Kilka dni temu w redakcji zadzwonił telefon. Szczególnie intrygujący. - Czy słyszał pan o trzęsieniu ziemi? Gdzie? - pytam. U nas! - słyszę męski głos. - Gdzieś w rejonie kartoniarni działa jakaś maszyna, która sprawia, że cały mój dom się trzęsie! - opowiadał mężczyzna. Później się okazało, że był to pan Zbigniew z ul. Żeromskiego (dane znane redakcji). - Razem z żoną się zastanawiamy, czy nam od tego ściany nie popękają. Wrażenie jest takie, jakby mi tu pod domem jakaś superciężarówka przejechała - mówił.
Pan Zbigniew dodał jeszcze, że „trzęsienie ziemi” trwa od mniej więcej tygodnia, przez cały dzień, od 7.30 do nawet 17.00. - Słyszymy ją i trudno nam sobie wyobrazić, co to musi być za sprzęt. Żona słyszała, że ludziom na ul. Reja to dachówki spadają - opowiadał nasz Czytelnik.
szefostwem popularnej kartoniarni nie udało nam się wczoraj w żaden sposób skontaktować. Dowiedzieliśmy się jednak, co jest powodem owych wibracji gruntu. Sprawcą jest... ciężki sprzęt budowlany. Zakład jest właśnie rozbudowywany, a za płotami tamtejszych mieszkańców rośnie ogromna hala. Na Żeromskiego wystarczy tylko rzucić hasło, a mieszkańcy sami zaczynają ścigać się w psioczeniu na uciążliwą inwestycję.
- Na początku myślałam, że to sprawka sąsiada, który robi remont. Ale coś za długo to trwało. Ostatnio, jak zaczęli tam pracować, to tu się wszystko trzęsło, aż było słychać! - mówi jedna z mieszkających kobiet i pokazuje na blaszaną wiatę nad śmietnikiem. - A w domu wszystkie szklanki brzęczą! - dodaje. - U mnie to aż dachówki pospadały z dachu! - mówi inna z mieszkanek, która akurat mija nas na chodniku. - Niech pan męża spyta! - pokazuje palcem na swój dom.
Wspomniany mąż, czyli pan Józef zaprasza mnie na podwórko.
- Tu kiedyś było bardzo spokojnie. W ciągu dnia, jak furmanka przejechała, to było dobrze. Teraz tu pełno samochodów, tirów i jeszcze ta budowa... - wyjaśnia, ale przerywa, bo nagle cała ziemia... zaczyna drżeć. Wrażenie dość mocne i niecodzienne, zwłaszcza dla kogoś kto nigdy prawdziwego trzęsienia ziemi nie doświadczył. - Czy to jest już maksimum? - pytam. - Nie - odpowiada pan Józef.
Wchodzimy do ogródka, małego, kameralnego z pergolą i szklarnią. - Wie pan co, z tej szklarni to mi szyby lecą. Tak się wszystko trzęsie - żali się pan Józef. - Dam panu drabinę, to pan sobie zobaczy jak to wygląda - dodaje. Wchodzę i za płotem widzę walce, koparki, ubijarki, czyli normalny plac budowy. Między domkami i przedszkolem...
- Nie rozumiem, dlaczego oni się tu tak próbują wcisnąć? Kto na to pozwalił? - zastanawia się jedna z mieszkanek. - Czy nie mogą, tak jak ,,jajczarnia”, wynieść się na strefę? - podpowiada.
Na szczęście, jak udało nam się dowiedzieć, wstrząsy i wibracje dziś mają się skończyć. Okazuje się też, że niektórzy mieszkańcy o inwestycji zostali poinformowani, ale nie ci mieszkający nieco dalej, jak pan Zbigniew. Stąd to wielkie zamieszanie. - Ponoć można było zgłaszać uwagi, ale nie wydaje mi się, żeby odniosły jakikolwiek skutek - mówi pan Józef. - Dobrze, że ta hala to już chyba ostatnia, bo na więcej nie ma miejsca - dodaje.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?