy się nawzajem, a każda, która weszła na boisko, wierzyła, że wygramy. Choć rywalki prowadziły już różnicą siedmiu czy ośmiu punktów, nie straciłyśmy wiary.
Musimy jeszcze dorosnąć
- Gratuluję Darkowi i dziewczynom z Gorzowa, bo systematyczną pracą doszli do celu - powiedział trener leszczynianek Jarosław Krysiewicz. - Przebieg trzeciej kwarty pokazał, że jeszcze nie nadszedł nasz czas. Popełniliśmy wówczas masę błędów, oddając często piłkę bez żadnej presji. Musimy więc poczekać do następnego sezonu i dorosnąć do tego, by sięgnąć po medal.
A my serdecznie gratulujemy gorzowskim akademiczkom, ich sztabowi trenersko-medycznemu i sponsorom, dla których to osiągnięcie powinno być najlepszym dowodem, że swoim zaufaniem obdarzyli właściwe osoby.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?