- To co się wciąż dokonuje, mimo iż jesteśmy już dość długo po wyborach, w byłych mediach publicznych i regionalnych, to jest szczujnia i ściek – tak o naszych publikacjach, w których podnosiliśmy temat zaniedbań zarządu województwa w kwestii umowy na realizację bezpośrednich połączeń regionalnych z Zielonej Góry do Wrocławia, wypowiedział się podczas sesji sejmiku wojewódzkiego, Marcin Jabłoński, marszałek województwa.
Najpierw jednak, próbował się tłumaczyć z zarzutu, który sformułował wobec niego wicemarszałek Dolnego Śląska, Tymoteusz Myrda. Ten ostatni stwierdził, że marszałek Jabłoński, jeszcze jako wicemarszałek, sabotował rozmowy i odmawiał spotkań, czego efektem jest wypadnięcie z rozkładu jazdy pociągu regionalnego do Wrocławia.
Wszystkie próby kontaktu z Jabłońskim były bezskuteczne – stwierdził w rozmowie z GL wicemarszałek Myrda.
Podczas sesji sejmiku, marszałek Jabłoński starał się sprawić wrażenie, że od naszego pierwszego tekstu na ten temat w kwietniu br., prowadził jednak jakieś rozmowy, konsultacje i negocjacje z przedstawicielami Dolnego Śląska.
Nastąpił taki kontakt telefoniczny z członkiem województwa dolnośląskiego, panem Tymoteuszem Myrdą. Rozmawiałem z nim, więc oświadczam i jednoznacznie informuję, że rozmowy i kontakty z panem Tymoteuszem Myrdą miały miejsce – tłumaczył się Jabłoński.
Rzecz w tym, że dolnośląski wicemarszałek widzi to całkiem inaczej.
Pan marszałek Jabłoński kłamie! (…). Wszystkie próby kontaktu z Jabłońskim były bezskuteczne. Nawet marszałek Przybylski (red.: marszałek województwa dolnośląskiego) rozmawiał w tej sprawie z marszałek Polak, prosząc o możliwość umówienia takiego spotkania, abyśmy mogli porozmawiać, bo wtedy właśnie układał się rozkład jazdy – wyjaśniał w rozmowie z GL, wicemarszałek Myrda.
Dotarliśmy do pisma z dnia 17 listopada br., które do Urzędu Marszałkowskiego Województwa Lubuskiego, wysłał marszałek Dolnego Śląska, Cezary Przybylski. Jego treść potwierdza wersję Myrdy i nie daje szansy tłumaczeniom Jabłońskiego.
W ubiegłych miesiącach bezskutecznie podejmowaliśmy próby spotkania w sprawie organizacji połączeń Wrocławia z Zieloną Górą – napisał marszałek Przybylski. Jednocześnie wyraził chęć dalszych rozmów. – Nadal pozostajemy zainteresowani przeprowadzeniem spotkania wyłącznie w gronie Organizatorów w celu omówienia możliwości wznowienia bezpośrednich połączeń w możliwie najkrótszym czasie – dodał.
W kontekście poniedziałkowej sesji sejmiku, w piśmie dolnośląskiego marszałka, ważne jest sformułowanie: „w gronie Organizatorów”, ponieważ zgodnie z ustawą, organizatorami przewozów regionalnych są samorządy wojewódzkie, w tym przypadku Lubuskie i Dolny Śląsk. Przewoźnik, któremu regiony zlecają realizację połączeń, jest jedynie wykonawcą ich zleceń. Niestety, marszałek Marcin Jabłoński, pomimo tego, że Lubuszanie nie mają dobrej opinii o Polregio, wcielił się w rolę nieformalnego „adwokata” tej spółki.
Będąc związani umową z Kolejami Regionalnymi na dziesięć lat, zostało nam jeszcze siedem, nie chcieliśmy dopuścić do sytuacji w której dokonalibyśmy uzgodnień pomiędzy Dolnym Śląskiem, a Województwem Lubuskim, bez wiedzy i akceptacji tego porozumienia przez Polregio (…). Uznaliśmy, że te żądania, by nie dopuszczać do tych rozmów spółki, za bezpodstawne. Nie widzę powodu, aby ktoś miał nam wskazywać w jaki sposób i w jakiej konfiguracji personalnej prowadzimy rozmowy – mówił do radnych Jabłoński.
Jakby nie widząc problemu, że wielu mieszkańców zostanie odciętych od bezpośrednich i dosyć tanich połączeń do Wrocławia, stwierdził, że istnieje alternatywa.
To nie jest tak, że połączeń pomiędzy Zieloną Górą, a Wrocławiem nie ma. Jest ich kilka i są prowadzone przez przewoźników komercyjnych – skonstatował.
Odpowiedzią na jego wypowiedź, był głos radnej Beaty Kulczyckiej z Nowej Soli.
Mieszkańcy mają inną wrażliwość na te sprawy, niż my jako radni, oni patrzą na koszty połączenia z Wrocławiem. Oni patrzą, że ten bilet Intercity kosztuje dzisiaj 69 złotych, a nie 30 zł. I prawda jest taka, że jest to paraliż dla tych mieszkańców, bo chociażby nie mogą dojechać na rehabilitację – stwierdziła.
Radna Kulczycka, zwróciła również uwagę na fakt, że sprawa nie była przez władze województwa traktowana poważnie od samego początku.
Tu pada wiele słów na temat powagi sytuacji związanej z brakiem tych połączeń na trasie Zielona Góra – Wrocław. Żeby temat traktować poważnie, to liczyłam, że on zostanie potraktowany poważnie chociażby w komisji gospodarki, gdzie jestem członkiem, ale od kwietnia nie pamiętam, żebyśmy tam na komisji mieli poważną dyskusję na ten temat. Dzisiaj mleko się rozlało i mamy to, co mamy – mówiła.
Niestety, nie wszystkie wypowiedzi marszałka Jabłońskiego na temat połączeń do Wrocławia były dyplomatyczne, ich echo szybko dotarło na Dolny Śląsk.
Województwo dolnośląskie w dosyć specyficzny sposób, niezmiernie władczo, próbuje wyrywać te połączenia, nie tylko z województwa lubuskiego, ale też innych regionów – tłumaczył się. - Dolny Śląsk kupił sporo szynobusów w ostatnim czasie, które są niezwykle kosztowną infrastrukturą transportową. Wymagają remontów, żeby to sfinansować, potrzebne są przychody i mają w tej chwili pewną nadpodaż tych pojazdów, dlatego za wszelką cenę próbują wjeżdżać tymi pojazdami na tereny sąsiednie – dodał.
Na odpowiedź nie musiał czekać długo.
To żadna nadpodaż i żadne problemy, ale regularny rozwój naszych połączeń, aby mieszkańcy Dolnego Śląska i nie tylko, jeździli w komfortowych warunkach i w dobrej cenie, na miarę XXI wieku - skomentował wypowiedź lubuskiego marszałka, Bohdan Stawiski, dyrektor departamentu komunikacji społecznej w tamtejszym Urzędzie Marszałkowskim. – Czasy, gdy po „Nadodrzance” jeździły wagony bydlęce, takie jakie oferuje Polregio, już dawno minęły. Pana marszałka Jabłońskiego zapraszamy na Dolny Śląsk, może nauczy się czegoś i skorzystają mieszkańcy – dodał Stawiski.
Pewne jest, że pomiędzy marszałkiem Jabłońskim, a politykami z Dolnego Śląska, nie ma zwykłej chemii. Jednocześnie, Lubuszan nie interesują sympatie i antypatie, najważniejszego urzędnika samorządowego, oni oczekują od władz skuteczności.
Wszyscy jako radni troszczymy się o stan transportu w naszym województwie, ale w jego wypowiedziach (red.: marszałka) wyczuwamy daleko idącą złośliwość co do niektórych. Problem znamy od dawna, a pasażerów nie interesują braki komunikacyjne pomiędzy marszałkami. Nie interesują nas błędy w komunikacji – powiedziała Małgorzata Gośniowska-Kola, radna PiS.
Sam marszałek Jabłoński wydawał się tematem przejęty średnio. Kilku wypowiadających się radnych, zwróciło uwagę, że gdy przemawiali, nie było go na sali. Niektórzy zauważyli go za to w pomieszczeniu, gdzie serwowany był catering. To o niczym nie świadczy, co najwyżej o tym, że problemy w porozumieniu się z Dolnym Śląskiem, wynikają z problemów komunikacyjnych marszałka województwa lubuskiego.
Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?