Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niech się święci 22 lipca! Że co?

Dariusz Chajewski 68 324 88 79 [email protected]
Dariusz Chajewski
W poniedziałek był 22 lipca... Jednak w Kożuchowie nikt nie prasuje flag i nie maluje trawy na zielono. - Dziś to nawet 11 listopada tak się nie świętuje - mówią mieszkańcy osiedla 22 lipca.

- Młodzi nie są w stanie sobie wyobrazić, co znaczyło w tamtych latach dostać mieszkanie - wzdycha pani Anna. - To było w roku 1975. Jaka ja byłam szczęśliwa, jakbym Pana Boga za nogi złapała. Wcześniej gnieździliśmy się w jednym pokoju z teściową.
Rozmawiamy na ulicy 22 lipca w Kożuchowie, na osiedlu o tej samej nazwie należącym do spółdzielni mieszkaniowej Odrodzenie. Pani Anna wraz z panią Lucyną są emerytkami, wcześniej razem pracowały w spółdzielni Społem.
- Teraz nasze dawne sklepy to Netto i Biedronka - wspomina pani Lucyna. - Fakt, towaru na półkach więcej, kolorowe opakowania, ale czy jest lepiej...?

22 lipca... Stefan Wijatkowski wspomina zabawy organizowane tego dnia i premie. Każdy miał robotę i jeszcze autobusy po człowieka rano przyjeżdżały. Mieszkanie na tym osiedlu dostał w październiku 1980.
- Wtedy jedna rzecz była dobra, człowiek czuł się bezpiecznie - dodaje. - Nie, nie chodzi o bandytów, ale o pracę. Nawet jak się postawiłeś, czy przestało ci coś pasować, odchodziłeś i przyjmowano cię w innym miejscu. Fakt od najniższej stawki, ale jednak.
Edmund Gwiazdowski na 22 lipca nie mieszka, przychodzi tylko puszki ze śmietników wygarnąć. Bluza z wielkim logo BMW, reklamówka ze zgniecionymi puszkami po piwie. Krajowym.
- Pracowałem w wodociągach, w Nowej Soli w obuwniku, w odlewni - mówi. - A teraz? 529 zł renty socjalnej. To i muszę czegoś szukać. I wie pan co? Najgorsze, że jak wtedy była praca to człowiek jej nie szanował. Bo była.

Ewa Borodziej i jej mąż Fryderyk wspominają... prywatki. Nawet, gdy nie było jeszcze gierkowskich wolnych sobót. Piątek i sobota to był albo dancing, albo zakładowa zabawa, albo prywatka u nich lub u znajomych. I bywały takie wieczory, że cały blok się bawił.
- I zobaczcie na dzieci - dorzuca pan Fryderyk.
- Są dzieci, bawią się.
- Ale kiedyś to podwórko aż się gotowało, a dziś? - tłumaczy. - Czwórka na krzyż. Wymieramy. I może jest spokojniej, ale tak za cicho. Czuję się jak w domu starców.
- Z czym kojarzy mi się 22 lipca? - odpowiada pytaniem na pytanie pan Marcin. Nie chce sie przedstawiać, jest w mieście znany - 22 lipca 1968 roku brałem ślub. Data była idealna, taka... odświętna. W sam raz na tak ważne wydarzenie.
I pan Marcin natychmiast dodaje, że walczył z tą komuną, a teraz ma wrażenie, że dawała więcej wolności. A właśnie mieszkanie na 22 lipca przyciągnęło go do Kożuchowa.

Na 22 Lipca trudno znaleźć ślady "komuny". Są! Trabant, jeszcze z czarnymi tablicami rejestracyjnymi. Dalej czerwony maluch. Właściciel w szpitalu, jego żona na działce. A tutaj jeszcze zielonkawy fiat 126p.
- To drugi, wcześniej miałam dwudziestopięcioletniego - tłumaczy Czesława Bielewicz. - Bardzo fajne autko, nie do zdarcia. Przedmiot westchnień w tamtych czasach, a dla mnie konieczność. Musiałam do pracy dojechać.
A sąsiad pani Czesławy dodaje, że z maluchem to była dziwna sprawa. Ledwie człowiek uciułał na jego kupno, a już cena odjeżdżała. I te dowcipy o maluchach. Krystyna Wiśniewska z kolei dodaje, że pralkę Franię jeszcze niedawno używała, a teraz wstawiła do piwnicy. Telewizor Rubin tak długo nie wytrzymał.
Kazimierz Grockiewicz właśnie wychodził z biura spółdzielni Odrodzenie.
- Cytując nie o take Polskę walczyłem - kręci głową. - Weźmy służbę zdrowia. Kiedyś leczyli, żeby człowiekowi pomóc, teraz żeby zarobić. I to w porządku? A żeby premier ubierał się za nasze pieniądze. Wie pan kim my dla tej władzy jesteśmy? Służymy im tylko do głosowania. Albo w prezydenta jajkami. Kraj bez godności. I ten kapitalizm. Zobaczcie jak jest na zachodzie, tam ten cały kapitał dzieli się z człowiekiem pracy. A u nas tylko się doi, i doi. Rozkradli nam kraj.

Paweł Zwolski, prezes Odrodzenia, jest zbyt młody, aby powspominać 22 lipca. Dla niego to tylko nazwa. Co może powiedzieć o mieszkańcach? Coraz starsi, coraz biedniejsi. Zaległości w płatnościach przekraczają 200 tys. zł.
- Nie, o zmianie nazwy nigdy nie myśleliśmy, po co? - mówi. - I dobrze, że nie było podobnych zakusów.
Eugenia Kwiatkowska dodaje, że gdyby chcieli zmienić nazwę ich osiedla, to zrobiłaby awanturę i żądałaby głowy burmistrza. I to nie tylko ze względu na niepotrzebne koszty.
- To tak, jakby ktoś chciał wymazać kawał mojego życia - dodaje. - Młodość, dzieci, męża, czas, kiedy była naprawdę szczęśliwa. Pełne sklepy, paszporty i ta cała wolność...? Jednak ja wolałam tamte czasy. Ale to pewnie sprawa metryki.

Trójka roześmianych nastolatków wzrusza ramionami słysząc pytanie o 22 lipca. Wiedzą, że to data z czasów komuny, ale jest im obojętna. Podobnie jakby miała nazwę Piłsudskiego, Sikorskiego, czy żołnierzy wyklętych.
- A jaka nazwa nie byłaby obojętna?
- Chociażby Amy Winehouse...

Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska