Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Matka ciężko chorego syna: - Nie dam się zastraszyć lekarzom

Dariusz Brożek 95 742 16 83 [email protected]
Mieczysława Rembas, matka pacjenta: - Nie dam się zastraszyć lekarzom. Poruszę wszystkie możliwe instytucje, żeby prawda ujrzała dzienne światło.
Mieczysława Rembas, matka pacjenta: - Nie dam się zastraszyć lekarzom. Poruszę wszystkie możliwe instytucje, żeby prawda ujrzała dzienne światło. Dariusz Brożek
Lekarka doniosła do prokuratury na panią Mieczysławę, bo ta miała być wulgarna i zachowywać się agresywnie. Z kolei kobieta twierdzi, że domagała się skierowania chorego syna na specjalistyczne badania. Te wykazały obrzęk i guza mózgu.

Badanie ciężko chorego pacjenta zakończy się prawdopodobnie w sądzie. Sprawy będą aż dwie. Pierwszą lekarka szpitala w Międzyrzeczu zamierza wytoczyć Mieczysławie Rembas, matce badanego przez nią pacjenta. Zdaniem kierownika oddziału kobieta zachowywała się agresywnie i naruszyła dobre imię jego pracownicy. Kolejne zawiadomienie do prokuratury zapowiada pani Mieczysława. Twierdzi, że lekarka nie chciała skierować jej ciężko chorego syna na specjalistyczne badania. Tymczasem tomografia wykazała, że ma obrzęk i guza mózgu. Przeszedł dwie operacje i walczy o życie w szpitalu w Gorzowie.

Do incydentu w lecznicy w Międzyrzeczu doszło w ubiegłą sobotę. Jako pierwsza swoją wersje zdarzenia opowiedziała nam pani Mieczysława, która zgłosiła się do redakcji "GL" z prośbą o nagłośnienie bulwersującej ją sprawy. - Rano zadzwoniłam po pogotowie, bo syn bardzo źle się czuł. Zabrali go do szpitala, ale niespełna pół godziny później wrócił do domu. Wyglądał coraz gorzej. Wymiotował, potem zemdlał. Dlatego znów wezwałam pogotowie i pojechałam do szpitala za karetką - relacjonuje.
Czytelniczka weszła do szpitalnego oddziału ratunkowego, gdzie lekarka badała jej syna. - Powiedziała, że nic mu nie jest i niepotrzebnie wzywałam karetkę. Nie dałam za wygraną. Zażądałam, by skierowała syna na specjalistyczne badania. Nie chciała tego zrobić. Wtedy doszło między nami do kłótni i kazała mi wyjść z gabinetu - kontynuuje.

Po pewnym czasie lekarka wyszła na korytarz za matką pacjenta. - Powiedziała, że synowi nic nie jest, dlatego obciąży mnie kosztami pogotowia i badań. Najważniejsze jednak, że wysłała go na tomografię. Badanie wykazało, że ma guza mózgu. Od razu zawieźli go do szpitala w Gorzowie - dodaje matka.
Zupełnie inną wersję zdarzenia przedstawia nam Sławomir Toboła, kierownik szpitalnego oddziału ratunkowego. Nie był jego świadkiem, ale zna przebieg z rozmów z pracownikami i lektury ich raportów. Twierdzi, że matka pacjenta zachowywała się agresywnie wobec personelu. - Używała wulgarnych słów. Została wyproszona z gabinetu, bo nie miała prawa tam przebywać. Jej syn jest przecież dorosły - mówi ordynator.

Według Toboły jego pracownica profesjonalnie wywiązała się ze swoich obowiązków. Właściwie oceniła stan pacjenta i skierowała go na badania. Kategorycznie zaprzecza matce, która twierdzi, że dopiero po jej interwencji syn został wysłany na tomografię. - To wierutna bzdura. Nie robimy badań, bo ktoś tego chce lub stara się wymusić na nas skierowanie - zapewnia.
Pani Mieczysława zwraca uwagę na fakt, że za pierwszym razem jej syna odesłano do domu z przysłowiowym kwitkiem. Nie zrobiono mu tomografii ani nawet nie podano żadnych leków. - O jakim profesjonalizmie mówią? Gdyby nie moja interwencja za drugim razem, Tomek leżałby już w trumnie - przekonuje.
Zdaniem lekarza podczas pierwszej wizyty nie było wskazań medycznych, które by uzasadniały wykonanie badań. - Choroba jest procesem dynamicznym, objawy mogą się zmieniać z godziny na godzinę - uzasadnia.

Matka przyznaje, że podczas rozmowy z lekarką "puściły jej nerwy". Nie pamięta jednak, co powiedziała. Jej wersję potwierdza Aleksandra Rydzanicz, która słyszała rozmowę z lekarką. - Byłam na korytarzu, kiedy pani doktor wyszła z gabinetu. Powiedziała, że wyśle pacjenta na badania, by udowodnić matce, że nic mu nie jest. A potem obciąży rodzinę kosztami karetki i tomografu - przypomina.
Czy kilkugodzinna zwłoka w rozpoznaniu obrzęku i guza mózgu mogła mieć wpływ na stan zdrowia pacjenta? Toboła zaznacza, że mężczyzna przeszedł pierwszą operację dopiero we wtorek, czyli trzy dni później. - Jego stan nie był więc nagły. Guz rozwijał się od trzech, czterech miesięcy. Pacjent wcześniej był u neurologa, który skierował go na tomografię, ale nie wykonał badania - twierdzi lekarz.
Kulisy sprawy prześwietlą prokuratorzy, sędziowie i izba lekarska. Prawdopodobnie będzie o niej głośno. Na razie do prokuratury wpłynęło tylko zawiadomienie złożone przez lekarkę. - Prowadzimy postępowanie w sprawie znieważenia funkcjonariusza publicznego w związku z pełnieniem przez niego obowiązków - informuje Małgorzata Przybysz, prokurator rejonowy w Międzyrzeczu.

Baza firm z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska