Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sprawdziliśmy jak przebiega obsługa w Powiatowych Urzędach Pracy w Zielonej Górze i w Gorzowie

Katarzyna Borek, Anna Rimke 0 68 324 88 37 [email protected]
Wczoraj w zielonogórskim urzędzie pracy był m.in. Jacek Mechowski. Jak z nim rozmawialiśmy, to żeby się wyrejestrować, już godzinę stał w kolejce.
Wczoraj w zielonogórskim urzędzie pracy był m.in. Jacek Mechowski. Jak z nim rozmawialiśmy, to żeby się wyrejestrować, już godzinę stał w kolejce. fot. Mariusz Kapała
- Do kitu taka organizacja. Przy jednych stanowiskach kilkudziesięciu oczekujących, a przy innych biurkach obsługa z nudów "paznokcie piłuje"! - zaalarmował nas pan Stanisław.

ZIELONA GÓRA

Pan Stanisław przyszedł do nas w środę. Prosto z Powiatowego Urzędu Pracy. Nic tam nie załatwił, choć ze dwie godziny stał.

- Ale taka była kolejka, że musiałbym kolejne dwie bite odstać, żeby dostać się do stanowiska dla takich bezrobotnych, jak ja - opowiadał. Ale tak szczerze, to najbardziej wkurzyło go co innego. A to, że długaśna kolejka była tylko do rejestracji bezrobotnych i urzędników zajmujących się osobami bez prawa do zasiłku. Bo już na tych, którzy mają prawo do świadczenia, czekały aż dwie urzędniczki.

- Nie podszedł do nich ani jeden petent przez ten cały czas jak tam stałem - zaklina się pan Stanisław. - Normalnie te urzędniczki przysłowiowe paznokcie z nudów piłowały. Poszedłem zainterweniować. Poprosić, czy by nie mogły przejąć części z nas. Usłyszałem, że nie, bo one mają inne uprawnienia. To jakaś kompletna paranoja! Idźcie tam sami i zobaczcie, jaka jest organizacja pracy do kitu.

Czytelnik ma rację

TAK JEST W GORZOWIE

Wczoraj pod urzędem pracy kolejka ustawiała się od 6.00 rano. Do otwarcia o 7.30 było już 100 osób. - Dzisiaj to mało, wczoraj podobno stali aż do stacji benzynowej - starszy pan pokazał nam na stacją oddaloną kilkadziesiąt metrów.

Bezrobotnych obsługiwano w 10 pokojach. - Ale człowiek stoi od 6.30 a wchodzi i tak dopiero po 10.00 - narzekała pani Monika. Inni bezrobotni zastanawiali się, dlaczego nie zmieniła się organizacja pracy w pośredniaku. - Gdyby urzędnicy z góry przyszli, to może by rozładowali te kolejki - podpowiadali.

- Na razie nie ma szans, żeby było więcej osób do obsługi bezrobotnych - poinformował nas Krzysztof Hurka, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Gorzowie Wlkp. - Na przesunięcie pracowników nie pozwala ustawa, zgodnie z którą to pośrednik pracy jest pierwszą osobą do kontaktu z bezrobotnymi. Więc nie mogę tak po prostu ich przyjmować. A o dodatkowych etatach na razie nie ma mowy.

(arim)

Wczoraj zrobiliśmy, jak prosił nas pan Stanisław. W PUP-ie przy Wyspiańskiego byliśmy po 8.00. Przy rejestracji, na prawo od wejścia kolejka na 20 osób. Na lewo (stanowisko dla osób bez zasiłku) ponad 30 oczekujących. A przy paniach zajmujących się bezrobotnymi z prawem o do świadczenia? Przez kwadrans, gdy tak stałam ani jednej osoby. Słownie zero. Tak, jak to mówił pan Stanisław.

- Ja tu prawie godzinę stoję i jeszcze ani jednego bezrobotnego przy tamtych dwóch biurkach nie widziałem - machnął ręką pan Andrzej, który przyszedł z żoną, by potwierdzić tzw. gotowość do podjęcia pracy.

Czy pań siedzących za biurkami, przy których nikt się nie pojawił nie można w tym czasie skierować również i do obsługi inny bezrobotnych? Oto właśnie - także i w imieniu pana Stanisława - zapytałam dyrektora Powiatowego Urzędu Pracy w Zielonej Górze Bogusława Radzio.

Trochę się zagotował.
- To nie jest tak, że urzędniczki siedzą i nic nie robią! - stwierdził kategorycznie.

Dyrektor nie przewidzi

Komentarz

Cudu nie będzie

Kryzys szaleje i bezrobotnych będzie niestety przybywać. Urzędnicy też ludzie i mają prawo być zmęczeni i nie być w stanie obsłużyć wszystkich chętnych.

Takie są fakty. Ale one oznaczają problemy z organizacją pracy. A do nich nie cudotwórców trzeba, ale sprawnych szefów. Dyrektor Radzio do nich należy, dlatego podpowiadamy mu z boku. Niech i 101 razy zejdzie do bezrobotnych. Oni naprawdę wiedzą, w jakich kolejkach stoją.

Katarzyna Borek
0 68 324 88 37
[email protected]

- Nikt w moim urzędzie paznokci przy biurkach nie piłuje, w sufit nie patrzy - opowiadał mi dyrektor.

- Oczywiście, że nie. Ale dwie panie nie miały, kogo obsługiwać. Sama to widziałam!
- Zdarzają się takie puste godziny. Że rano nikogo, a w południe tłum, bo autobusy z bezrobotnymi z Czerwieńska i Zaboru przyjeżdżają.

- Ale jak ich nie ma, to nie można skierować tych wolnych pań do innych zajęć? Przecież wtedy kolejka byłaby mniejsza, ludzie by godzinami nie stali - zaproponowałam.

- Jak się pani tak zna na naszej pracy, to chętnie się na stołki zamienię - zaskoczył mnie dyrektor. - Przynajmniej 10 razy dziennie schodzę na dół i myślę, jak pracę zorganizować, by szła płynnie. Ale przecież my teraz w tym kryzysie nawet z 200 nowych bezrobotnych rejestrujemy codziennie. A ja mam osiem osób na zwolnieniu lekarskim.
- A gdyby…
- Ja nie jestem w stanie przewidzieć, ilu i jakich bezrobotnych przyjdzie. Jeśli ktoś to potrafi, jest cudotwórcą.

GORZÓW WLKP.

Kolejki pod gorzowskim pośredniakiem ustawiają się nawet przed 6.00. Dziennie urząd odwiedza około 400 osób.

(fot. fot. Krzysztof Tomicz)

Urząd pracy przy Walczaka codziennie odwiedza około 400 osób. Bezrobotni twierdzą, że długie kolejki, to wina złej organizacji w pośredniaku.

Kolejki przed Powiatowym Urzędem Pracy przy ul. Walczaka to w ostatnich miesiącach już normalka. Średnio przychodzi tu 400 osób dziennie. - Zwalniają z zakładów, niestety. To i coraz więcej bezrobotnych - wzrusza ramionami pani Helena. Ona bez pracy jest od połowy miesiąca. - Pracowałam w monitorach. Nie przedłużyli umowy i teraz tu stoję - opowiada. Do pośredniaka wybrała się już przed 7.00. Urząd otwierają o 7.30. - Wezmę numerek i pędzę do domu. Obudzę dzieci, zawiozę do mamy i wracam z powrotem - tłumaczy gorzowianka.

Marzną pod drzwiami

Kobieta jest zła, że musi tu przyjeżdżać. - Jakby nie można było wszystkiego załatwić jednego dnia. Przecież, jak nie mam pracy, to nie stać mnie na opiekunkę dla dzieci - kręci głową. Wczoraj musiała się zgłosić po ofertę pracy.
- Ale ofert też nie ma - mówi pan Krzysztof. Bez pracy jest od trzech miesięcy. - A jak są, to nieaktualne. Człowiek leci do zakładu chyba tylko po to, żeby podbić pieczątkę - wtrąca inny mężczyzna.

Ludzie denerwują się też, że numerki są wydawane tylko po jednym. - Przecież nie będziemy całą rodzina stać od 6.00 rano, żeby się dostać do urzędu - irytuje się młoda kobieta. Nic to nie daje. Urzędniczka, która wydaje numerki twardo stoi przy swoim. - Może pani iść na skargę do dyrektora. To jego zarządzenie - tłumaczy.

Ale nie wszyscy się denerwują. - Jak już zaczyna się obsługa, to nawet to sprawnie idzie. Szkoda tylko, że wcześniej godzinę trzeba marznąć pod drzwiami - wzdycha starszy pan. - I nie wszystkie urzędniczki są przyjemne. Zależy, na kogo się trafi. Ja miałem tę nieprzyjemność, że ganiałem od pokoju do pokoju, bo mnie ta pani tam wysyłała, a na końcu jeszcze na mnie fuknęła - opowiada gorzowianin Mateusz. Pracy nie ma od trzech miesięcy, to i co jakiś czas musi przychodzić do pośredniaka.

Cyrk z numerkami

O bolączkach bezrobotnych opowiedzieliśmy dyrektorowi PUP-u. - Kolejki są, bo niestety przybywa ludzi bez pracy. Na razie nie ma szans na zatrudnienie nowych osób do ich obsługi. A innych pracowników, ani siebie nie mogę tam posadzić, bo na to nie pozwalają przepisy - tłumaczy Krzysztof Hurka, dyrektor gorzowskiego pośredniaka.

K. Hurka wyjaśnia też dlaczego bezrobotni muszą przychodzić kilka razy do pośredniaka. Bo osoba, która się zarejestruje jako bezrobotna, zgodnie z prawem musi w ciągu siedmiu dni dostać choćby jedno skierowanie do pracy. A jeśli nie uda się jej dostać etatu w wyznaczonym miejscu, dopiero wtedy nabywa prawo do zasiłku. - Fakt, że część ofert, które dajemy, są czasem nieaktualne. Ale to nie nasza wina. Pracodawcy czasem zdążą zatrudnić kogoś innego, zanim dana osoba dotrze do niego - przyznaje K. Hurka.

Przyznaje też, że zarządził wydawanie tylko po jednym numerku na osobę. Żeby ukrócić handel nimi. A co do otwierania wcześniej drzwi, żeby bezrobotni nie marzli pod budynkiem? - Nie ma szans. Przede wszystkim dlatego, że wtedy dopiero zrobiłby się cyrk z numerkami, bo każdy brałby ich ile by chciał. A poza tym poczekalnia jest na zaledwie 40 osób. To gdzie pomieściłyby się te setki ludzi? - pyta retorycznie dyr. Hurka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska