Płomienie strawiły część domu przy ul. Młynarskiej 17 w niedzielę rano. Strażacy ratując budynek ewakuowali mieszkańców przez okna. Po ugaszeniu ognia w kawalerce na piętrze znaleziono spalone zwłoki.
Nocne awantury
Ofiara to pan Ryszard. Mieszkał w domu przy Młynarskiej od kilku lat. - Pił, a z nim pili różni kompani, których stale do siebie sprowadzał - wspomina Ryszard Ambrożkiewicz. Sąsiad opowiadał o nocnych libacjach.
- Takie towarzystwo tu przychodziło, że aż strach było wyjść na korytarz - mówi R. Ambrożkiewicz.
Zofia Adamek-Maryniak wielokrotnie nie mogła wyjść z mieszkania. - Pijany Rysiek, albo jakiś jego koleżka wylegiwali się na wycieraczce. Blokowali drzwi, nawet sikali na korytarzu - opowiada kobieta.
Sąsiedzi są zgodni co do jednego. - Ryśka najpewniej ktoś zatłukł, a mieszkanie podpalono dla zatarcia śladów - spekulują.
Ludzie wspominają, że mężczyzna każdego miesiąca po otrzymaniu renty lub zasiłku wracał do domu pobity. - Pewnie lali go i pieniądze zabierali - mówią w bloku.
Z. Adamek-Maryniak w noc przed tragedią słyszała awantury w mieszkaniu Ryśka. - Wyzywali się, kłócili i potem znowu pili, i tak w kółko - wspomina.
W niedziele rano w kawalerce Ryśka było już cicho. Potem zawyły strażackie syreny. - W spalonym mieszkaniu znaleziono ciało sąsiada - mówi kiwając głową R. Ambrożkiewicz.
Podejrzewają mord
Jaka była przyczyna pożaru? - Na pewno nie zwarcie instalacji elektrycznej. Rysiek od dawna mieszkał bez prądu, odcięli mu go - mówi Z. Adamek-Maryniak. Sąsiedzi opowiadają, że spalone ciało miało być nawet w coś zawinięte. To wszystko potęguje ich podejrzenia.
Skontaktowaliśmy się z policją w Żaganiu. - Nie udzielamy informacji, bo sprawę prowadzi żagańska prokuratura - usłyszeliśmy.
- Badamy sprawę, jak każdą inna, kiedy ginie człowiek. Wczoraj, w środę odbyła się sekcja zwłok - informuje zastępca prokuratora rejonowego w Żaganiu Agnieszka Sobieszek. Po wynikach podjęte zostaną dalsze kroki.
Zdaniem mieszkańców pożaru można było uniknąć. - Przynajmniej kilkadziesiąt razy zgłaszaliśmy w zarządzie nieruchomościami libacje i podejrzanych gości, mówiłem że to skończy się tragedią, nie było żadnej reakcji - zapewnia R. Ambrożkiewicz.
Do Kazimierza Sutora prezes spółki "Chrobry" zarządzającej lokalami docierały różne głosy. - Ten pan o kulach chodził, być może się spotykali i pili, pewnie tak - mówi. Prezes Sutor przyznaje, że podobne problemy nie są niczym nowym. - Gdyby gmina miała lokale socjalne, to takie osoby byłby tam wykwaterowywane, ale pod most wyrzucić nikogo nie możemy - tłumaczy K. Sutor.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?