MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Osiedlowe dzieci

DAGMARA OSTROWSKA 0 68 324 88 35 [email protected]
Karolina Walicht i Piotr Powichrowski znają się już bardzo długo. Teraz razem wychodzą na spacery ze swoimi dziećmi, które urodziły się już na osiedlu.
Karolina Walicht i Piotr Powichrowski znają się już bardzo długo. Teraz razem wychodzą na spacery ze swoimi dziećmi, które urodziły się już na osiedlu. TOMASZ GAWAŁKIEWICZ
Kiedy wjechałam na osiedle Cegielnia miałam tylko jedno skojarzenie - Legoland. Bo wszystkie domki są prawie jednakowe, ułożone równiutko jeden obok drugiego, w równych szeregach. Jak z klocków.

Pierwsi mieszkańcy na os. Cegielnia zaczęli się wprowadzać trzy lata temu. To przeważnie młodzi ludzie, ale nie tylko. Z widzenia znają się wszyscy. Niektórzy przyjaźnili się, kiedy jeszcze tutaj nie mieszkali, inni poznali się podczas spacerów z dziećmi. I właśnie na taki spacer wybrali się Karolina Walicht i Piotr Powichrowski.

Osiedlowe dzieci

- Ja na swojej ulicy, Klinkierowej, wprowadziłam się ostatnia - mówi pani Karolina. - Tutaj też urodził się mój synek Wiktor, ma dwa i pół miesiąca.
Mieszkańcy zaczęli liczyć, ile maluchów urodziło się na tym osiedlu. Na razie wynik brzmi: siedmioro. W tej siódemce jest właśnie Wiktor, ale też Natalia - córka pana Piotra. - Dzięki dzieciom można poznać sąsiadów - mówi. - Wystarczy przejść z wózkiem i zaraz ktoś dołączy.
Z dziećmi na spacery przychodzą też mieszkańcy okolicznych osiedli. - Spacerują i komentują: a tu ładna firanka, a tu ładny krzaczek - śmieje się K. Walicht.
Osiedle jest wyjątkowe i mieszkańcy to potwierdzają.
- Dom przy samym lasie, świeże powietrze, ścieżki rowerowe, blisko jeziorko - wylicza pan Piotr. - To nie tak, jak na Chynowie i Jędrzychowie. Stamtąd wszędzie daleko. A tutaj z pubu można wrócić do domu na piechotę, jak na taksówkę zabraknie.

Słynne kwiaty

- Z mężem kilka razy wracaliśmy z dyskoteki na piechotę, teraz mamy dzidziusia i nie wychodzimy - dodaje koleżanka.
- W Zielonej Górze nie ma drugiego takiego osiedla domków jednorodzinnych. Dlatego dużo osób pyta, czy są tutaj lokale do sprzedania, ale rzadko zdarza się taka okazja.
Co prawda, ani pani Karolina, ani pan Piotr nie decydowali o miejscu zamieszkania, bo swoje domy dostali od rodziców, ale teraz nie zamieniliby się na nic innego.
Ktoś uważny znajdzie jednak na osiedlu jeden, stary dom. Od 1964 roku mieszka tam Irena Opacińska. Dobrze pamięta, jak kiedyś produkowano tu cegły. Ale cieszy się, że teraz stoją tu domki. - Przynajmniej mam towarzystwo - mówi pani Irena. - Dobrze żyję z sąsiadami, często daję im kwiatki.
Pani Irenie doskwiera tylko brak przystanku. Jej córka musi wychodzić z domu o 5.00, żeby zdążyć dojść do przystanku. - Co prawda idzie dłuższą drogą, ale jedyną, która jest oświetlona - mówi I. Opacińska. - Przez las się boi.
Większość mieszkańców osiedla jest jednak zmotoryzowana. Ci z kolei mają problem z dojazdem do ul. Łużyckiej, bo droga dziurawa.
- Jechałam nią w dziewiątym miesiącu ciąży - mówi pani Karolina. - Myślałam, że wywołam wcześniejszy poród, tak trzęsło autem.
Mimo że to cały czas plac budowy, mimo że cały czas zdarzają się kradzieże, to każdy, kto tam mieszka, chce zostać. Nawet dla zapachu pieczonej na grillu kiełbaski, który można poczuć bardzo często.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska